W "Tajemnicy Westerplatte", która weszła właśnie na ekrany kin, Michał Żebrowski wciela się w postać majora Sucharskiego. Krytycy są zgodni: rola jest staranna, ale przesadnie dramatyczna, przygniatająca. Zaskoczenie? – Żebrowski na początku kariery dostał bardzo dużą szansę, ale nie wypłynął, bo nie jest aktorską osobowością – mówi naTemat Wiesław Kot, krytyk filmowy. Na czym więc polega jego fenomen?
"Tajemnica Westerplatte" miała przybliżyć wojenne realia i odkłamać historię związaną z 1 września 1939 roku. Jak do tej pory film nie ma jednak najlepszych recenzji. Tomasz Raczek ocenił produkcję chyba najsurowiej, porównując ją wprost do filmu "Kac Wawa", a rzemiosło reżysera do umiejętności malarskich mieszkanki Borja, która zniszczyła fresk z Jezusem, próbując go odrestaurować.
Mocnym punktem filmu miała być obsada, w której występuje między innymi Michał Żebrowski. Dyżurny odtwórca postaci polskich bohaterów narodowych nie powalił jednak na kolana. "Gra tak sobie, czasem lepiej, czasem gorzej, miejscami szarżując, miejscami mówiąc głosem podpatrzonym u Christiana Bale'a w batmańskiej trylogii Nolana" – napisał recenzent serwisu stopklatka.pl.
– Kiedy Sucharskiego w wersji z 1967 roku grał Hübner, to zapamiętaliśmy go na lata. A Żebrowski? Taka sobie postać z polskiej wersji "Tylko dla orłów" – ocenia dla naTemat Wiesław Kot, krytyk filmowy.
Jego zdaniem Żebrowski wielkim aktorem jednak nigdy nie był. Skąd więc jego popularność?
Narodowy aktor
O Michale Żebrowskim zrobiło się głośno, kiedy do kin weszły kolejno dwie wielkie, narodowe produkcje: "Ogniem i Mieczem" oraz "Pan Tadeusz". Żebrowski w obu zagrał główne role przystojnych, sympatycznych amantów. Spodobał się zarówno widzom, jak i kolorowym mediom. A po tym, jak wraz z Anną Marią Jopek wydał płytę, na której recytował fragmenty poezji, został sklasyfikowany pod hasłem: przystojny romantyk. A dodatkowo bohater narodowych opowieści.
Żebrowski wystąpił w ekranizacji jednej z najpopularniejszych polskich książek – "Wiedźmina", później w słowiańskiej "Starej Baśni".Miał też epizod w "Pianiście" i rolę narratora w "Bitwie o Warszawę – Powstaniu '44", a nawet w rosyjskim filmie historycznym "1612".
– Żebrowski dostał wielką szansę na początku kariery. Skrzetuski i Pan Tadeusz nie były to co prawda role wybitne, z punktu widzenia sztuki raczej mało znaczące, przeciętne, ale otworzyły mu wiele drzwi – ocenia Kot. – On tej szansy nie wykorzystał. Niezwykle daleko mu było do kreacji, jaką stworzył na przykład Daniel Olbrychski w "Potopie". Niektóre kwestie Olbrychskiego wygłoszone w "Panu Wołodyjowskim" na długo weszły do kanonu. Czy pamiętamy coś Żebrowskiego? Nie – dodaje.
Szansę zaistnienia w innym repertuarze stworzyła mu Magdalena Piekorz, która zaangażowała go w swoim głośnym filmie "Pręgi". Żebrowski otrzymał dzięki tej kreacji Złotą Kaczkę za najlepszą męską rolę roku.
