Plotki w miejscu pracy irytują co czwartego szefa. Amerykański menadżer firmy związanej z PR znalazł na to sposób. W swoim miejscu pracy wprowadził zakaz plotkowania, a tych, którzy się nie dostosowali, zwolnił. Złoty sposób na poprawę atmosfery?
"Miałem problem z plotkami w biurze. Zorientowałem się, że ludzie przestają mówić, kiedy przechodzę korytarzem, czasem grupa ludzi zamykała drzwi do pokoju bez wyraźnego powodu" – mówił Sam Chapman w rozmowie z chickagowskim WGN Radio. Menadżer miał z tym tak duży problem, że w swojej firmie postanowił wprowadzić bezwzględny zakaz plotkowania. Po roku przyznał, że firmie powodzi się znacznie lepiej: rozrosła się siatka klientów, przybyło pracowników i poprawiła się atmosfera w pracy. Zakazy złotym sposobem na powodzenie firmy?
Zwolnieni za plotkę
Sytuację Chapmana przywołali autorzy wydanej na polskim rynku książki "Drogowskazy dla duszy" (wyd. WAM). Sam menadżer opisał ją w publikacji "No gossip zone", gdzie opowiedział o swoich doświadczeniach z biurowym plotkowaniem i zdradził krok po kroku, jak się z nim rozprawił.
Chapman przyznał, że zaczął od siebie. Jego sposobem na zerwanie z plotką było wyjaśnianie jej na bieżąco z tymi, o których plotkował. "Kiedy omawiając z partnerem sprawy firmy, mówię coś negatywnego o którymś z pracowników, zaraz po rozmowie idę do niego i mówię: Michelle, podczas rozmowy powiedziałem o tobie to i to. Chciałbym, żebyś ty też wiedziała o moich uwagach" – tłumaczył w jednym z wywiadów, dodając, że to samo zalecił też swoim pracownikom.
"Politykę przeciw plotce" obwieścił pracownikom na spotkaniu, podczas którego wytłumaczył zarówno przyczyny takiej decyzji, jak i konsekwencje, które mogą spotkać pracownika za niedostosowanie się do nowej strategii. A te były poważne: za plotkowanie o kolegach z pracy groziło zwolnienie.
Nie mówimy wprost
Chapman w swojej firmie zwolnił dwóch pracowników, których w wywiadach nazwał "szkodliwymi plotkarzami". Osoby te, mimo ostrzeżeń nie chciały zrezygnować z wymieniania się uwagami o innych pracownikach. "Mieli problem z grą zespołową" – powiedział. Menadżer przyznaje, że dziś rozmowa o "Polityce przeciw plotce" jest ważną częścią każdej jego rozmowy kwalifikacyjnej.
"Irytujące są plotki dotyczące szefa, jego rodziny i znajomych, ale również historie dotyczące kolegów z pracy. Wszystkie opowiadane półszeptem w kuchni lub na korytarzu. Szepty oczywiście znacząco milkną, kiedy szef lub obmawiana osoba znajduje się w pobliżu" – pisała w naTemat Marta Pawłowska.
– Plotka zaczyna się od tego, że nie chcemy powiedzieć komuś czegoś wprost. Na końcu jednak nie wiadomo już, co jest prawdą – mówi psycholog biznesu Izabela Kielczyk i dodaje, że problem z tym najczęściej występuje w żeńskich zespołach. – Kobiety od dziecka są uczone, żeby "były grzeczne i nikogo nie uraziły". Dlatego otwarta informacja zwrotna sprawia im problem – dodaje.
Jak jednak przyznaje Izabela Kielczyk, szefowie bardzo często nie pozostają tu bez winy. Jedni, zamiast porozmawiać z pracownikiem wprost o ich błędach, organizują ogólne spotkanie, na którym piętnują problem spóźniania się w firmie i wymyślają kolejne konsekwencje. – Albo wręcz premiują plotkarstwo, zapraszając pracownika do gabinetu z prośbą: no to opowiadaj, co się dzieje.
Przyjaźń i kochanie
Plotkowanie to jednak niejedyny problem relacji w firmie. – Czasem źle kończy się też zwykła przyjaźń. Oczywiście w niektórych sytuacjach może ona nakręcać kreatywność, ale w innych jest zagrożeniem. Szczególnie, kiedy przyjacielem jest szef – ocenia Izabela Kielczyk. – Od przyjaciela trudniej jest wyegzekwować terminowość, trudniej jest go upomnieć. Kiedy przyjaciel zawali projekt, będzie oczekiwał zrozumienia. Czasem trudniej jest też zmusić go do wykonywania obowiązków, "bo przecież mnie nie zwolnisz, skoro się przyjaźnimy".
Psycholog jednak przekonuje, że najtrudniejsze i najbardziej destrukcyjne dla zespołu są biurowe romanse. Jeśli romansuje szef, bardzo często zaczyna faworyzować swojego partnera. – Romanse pracowników potrafią natomiast podzielić całe firmy. Szczególnie, kiedy kochankowie się pokłócą, zdarza się, że jedną z osób w obronę biorą konkretne działy, a drugą – inne. Zaczyna się biurowa wojna – mówi Izabela Kielczyk, a potwierdza Anna, która ma za sobą związek w dużej korporacji:
– Mimo że firma była duża, wpadaliśmy na siebie na korytarzu. Nasze rozstanie było burzliwe, więc zdarzało się, że zaczynaliśmy się spierać podczas takiego przypadkowego spotkania. Awantury słyszeli wszyscy koledzy – wspomina.
Michał (związek w firmie medialnej): – Siedzieliśmy w jednym pokoju. Dopóki byliśmy razem, udawało nam się nie okazywać uczuć, podchodzić do tego profesjonalnie. Kiedy po roku się rozstaliśmy, atmosfera w dziale zgęstniała na długi czas.
– Aby rozbroić taką bombę potrzeba bardzo zdolnego szefa. To nie zawsze się udaje – podsumowuje Izabela Kielczyk.