logo
Artur Dziambor został usunięty z Konfederacji. Wiadomo, czy będzie startował w jesiennych wyborach. Fot. Pawel Wodzynski/East News
Reklama.

Artur Dziambor o decyzji partii polityk informował 10 lutego na swoim profilu w mediach społecznościowych. Jak dodatkowo donosił wtedy Onet, w piśmie stwierdzono, że Artur Dziambor rzekomo działał "na szkodę partii".

Dziambor został usunięty z Konfederacji

"Uprzejmie informuję, że przed chwilą dostałem wyrok Sądu Partyjnego Konfederacji, zgodnie z którym zostałem usunięty z listy członków partii. Jednocześnie informuję, że pozostaję prezesem partii Wolnościowcy, do której serdecznie zapraszam. Życzę udanego piątkowego wieczoru" – napisał wówczas.

Co jednak ze startem polityka w wyborach 15 października? W weekend zapytał go o to jeden z internautów.

Dziambor rezygnuje ze startu w wyborach

"Do Sejmu niestety nie wystartuję. Będę czekał na kolejne wybory" – odpowiedział, a szczegóły zdradził w rozmowie z "Rzeczpospolitą". – Wolnościowcy niestety nie zbiorą podpisów, nie będą się rejestrowali jako partia komitetu osobnego – przekazał.

Poinformował także, że Wolnościowcy nie pojawią się na żadnej innej liście w ramach współpracy. – Jeżeli chodzi o wybory sejmowe, zostaję w domu – podsumował.

Dziambor w przeszłości mówił krytycznie o tym, co się dzieje w Konfederacji. – Niestety, każda formacja polityczna przechodzi różne trudne chwile. My dotychczas bawiliśmy się w przeciąganie liny głównie w kwestiach natury ideowej. Tymczasem teraz mamy coś nowego, taki dziwny spór personalny, który postanowił wywołać prezes Mentzen, ale i to się wreszcie uspokoi – stwierdził w cyklu #TYLKONATEMAT jesienią ubiegłego roku, czyli niedługo przed jego wyrzuceniem z partii.

Dziambor nie pochwalał też polityki Rosji i Władimira Putina, co często zdarza się przedstawicielom Konfederacji. – To jest właśnie dla mnie niesamowicie przykre. My jako Wolnościowcy wyszliśmy przecież z partii KORWiN, gdy Janusz Korwin-Mikke nie potrafił powstrzymać się od komentowania sprawy ukraińsko-rosyjskiej. A komentował to niestety w taki sposób, że przeciętny człowiek nie mógł wywnioskować, po której stronie sporu on się stawia – przekonywał wówczas.

I dodał: – Wolnościowcy od początku wojny mówią jasno, że nie ma miejsca na układanie się z tym zbrodniarzem, a Ukrainę trzeba wspierać na wszystkie sposoby, które nie zagrażają naszemu bezpieczeństwu i dobru gospodarki. Dobrze wiem, jak to teraz wygląda w mediach i internecie, ale my nie mamy z Rosją nic wspólnego!