Ocenę lepszą niż Wiesław Kot wystawia Żebrowskiemu Bartosz Czartoryski, także krytyk i bloger naTemat. – Szczerze mówiąc, tak na szybko, nie przypominam sobie jego wyjątkowo koszmarnej roli. Na korzyść Żebrowskiego działa to, że nie mieliśmy okazji oglądać go w produkcjach o naprawdę niskim poziomie artystycznym, jakie zdarzały się na przykład Piotrowi Adamczykowi; ba, nawet z "Wiedźmina" udało mu się wyjść obronną ręką. Nie dał się również jednoznacznie zaszufladkować, jak niegdyś Bogusław Linda, który długo walczył z wizerunkiem twardziela, lub Tomasz Karolak - kiedy słyszymy, że gra w jakimś filmie, myślimy o komedii. – mówi.
Serialowo
Zdaniem Bartosza Czartoryskiego Żebrowski jest mistrzem w kreowaniu własnego wizerunku. – Jawi się jako aktor bardzo mocny, męski, twardy, a przy tym romantyczny, noszący w sobie melancholię – mówi. – Do tego stopnia, że widzowie zaczęli wymagać od niego wcielania się w pewien typ postaci, zapominając, że jest aktorem z zawodu, który pewne propozycje przyjmuje się też ze względów czysto praktycznych, materialnych.
Nie jest to jednak do końca wina samej widowni. Sam Żebrowski jest bowiem znany w środowisku jako obrońca starej szkoły, który z pogardą wyraża się o aktorach uprawiających zawód bez kierunkowego wykształcenia, grających w serialach. W 2008 roku zarzekał się też, że nie zagra w telewizyjnym tasiemcu: "Gwiazda telenoweli byłaby bezradna na scenie Teatru Narodowego w monologu Szekspira. Tak samo ja jestem bezradny w monologu serialowym".
"Dla mnie to protekcjonalne przykryte kompleksami hasło: "Pisarze do piór, a operatorzy do kamer". Nie znam faceta, ale jak przeczytałam cały wywiad, w którym opluwa swoje środowisko, opowiada, że się izoluje i twierdzi, że nie gra w serialach, bo grać w nich nie potrafi, to ręce mi opadły. Zresztą nie tylko mnie, bo czytaliśmy ten tekst na planie i cała ekipa była zażenowana. Dżentelmen nie mówi takich rzeczy kobiecie. Kompleksy, po prostu kompleksy... On jest chyba jedyną osobą w branży, która ma problem z aktorami bez szkoły aktorskiej" – powiedziała o nim Anna Przybylska.
Nie dziwi więc oburzenie, wywołane tym, że Żebrowskiego można oglądać w serialu "Na dobre i na złe". – W serialu jest na dobrym poziomie. To jest miejsce dla niego – przekonuje jednak Wiesław Kot.
Obrońca
Michał Żebrowski jest jednak zdania, że dobre aktorstwo niekoniecznie trzeba uprawiać w teatrze. Jako przykład w rozmowie z Filmweb.pl podał Meryl Streep, która w komercyjnym "Mamma Mia", wykonując przebój Abby zagrała w "szekspirowski sposób".
Sam aktor stara się łączyć dobre aktorstwo z komercją także w swoim stołecznym Teatrze 6. Piętro. Pierwszym spektaklem była tam sztuka, gdzie główną rolę zagrał Kuba Wojewódzki.
Żebrowski jest przy tym zaciekłym krytykiem państwowych teatrów. "W teatrze komercyjnym, czyli państwowym, dyrektor siedzi na ciepłej posadce za pańskie i moje pieniądze – powiedział Michał Żebrowski w jednym z wywiadów [za: plotek.pl]. "Potem, bez żadnej weryfikacji, czy na spektakl przyjdzie dwieście czy dwadzieścia kompletów widzów, i tak dostanie pieniądze na kolejny rok działalności" – mówił.
Tomasz Karolak, który także prowadzi teatr w Warszawie odpowiedział mu: "Teatr Michała nastawiony jest na kompletnie innego widza. Mnie – jak mi się wydaje – jest bliżej do Krystyny Jandy niż do Michała Żebrowskiego czy Emiliana Kamińskiego.