
Najnowsza premiera Teatru 6.piętro wyzwala sporo emocji. Bo choć “edukując RITĘ” to sztuka napisana ponad 40 lat temu, to pytania, jakie zadaje sobie główna bohaterka, nigdy nie przestały pojawiać się w głowach kobiet. Czy jestem dość dobra? Czy sobie poradzę? Czy mam prawo chcieć więcej? O tym, jak rozstrzygać powyższe dylematy na swoją korzyść rozmawiamy z Dorotą Czekaj, prezeską i współzałożycielka Sieci Przedsiębiorczych Kobiet.
Jakie emocje wywołuje w pani historia Rity - fryzjerki, wiodącej zwykłe, poukładane życie, która w pewnym momencie stwierdza: “To nie dla mnie, chcę czegoś więcej”.
Można powiedzieć, że podobne emocje towarzyszą mi od dziesięciu lat, czyli odkąd zaczęłam rozwijać Sieć Przedsiębiorczych Kobiet, jako jedna z jej współzałożycielek.
Te dziesięć lat temu nie bardzo wiedziałam, w którą stronę pójść. Po dwóch dekadach pracy w międzynarodowej korporacji moje stanowisko zostało nagle zredukowane. Wtedy wydawało mi się, że zostałam z niczym. Nie znałam innej rzeczywistości niż ta, którą wyznaczała moja ówczesna kariera. Weszłam na rynek pracy w latach 90., kiedy Polska zaczęła otwierać się na globalne korporacje. Byłam jednym z pierwszych pracowników, zatrudnionych w jednej z najbardziej znanych firm kosmetycznych.
Praca w korporacji to była ciekawa, ale i bezpieczna przygoda, bo przebiegała w otoczeniu reguł schematów i zasad, jakimi rządzą się takie organizacje. Byłam przekonana, że to jest moje miejsce: że będę pracować w tym miejscu do emerytury. Dzisiaj to raczej nie do wyobrażenia, ale taki był tok myślenia w tamtych czasach. Dlatego nagłe zwolnienie mocno podcięło skrzydła.
Ale przecież miała pani doświadczenie, mogła spokojnie “przeskoczyć” do firmy o podobnym profilu.
To wydawałoby się naturalne, prawda? Ale we mnie w tamtym momencie coś pękło. Oczywiście, doceniam to, co korporacje dają młodym pracownikom i pracowniczkom: sama nabrałam dzięki tej pracy mnóstwo doświadczenia. Ale w tamtym momencie postanowiłam, że jeśli mam o coś zawalczyć, to już na pewno o coś swojego: tak, żeby nikt mi już tak po prostu nie podziękował za pracę.
Skąd pojawił się pomysł na Sieć Przedsiębiorczych Kobiet?
Razem z koleżankami szukałyśmy takiego miejsca, gdzie mogłybyśmy się zainspirować, uzyskać pomoc w tworzeniu własnej firmy. Kiedy zaczynałam, wydawało mi się, że własny biznes to nic prostszego: przecież jest tyle różnych możliwości, pomysłów do zrealizowania. Ale kiedy zaczęłam przyglądać się temu bliżej, pojawiła się masa pytań, wątpliwości. Bardzo brakowało zaplecza, do którego byłam przyzwyczajona w poprzedniej firmie: możliwości konsultacji pomysłów czy wsparcia merytorycznego.
Okazało się, że podobne problemy ma wiele kobiet wokół mnie: chcą coś robić, ale nie wiedzą jak. Z drugiej strony były też kobiety, które już po osiągnięciu pozycji mówiły, że chciałyby pomagać innym kobietom. Powody były z reguły dwa: albo dlatego, że im samym było bardzo trudno dojść na szczyt, albo po to, aby odwdzięczyć się za pomoc, którą same kiedyś otrzymały.
Statystycznie tylko jedna trzecia firm w Polsce jest zakładana i prowadzona przez kobiety. Mamy trudniej, to prawda. Ale dlaczego? Jedną z barier jest fakt, że posiadamy tendencję do zaniżania własnych kompetencji, do braku wiary we własne siły - to jest zjawisko potwierdzone badaniami.
Drugą barierą jest brak wsparcia otoczenia. Nasi bliscy, często z troski, odwodzą nas od biznesu. Pytają: “Jesteś pewna, że sobie poradzisz? Przecież to takie skomplikowane”. Nierzadko chcą dobrze, ale takie argumenty nie dodają odwagi do działania.
Trzecią barierą jest to, że prowadzenie firmy rzeczywiście jest trudne - aby robić to dobrze, potrzeba rzetelnej wiedzy, doświadczenia, umiejętności.
Chęć pokonania tych trzech barier legła u podstaw utworzenia Sieci, organizacji dla kobiet przedsiębiorczych, kobiet, w których życiu coś się zmienia. Naszymi głównymi wartościami są: wiedza, wsparcie i współpraca, a podstawowym narzędziem działania mentoring biznesowy.
Wspomniała pani, że kobiety “mają trudniej”. Ale czy to nie jest tak, że zmiana zawsze jest trudna - niezależnie od tego, czy startuje się z nowym biznesem, czy, jak Rita, wchodzi w świat wysokiej literatury?
