Na hiszpańskiej wyspie Majorka przeszła gwałtowna burza, która zamieniła wakacje wielu turystów w piekło. W mediach społecznościowych można znaleźć nagrania dokumentujące siłę żywiołu. W pewnym momencie wiatr porwał leżaki i znaki drogowe, które stały się śmiertelnie groźne dla turystów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gwałtowna burza przetoczyła się nad wakacyjnymi kurortami na hiszpańskiej wyspie Majorka. Żywioł był na tyle gwałtowny, że w pewnym momencie łamał drzewa, porywał leżaki i podnosił znaki drogowe, które stawały się śmiertelnie niebezpiecznym zagrożeniem dla turystów.
Nagłe pogorszenie pogody przyczyniło się także do wypadku z udziałem wycieczkowca P&O, który zderzył się u wybrzeży wyspy z tankowcem. Poniedziałkowa burza spowodowała ogromne zniszczenia, zdewastowała także część wyspy, w tym miejsca przeznaczone do wypoczynku dla turystów.
Na jednym z nagrań opublikowanych na platformie X (wcześniej znanej jako Twitter) widać, jak duża część czegoś, co wygląda jak pokrycie dachowe, zostaje porwane przez wiatr, a następnie uderza w budynek mieszkalny. Według relacji osób obecnych na miejscu, na które powołują się brytyjskie media, kobieta w ciąży została trafiona przez znak i trafiła do szpitala.
Wiatr wyrywał drzewa z korzeniami, inne łamał. Na mediach społecznościowych można zobaczyć zdjęcia i nagrania przedstawiające wyrwane z korzeniami drzewa poprzewracane na samochody. W mieście Andratx tylko w trakcie jednej godziny służby interweniowały w związku z 80 przypadkami podtopień.
Jedna z par turystów przeżyła prawdziwe chwile grozy. Mężczyzna i kobieta musieli uciekać z dwójką dzieci w tym z niemowlęciem, gdy wiatr zaczął wiać z prędkością 120 km na godz. Przez pół godziny z dzieckiem na rękach musieli biec do hotelu.
–Drogi były puste, nie jeździły żadne taksówki, miasto wyglądało jak opuszczone. Dzieci krzyczały. Miałam wrażenie, że wózek zostanie zwiany. To było straszne – powiedziała Jessica Gorman w rozmowie z "Daily Mail".
Przerażająca jest relacja z samolotu lecącego na Majorkę. – Samolot zaczął spadać. Ludzie i dzieci krzyczeli, było mi niedobrze, nie mogłam powstrzymać płaczu. Nie wiem, jak długo to trwało, ale wydawało się, że wieczność. Nikt nie informował nas o tym, co się dzieje – relacjonowała Estela Orts, cytowana przez brytyjski dziennik.