
Wysłużone krzesła z różnych epok, odsłonięte rury na ścianach, betonowa podłoga, postrzępione plakaty i pomazane toalety. A wszystko spowite ciemnością i... lekką warstewką kurzu. Czy modne, offowe miejsca, zawsze muszą być brudne?
Nietrudno się jej dziwić, bo każdy, kto bywa czasem w “modnych” warszawskich klubach i knajpach wie, o co chodzi: chaotyczny wystrój oparty na przypadkowo zestawionych starych i “oryginalnych” meblach, odsłonięte rury i wentylatory, zaskakujące udziwnienia, przedmioty z innych epok i miejsc. A wszystko dość zaniedbane, zużyte, a często po prostu... brudne. – Wiele z tych miejsc ratuje się tylko dlatego, że mieszczą się w ciemnych piwnicach, więc tego ogólnego zaniedbania po prostu nie widać – mówi Asia, freelancerka zajmująca się organizacją imprez w warszawskich klubach.
Czytaj też: Syreni śpiew hipsterów. Dyskusja o nowym klubie w Warszawie
Argumenty, które najczęściej wysuwają krytycy Syreniego Śpiewu? 25 złotych za szklankę alkoholu, barczyści ochroniarze przystrojeni w garnitury, kręcący się przy wejściu, przestylizowana przestrzeń, która przywodzi na myśl sesje do magazynów wnętrzarskich, towarzystwo wzajemnej adoracji. Dla innych zabawa w eleganckim entourage'u, zakrapiana luksusowymi trunkami, w doborowym gronie, przy akompaniamencie muzyki na żywo, to okazja do tego, by odpocząć od śmieciarskiej – ich zdaniem – atmosfery większości stołecznych klubów. CZYTAJ WIĘCEJ
Czyżbyśmy więc z definicji byli skazani na dychotomię “offowej siermięgi” i “snobistycznych luksusów”, które są adresowane do zupełnie innej klienteli, tak jak i rzeczone PKP Powiśle i Syreni Śpiew? Bartosz Mindewicz ze Snu Pszczoły twierdzi, że niekoniecznie. Z nostalgią wspomina surrealistyczny wystrój zniszczonego niedawno przez pożar klubu, podkreślając, że był on jednocześnie niekonwencjonalny, jak i schludny, dzięki czemu Sen przyciągał bardzo różnych klientów.
Przeciwko przeciwstawianiu sobie amatorów “brudnego offu” i “sterylnego snobizmu” jest też Łukasiewicz-Tyczyńska, która podkreśla, że przecież publiczność eleganckiego, “porządnego” Charlotte, w dużej części bywa także w PKP Powiśle. – Niby tu i tu przychodzą ci sami hipsterzy, a jednak oba miejsca mocno się różnią – mówi.
Nie znoszę tych wszystkich brudnych, offowych, undergroundowych miejsc, udających niby jakąś post-punkową estetykę.
Łukasiewicz-Tyczyńska nawołuje do tego, aby nawet proste i surowe wnętrza urządzać ze smakiem, który niekoniecznie wymaga ogromnych nakładów: – Jeśli już tniemy koszty, róbmy to mądrze, jeśli już chcemy odsłaniać w lokalu rury, to niech to będzie sensownie zrobione. Niech one sobie będą gdzieś na ścianie, ale błyszczące, chromowane, albo przynajmniej czyste – apeluje. Jeśli jednak teoria Asi jest prawdziwa, takie kompromisy i półśrodki nie są nam potrzebne. W sobotnią noc do woli nurzajmy się w brudzie. Im brudniej, im później w upojną noc, tym lepiej. W niedzielę rytuału odkupienia dokonamy w którejś z eleganckich knajp śródmieścia, żeby od poniedziałku za biurkiem znów odliczać dni do weekendu.
Czytaj: "Bebech", założyciel Planu B i Placu Zabaw o prowadzeniu klubów w Warszawie: Pani z urzędu nazwała mnie rozrabiaką