Oczywiście, że tak. Wielu osobom wydaje się, że własna firma oznacza więcej czasu dla siebie, lepszy work-life balance. Życie pokazuje, że nie do końca tak jest. Aczkolwiek wiele osób, które założyły swoje firmy, nawet ponosząc porażki, nie rezygnują z tej ścieżki. To jest zupełnie inny rodzaj pracy: ciężki, ale jednak na własnych zasadach. Jasne, trzeba dostosować się do rynku i okoliczności, ale kiedy już nabędzie się niezbędną wiedzę, taka forma daje, mimo wszystko, ogromną niezależność.
Czy strategia wywracania życia do góry nogami - taka, jaką stosuje Rita, to jest dobra strategia biznesowa? Czy jako mentorka zachęcałaby pani główną bohaterkę do pogoni za marzeniami, czy raczej gasiła jej entuzjazm?
Dzisiaj bym zachęcała, ale kilkanaście lat temu pewnie byłoby inaczej. Nawet samej siebie nie dopingowałabym wtedy do takiej zmiany. A dzisiaj, zamiast w korporacji, pracuję w organizacji pozarządowej, wybrałam zupełnie inną ścieżkę. Ale czuję się spełniona i mam przekonanie, że właśnie wtedy, 10 lat temu, pomimo trudności, to był dobry moment, aby takiego zwrotu dokonać. To nie była zmiana zaplanowana, fakt, ale tak czy inaczej, musiała jej towarzyszyć odwaga, żeby nie wejść ponownie na utartą ścieżkę, tylko zbudować coś własnego.
Z dumą patrzę na dziewczyny, które przychodzą na spotkania Fundacji z pomysłami, które nierzadko są bardzo dalekie od ich wykształcenia czy tego, co wcześniej robiły. Niemniej jednak te kobiety są gotowe, żeby coś zmienić w swoim życiu - to widać po tym, z jaką pasją, zaangażowaniem mówią o swoich marzeniach. I jeśli tylko ta pasja jest później poparta ciężką pracą, przynosi niesamowite efekty w postaci firm genialnie rozwijających się na rynku.
“edukując RITĘ” wystawiono po raz pierwszy w latach 80. Pani zaczynała pracę w latach 90. Jak wtedy wyglądała pozycja kobiety w korporacji?
Zaczynałam w wielkiej kosmetycznej korporacji, dopiero wtedy wchodzącej na polski rynek. Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz widzę, jak trudno było się przebić kobiecie. I to nie było nawet ukrywane: do awansu w pierwszej kolejności rozpatrywani byli mężczyźni.
Dodatkowo, pracując na wysokich stanowiskach miałam nieproporcjonalnie niższe zarobki od mężczyzn. Wyrównanie tej luki nie było łatwe, bo cały czas słyszałam argumenty typu: “Przecież byłaś w ciąży”. Tak, ale czy to znaczy, że nie pracowałam? Wręcz przeciwnie.
Łatwiej walczyć o swoje, kiedy ma się przed sobą dobry wzorzec?
Zdecydowanie. Między innymi dlatego organizujemy cykl spotkań pod hasłem “Be the change”, podczas których kobiety opowiadają o swojej drodze. Mówią o porażkach, sukcesach. Inspirują, pokazują swoją siłę, dodają odwagi. Osobista historia jest bardzo ważnym czynnikiem pchającym do zmiany.
Wspomniała pani o mentoringu. W sztuce Rita również ma mentora - Franka. Ich relacja z czasem zaczyna się zmieniać - tak, że pod koniec sztuki mamy wątpliwości, czy to Frank pomaga Ricie, czy jednak na odwrót. A jakie cechy decydują o tym, że ktoś jest dobrym mentorem w biznesie?
To sprawa bardzo indywidualna. Bardzo ważne jest tu dopasowanie charakterologiczne. Mentor lub mentorka musi umieć słuchać i wyczuć, czego potrzebuje mentee. Czasem mentorka będzie zachęcać do działania, dyscyplinować, a czasem poklepie po ramieniu, zadziała w sposób miękki. Ważne, aby dostosować narzędzia do potrzeb.
Nawiązując do “edukacyjnego” tytułu sztuki, jaka jest najcenniejsza lekcja biznesowa, jaką pani odebrała?
W biznesie nie zawsze jest różowo. Czasem pojawiają się przeciwności, rywalizacja - trzeba więc przygotować się na to, że nie wszystkie lekcje do odrobienia będą łatwe W biznesie nie można odpuszczać podstaw, czyli finansów. Musimy wiedzieć, co dzieje się w naszej firmie. Jasne, możemy zatrudnić pracowników, którzy sprawniej działają w tym obszarze, ale rękę na pulsie trzeba trzymać zawsze.
Druga kwestia to relacje. Warto być ufnym - dobrze nastawionym do ludzi, otwartym na współpracę. Poznawanie nowych ludzi, networking, nawiązywanie relacji - to często cenniejszy zasób, niż specjalistyczna wiedza, która być może za kilka lat się zdezaktualizuje.
