67 letni Szwajcar jest właścicielem jednej z większych europejskich firm wydawniczych. W Polsce właśnie wychodzi na rynek jego Harpers's Bazaar - ekskluzywne pismo o modzie. Jürg Marquard zaryzykował proponując luksusowy tytuł w czasach, gdy wszyscy trzymają się za portfel. Liczy, że wygra, ale przyznaje że łatwo w Polsce już było. - Eldorado skończyło się dekadę temu - mówi człowiek, który na prasie zarobił duże pieniądze. Ale też sporo stracił. Może dlatego dość ostrożnie rozwija swoje tytuły w internecie.
Jak idą Pana interesy w czasach, gdy wszyscy wydawcy skarżą się, że papier umiera?
Na szczęście od wielu lat nie jestem już w biznesie prasy codziennej. Teraz zajmuję się tylko magazynami, a ta część rynku radzi sobie dużo, dużo lepiej. W Polsce otwieramy właśnie nowe pismo, czyli Harper's Bazaar. Tym samym otwieramy nowy segment rynku.
Luksusowy. Po 11,90 złotych miesięcznie. Skąd wiara, że to już czas?
Harper's Bazaar to najbardziej luksusowy miesięcznik z dostępnych w Polsce. Do tej pory nikt w Polsce nie próbował zajmować się tym segmentem. My próbujemy razem z naszym strategicznym partnerem, czyli firmą Hearst. 15 lat temu wspólnie uruchomiliśmy Cosmopolitan. Od tego czasu wielokrotnie rozmawialiśmy nad otwarciem Harper's Bazaar. Za każdym razem, gdy wydawało nam się, że jesteśmy gotowi, coś się działo. Albo kryzys gospodarczy, albo inne nieprzewidywane sytuacje. A my odkładaliśmy decyzję. Aż powiedzieliśmy: czas znów nie jest idealny, ale po prostu to zróbmy. Nie analizujmy tego aż tak głęboko, po prostu zacznijmy. Na razie wygląda to obiecująco. Ku mojemu pewnemu zaskoczeniu mamy w pierwszym numerze ponad 60 stron reklam.
Dlaczego wierzy Pan, że dziś – w kryzysie gospodarczym, gdy ludzie mają mniej a nie więcej, gdy chcą wydawać mniej, a nie więcej, czas jest dobry na pismo tak luksusowe?
Uważam, że w Polsce zawsze ten luksusowy segment istniał. Po prostu nie miał swojego medium. A Harper’s Bazaar to tytuł wyjątkowy. Biblia mody, ale również pismo otwarte na świat kultury, sztuki. Reklamodawcy czekali na taki medium. Dlatego uważam że to właściwy ruch.
Robi Pan pismo dla reklamodawców czy czytelników?
Osobiście uważam, że czytelnicy przyjmą to dobrze. Zrobiliśmy głębokie badania. Oferujemy naprawdę wyjątkowe treści. Redaktor naczelna jest gotowa na premierę. Na koniec dnia oczywiście zobaczymy jak będzie. Gdy zaczyna się coś nowego, to zawsze jest element hazardu. Wydrukowaliśmy 100 tysięcy kopii pierwszego numeru. Spodziewam się, że sprzedamy co najmniej połowę.
Ile porażek ma Pan na swoim koncie?
Porażek? Moją największą był Harper's Bazaar w Niemczech. Wypuściłem go na rynek, gdy Vogue był na nim już 15 lat. Jego pozycja była tak ugruntowana, że nie mogłem się przebić. Musiałem się wycofać. Tym razem – w Polsce – to ja jestem pierwszy na nowym rynku. Mój partner Hearst ma olbrzymie „know how” i doświadczenie w prowadzeniu takich projektów.
Jest Pan ponad 20 lat na polskim rynku. Jak się zmieniał w tym czasie?
Na początku to był tylko rynek czytelników. Nie było międzynarodowych reklamodawców, utrzymywaliśmy się ze sprzedaży egzemplarzowej. Było dość łatwo. Konkurencja była ograniczona. Ja byłem jednym z pierwszym. Wprowadziłem „Dziewczynę”, „Popcorn”. Było tak łatwo... Prawie nie mieliśmy zwrotów. Szło nam świetnie.
Potem?
Potem wszedłem na Węgrzech w rynek prasy codziennej. Udało mi się, więc ten sukces chciałem powtórzyć w Polsce. Kupiłem bardzo dużą drukarnię w Katowicach. Wtedy zrobiło się ciężko. Musiałem ją zrestrukturyzować, wymienić wszystkie maszyny, zwolnić bardzo wiele osób. Tam pracował 2000 osób. Potem kupiłem dziennik sportowy i odkryłem, że są dwa inne, które muszę kupić, żeby ograniczyć konkurencję. Chciałem je połączyć, co okazało się trudne. Potem zacząłem kupować kolejne gazety codzienne w tym Ekspres Wieczorny. Okazało się, że zarządzenie nimi, zarabianie było bardzo, bardzo trudne. To był bardzo trudny okres dla nas. Musieliśmy zamknąć Express w 1999 roku. Potem uruchomiliśmy Cosmopolitan, a ja przesunąłem się do branży magazynów. Po jakimś czasie postanowiłem w Polsce skoncentrować się tylko na nich.
