W środę jednym z głównych punktów trwającego od kilku dni Campusu Polska było spotkanie z Rafałem Trzaskowskim i Donaldem Tuskiem. Obaj liderzy nie unikali trudnych pytań publiczności. Jedno z nich dotyczyło Romana Giertycha na liście KO w Świętokrzyskiem. Szef PO postawił sprawę jasno.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W trakcie jednego z pytań ktoś rzucił w kierunku Tuska, żeby ten "wytłumaczył się z Giertycha". Lider PO podjął rękawicę i postanowił odpowiedzieć.
– Na początku tego spotkania prosiłem o zaufanie zwłaszcza w sprawach, które nie budzą entuzjazmu. Powiedziałem wam, i temu chcę się poświęcić, bo mam kapitalne partnerki i partnerów wokół siebie, pracujących ze mną, którzy naprawdę świetnie zadbają o naszą wspólną przyszłość. Ja muszę wziąć na siebie tę ciemniejszą stronę polityki. Mam dosyć mitów i legend, jak wspaniale jest przegrywać. Jakie to jest arcypolskie powstać i przegrać. Nie chcę wam tego zafundować – zaczął Tusk, po czym sala nagrodziła go brawami.
– Z Giertychem sprawa jest prosta. Kiedy Kaczyński uciekł przede mną, bo przecież wszyscy wiemy, że tak jest, i chciał się schować w góry świętokrzyskie, Giertych pisze do mnie: Będę miał dla niego dużo niespodzianek, mógłbym się zdecydować, dopadnę go, nawet z ostatniego miejsca. Moja kalkulacja była prosta. Jestem w sytuacji lidera partii, która nie ma ich pieniędzy, nie mam ich telewizji, nie ma ich podsłuchów, ale jakbyśmy je mieli, to nigdy byśmy ich nie stosowali. To jest ta sama lekcja, co właśnie tamtej "Solidarności" z Lechem Wałęsą. Trzeba być bezwzględnym, skutecznym, szybszym, szukać manewrów, szukać forteli i nie dać im odpocząć – tłumaczył Tusk.
Zwrócił się do publiczności i zapytał ją, czy czuje dyskomfort związany z obecnością Giertycha na liście KO?
– Powiem wam, że ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński. No ludzie, rachunek jest prosty. Roman Giertych nie będzie wpływał na naszą politykę dotyczącą edukacji czy praw Kobiet. On ma swoje poglądy, a ja nie chcę, żeby ktoś je zmieniał. On dzisiaj publicznie zadeklarował, a wcześniej zobowiązał się wobec mnie, że jeżeli wejdzie do parlamentu i będziemy go chcieli ze sobą, to będzie głosował zgodnie z dyscypliną partyjną – wyjawił lider PO, a sala nagrodziła go brawami.
Zdradził też, że Giertych obiecał mu, że prędzej złoży mandat, niż złamie dyscyplinę partyjną.
Giertych o aborcji
Przypomnijmy, że parę godzin wcześniej na temat swoich poglądów wypowiedział się sam Roman Giertych. W swoim oświadczeniu na platformie X przyznał, że nie zmienia swoich poglądów względem aborcji.
"Uważam aborcję za coś złego, choć czasem dopuszczalnego (np. stan wyższej konieczności). Uważam wyrok Przyłębskiej za nieistniejący, zły, głupi i mający wyłącznie tragiczne skutki. Tragedia ta dotknęła kobiety, ale także zmieniła poglądy dużej części społeczeństwa. W wydaniu tego wyroku uczestniczyły osoby nieuprawnione, więc prawnie go nie ma. Tak naprawdę wydał go Jarosław Kaczyński" – zaczął swój wywód Giertych.
"Nie każda aborcja musi być penalizowana. W tym zakresie odsyłam do zamieszczonego wyżej artykułu mego stryja Wojciecha Giertycha - Teologa Domu Papieskiego już dwóch papieży, który słusznie pisze, że zakres tej penalizacji to sprawa do rozumnego dyskursu i odpowiedzialności polityków. Moim zdaniem są takie aborcje, które absolutnie powinny być penalizowane (chociażby skrajny i ostatnio głośny pomysł niektórych kandydatów Lewicy na aborcję przy porodzie) i takie, które z pewnością nie powinny być penalizowane. Zakres tej penalizacji moim zdaniem najlepiej oddaje wyrok TK wydany przed laty przez nestora obecnej opozycji prof. Andrzeja Zolla. Był to funkcjonujący kompromis, który nikogo nie zadawalał, ale trwał i chronił nas przed konfliktem o te kwestie. Niestety ten kompromis został zburzony przez Kaczyńskiego" – dodał mecenas.
Jego zdaniem zbliżające się wybory parlamentarne "nie dotyczą usuwania ciąży, tylko usuwania grupy łamiących Konstytucję złodziei od władzy". Zauważył, że jak to "usunięcie" się nie uda, to dyskusje światopoglądowe będą prowadzili Czarnek i Rydzyk.
"Donald Tusk jest przywódcą opozycji i tylko on może wygrać z PiS. Nikt inny nie ma na to żadnych szans. Umówiłem się z przewodniczącym Donaldem Tuskiem na określoną pracę, którą mam wykonać jako kandydat do Sejmu. Tak jak sam powiedział różnimy się poglądami, lecz mamy wspólną rzecz do wykonania - odsunięcie PiS od władzy, a ja podjąłem się kandydowania przeciwko prezesowi PiS. Tę walkę podejmuję dla kraju, ale i dla moich dziewczyn" – wyjaśnił Giertych.
"Jak wczoraj powiedziała moja córka Karolina: mam w domu cztery kobiety i nikt mnie nie prześcignie w walce o ich prawa, o ich komfort, bezpieczeństwo, o to, aby państwo o nie jak najlepiej dbało i żeby żaden plugawy policjant czy prokurator nie wchodził w ich sprawy intymne. Po wyborach, jeżeli zostanę wybrany, to będę lojalnym i przestrzegającym dyscypliny członkiem klubu. To jest oczywiste, gdyż polityka to gra zespołowa" – zadeklarował mecenas, czym zasugerował, że nie będzie wyłamywał się z ewentualnego głosowania ws. liberalizacji prawa aborcyjnego w przyszłym sejmie.