
Jedna z najgłośniejszych nominacji na jedynkę z list KO należy do lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka. Nie wszyscy pamiętają jednak, że był on swego czasu także związany z Prawem i Sprawiedliwością. Jako 26-latek zasilał szeregi jako radny, ale został z partii wyrzucony, co sam przyznał. Podał też okoliczności, ale zdaniem działaczy PiS były one zupełnie inne.
– Kiedy po trzech latach bycia radnym, powiedziałem, że na wsi sytuacja jest tak trudna, zorganizowałem spotkanie w remizie pod hasłem tragicznej sytuacji w rolnictwie, to o 23 w nocy dostałem telefon od przewodniczącej PiS-u z gminy, że jeżeli zrobię to spotkanie, to oni mnie wyrzucą z PiS-u. Powiedziałem: to wyrzucajcie. Dla mnie załatwianie spraw jest ważniejsze – powiedział w telewizji TVN24 Michał Kołodziejczak.
Nie tak wyglądało to jednak oczami działaczy PiS. "Tak się składa, że osobiście pana z PiS wyrzucałem. Doskonale to pamiętam. Bajki o spotkaniu w remizie to może pan opowiadać małym dzieciom w przedszkolu. A i one nie uwierzą. Powód wyrzucenia był prosty - destrukcyjne działania w organizacji" – napisał na Twitterze były rzecznik Andrzeja Dudy Błażej Spychalski, który wówczas był koordynatorem w dziale struktur PiS.
– Kołodziejczak był człowiekiem Karola Rajewskiego, który kandydował wtedy z ramienia PiS na burmistrza. On rekomendował wtedy ludzi, którzy kandydowali na radnych. I na jego plecach Kołodziejczak został radnym, ale od razu widać było, że ma o wiele większe aspiracje – cytuje Spychalskiego Interia.
Oczami Kołodziejczaka historia wyglądała jednak inaczej. "Startowałem, by pomóc waszemu kandydatowi na burmistrza, a kiedy wasza partia zakazała mi zorganizowania spotkania z rolnikami w remizie na temat tragicznej sytuacji w rolnictwie, wiedziałem, że nie chcę mieć z wami nic wspólnego" – napisał w komentarzu.
Ile czasu Kołodziejczak spędził w PiS? Spór o daty
Interia skontaktowała się z Michałem Kołodziejczakiem w sprawie, a ten powiedział, że w PiS spędził około trzech lat.
Jako radny został wybrany w 2014 roku jako bezpartyjny, ale startował z komitetu wyborczego PiS. Kiedy dokładnie zapisano go do partii, tego nie pamięta, ale szacuje, że był to 2015 lub 2016 rok, a przygoda trwała do lutego 2018.
– Dobrze pamiętam, że wtedy organizowałem spotkanie w remizie z rolnikami i lokalnymi środowiskami. Sytuacja na wsi była dramatyczna i trzeba było coś zrobić. To było lokalnie głośne wydarzenie. Dzień przed, o 23 dostałem telefon od szefowej gminnego PiS, że jeśli zrobię to spotkanie, to mnie wyrzucą z partii. Spotkanie zrobiłem – mówi Interii Kołodziejczak i to właśnie wtedy miała zakończyć się jego przynależność w partii.
– Na pewno do 2018, ale żadnego pisma czy dokumentu na potwierdzenie tego nie mam, bo nie dostałem. Nigdy oficjalnie, pisemnie nie poinformowano mnie o wykluczeniu z partii. A co potem sobie w tych dokumentach pisali i jakie daty tam są, to nie mam pojęcia – mówi cytowany przez Interię.
Zobacz także
Spychalski komentuje jednak w portalu słowa kandydata Koalicji Obywatelskiej tak:
– Dzisiaj pan Kołodziejczak może mówić wszystko, ale są ludzie, którzy pamiętają, jak było. Szybko się na nim poznaliśmy. Zaczął mącić, kombinować, skłócać ludzi, ewidentnie chciał przejąć władzę w lokalnych strukturach PiS. Grał wyłącznie na siebie i to się akurat w nim nie zmieniło do dzisiaj – kwituje.
Błażej Spychalski
cytat dla Interii
– Może dla PiS to, co robiłem, było nie do przyjęcia. Dla nich każdy, kto ma odmienne zdanie, jest awanturnikiem, który rozwala partię. Tylko jedna linia i zamordyzm, tak jest tam do dzisiaj – skwitował zarzuty Kołodziejczak.