I?
Czuję się dobrze, ale sytuacja z roku na rok jest coraz trudniejsza. Pojawia się coraz więcej konkurencji. Każdy sądzi, że Polska to Eldorado ponieważ jest największym krajem w tej części Europy, w którym warunki prawne i finansowe do prowadzenia biznesu są bezpieczne.
A to jest naprawdę Eldorado?
Nie. Eldorado skończyło się 10 lat temu Teraz to jest bardzo konkurencyjny rynek. Jest bardzo wysoka presja cenowa.
Kim jest nabywca Harper's Bazaar?
To jest na pewno kobieta, mieszkanka dużych miast z wyższym wykształceniem. Niekoniecznie pracująca. To co jest istotne to stan umysłu – pewien rodzaj otwartości na świat. Rodzaj wrażliwości, poszukiwań, inspiracji. Niekoniecznie brak zasobnego portfela będzie ją limitował. Uważam że czytelnicy zawsze czekają na interesujące pismo, takie które jest w stanie ich uzależnić.
Decyzje biznesowe podejmuje Pan z serca czy z umysłu – z analiz, badań potrzeb?
I z serca i z głowy. Ja raczej kieruję się instynktem, niż czystymi liczbami. Oczywiście nie można być ślepym, nie można być głupim i lekceważyć Excela. Trzeba to umieć łączyć. W każdym kraju w którym działamy muszę mieć zespół z pasją, który lubi robić nowe rzeczy, a jednocześnie jest odpowiednio doświadczony, by pasję łączyć z wiedzą.
Dlaczego wiele Pana magazynów nie ma strony w internecie? Pana portfolio internetowe w Polsce jest znacznie skromniejsze niż portfolio prasowe.
To prawda. W Polsce moja obecność w internecie jest nieco mniejsza niż na innych rynkach. Jednak kilka naszych magazynów ma strony w internecie, prowadzimy kilka projektów internetowych takich jak milionkobiet.pl. Problem polega na tym, że bardzo trudno jest zarobić w internecie na stronach magazynów. Dziewięć miesięcy temu kupiliśmy serwisy kozaczek.pl i zeberka.pl. W tym roku co 3 miesiące chcemy uruchamiać nowy serwis. Będziemy szukać pomiędzy nimi synergii.
Harper's Bazaar to prestiżowy tytuł modowy, kozaczek.pl nie jest w najmniejszym stopniu prestiżowy. Ma pan w portfolio zupełnie sprzeczne ze sobą marki.
Nasze tytuły odpowiadają na różne potrzeby. Nawet kobiety, które chodzą w haute couture, czasem lubią plotki. To dwie różne strony kobiety. Sam lubię poczytać pieprzne plotki tak jak intelektualne książki.
Dlaczego nie ma w Polsce prestiżowego pisma dla mężczyzn?
Rozmawialiśmy o tym w firmie wielokrotnie. Sądzimy, że może być na nie przestrzeń. Nie na duży tytuł. Na coś mniejszego, ale jednocześnie pozycjonowanego wyżej niż Playboy. Intelektualnie przygotowujemy się do rozważań o uruchomieniu czegoś nowego. Być może kiedyś zrobimy ten krok.
Ile Pan czasu daje nowemu magazynowi zanim Pan interweniuje, wkracza, zamyka.
Ani rok, ani 20 lat. Jeśli tytuł nie radzi sobie dobrze po 3 latach, to musisz coś zmienić. Jeśli po 5 latach nie działa dobrze – musisz zapytać siebie, czy kontynuowanie ma sens.
Co Pan w najbliższych latach planuje w internecie ze swoimi magazynami. Możliwości monetyzacji niekoniecznie dramatycznie się poprawią.
Kiedy nasycenie tabletów będzie większe niż dziś, w co bardzo wierzę, wówczas aplikacje magazynów będą odgrywały znaczącą rolę. Mamy bardzo dużo materiałów, które będziemy mogli pokazywać: filmy i zdjęcia zza kulis na przykład. I wierzę, że w przyszłości będziemy sprzedawać dużo magazynów na tablety i na mobile. Sądzę, że telefony i tablety jakoś się ujednolicą, staną się jednym urządzeniem. Moja wiara, muszę to dodać, nie dotyczy całego rynku, wszystkich magazynów. Niekoniecznie czytelnicy będą chcieli kupować na tablety tanie, plotkarskie pisma. Mam na myśli pisma prestiżowe. Oczywiście niekoniecznie tylko nasze.
Nasz rynek mody wzbogacił się o niezwykły magazyn. Inauguracja polskiego wydania najstarszego na świecie pisma o modzie (od 1867r.) Harper's Bazaar, która odbyła się wczoraj w Muzeum Narodowym podkreśliła ideę magazynu - inspirowanie i wnoszenie nieustannie nowej energii(...) CZYTAJ WIĘCEJ