Czy mam przyjść na wizytę kontrolną? – Tak, chętnie jeszcze raz zobaczę Pani kolano – powiedział lekarz opatrujący swoją pacjentkę. Seksistowskie teksty, puszczanie oczka, czy zaproszenie na kawę, to swego rodzaju w polskich miejscach pracy. Jak daleko można się posunąć, w byciu "miłym" podczas "służby"?
Gdy samotny człowiek zbyt dużo pracuje, to często nie ma czasu, aby kogoś poznać. Praca staje się często miejscem, w którym realizuje wszystkie swoje życiowe aktywności. Są nawet ludzie, którzy chodzą do pracy "dla towarzystwa". Niektórzy jednak za mocno biorą sobie do serca dobre kontakty z ludźmi w miejscu pracy, przekraczając przy tym granice przyzwoitości. Czasem wręcz wykorzystują swoją dominującą pozycję, aby po prostu kogoś poderwać.
Komu wypada podrywać w pracy?
– Generalnie nikomu nie wypada – uważa psycholog biznesu Leszek Mellibruda. Podkreśla on, że wszelkie kanony zawodowe mówią o tym, że należy zachować złotą zasadę nie mieszania życia zawodowego z prywatnym. – To niezwykle trudna sprawa, aby stłamsić pewne nasze instynktowne i osobowościowe motywy – podkreśla psycholog.
Niemalże każdej kobiecie zdarzyło się być podrywaną przez urzędnika, policjanta czy nawet lekarza. Taki "podryw" przydarzył się między innymi Ilonie, mieszkance Warszawy. Jej pasja, czyli narciarstwo kosztowało ją utratę zdrowia. Podczas ferii zimowych naderwała wiązadła i trafiła do szpitala. Lekarz od początku był bardzo miły i sprawiał wrażenie, jak by usiłował ją poderwać. Gdy zapytała, czy ma się zjawić następnego dnia na kontrolę usłyszała – Tak, chętnie jeszcze raz zobaczę pani kolano. Ilona twierdzi jednak, że nie poczuła się szczególnie dotknięta tym faktem. – Szczerze? Zrobiło mi się go trochę żal – wspomina. Na kontrolę jednak nie poszła.
Psycholog biznesu Violetta Wróblewska zwraca uwagę, iż najczęściej flirtują osoby, które wykonują zawody mocno obciążające emocjonalnie, wymagające dużej odporności na stres i dyspozycyjności. – Dość często, ale podkreślam nie zawsze, można zauważyć zależność pomiędzy flirtowaniem kobiet czy mężczyzn w miejscu pracy, a ich niezadowoleniem z wykonywanej pracy i z własnego związku partnerskiego. Osoby koncentrujące się na podrywaniu dość często w ten sposób poprawiają sobie poczucie własnej wartości i swoje samopoczucie – mówi Wróblewska.
Na złamane serce – policjant
Z nieco innym przypadkiem spotkała się Ania, także z Warszawy. Kilka lat temu została zatrzymana przez policję, gdyż złamała zakaz skrętu. Do jej samochodu podeszło dwóch policjantów, którzy od początku zachowywali się dość swobodnie. Trafili na moment, gdy Ania miała pewne problemy osobiste. Zaczęła tłumaczyć im, skąd wzięło się jej zamyślenie i złamanie zakazu. Wówczas policjanci uaktywnili się.
– Zaczęli radzić mi, jak powinnam prowadzić swoje życie, gdyż ich zdaniem źle szukałam faceta – wspomina zirytowana Ania. Po chwili posunęli jeszcze dalej. – My jesteśmy tacy fajni, może nami warto się zainteresować? – zachęcali stróże prawa. Po chwili zaproponowali też, by wsiadła z nimi do radiowozu, a oni pokażą jej "jak się jeździ".
W sądzie bez szans
– Można mówić w tym wypadku niewątpliwie o naruszeniu dóbr osobistych, godności czy dobrego imienia. Mogło dojść do naruszenia tych wartości. Taka sytuacja może nosić znamiona bezprawności – tłumaczy mecenas Krzysztof Mitoraj. Jego zdaniem, sprawa tego typu byłaby niewątpliwie kłopotliwa. – Trzeba by udowodnić, czy faktycznie doszło do naruszenia czyjejś godności – mówi prawnik.
Tyle tylko, że słowa osoby podrywanej znaczą przed sądem znacznie mniej, niż słowa policjanta, a tym bardziej dwóch policjantów. – Nie twierdzę, że na pewno sąd będzie się tym kierował, ale funkcjonariusz to osoba godna zaufania – mówi mecenas Mitoraj. Jego zdaniem, nawet jeśli kobiecie udałoby się udowodnić, że doszło do zdarzenia, to jeszcze pozostaje kwesta wykazania, że naraziło to jej dobra osobiste.
Mecenas Krzysztof Mitoraj nie pozostawia złudzeń, jakie szanse miałaby Ania, gdyby chciała wnieść sprawę do sądu. – Dla pełnomocnika byłaby to szalenie trudna sytuacja. Policjanci mogliby powiedzieć, że kobieta była pod wpływem stresu, bo dostała mandat. Dodatkowo jego kolega by zaprzeczył, że doszło do przekroczenia granic. Sprawa byłaby bardzo trudna pod względem dowodowym – twierdzi prawnik.
Gdyby udało się udowodnić przed sądem nieodpowiednie zachowanie policjantów, mogliby oni ponieść odpowiedzialność wewnętrzną, czyli "dyscyplinarkę". Możliwa byłaby też odpowiedzialność cywilna. – W swojej karierze nigdy nie miałem do czynienia z tego typu sprawą. Nie miał jej także żaden z moich kolegów – zdradza mecenas Mitoraj.
Gdzie kogoś poznać, jak nie w pracy?
Psycholog biznesu Leszek Mellibruda zauważa, że przecież bardzo wiele par poznaje się właśnie w pracy. O ile więc nie wypada podrywać podczas wykonywania obowiązków służbowych, to dla wielu osób jest to właśnie droga do poukładania swojego życia osobistego. Tyle tylko, że nie należy wykorzystywać swojego stanowiska względem osób, które są nam w jakiś sposób podległe. – Bardzo często profesjonalista działa z pozycji wyższościowej. Takie wykorzystywanie jest sprzeczne z etyka zawodową i kodeksami – zauważa Mellibruda.
Psycholog biznesu tłumaczy, że w wiele zawodów uwodzenie jest niemalże "wmontowane". – Jest to forma, która nie daje bezpośrednich korzyści osobistych. Jednak wielu szefów chce, aby sekretarka była niezwykłe miła dla kontrahentów, czy aby handlowiec zaspokajał wszystkie potrzeby swoich klientów. Profesjonalista potrafi jednak określić granice i je przestrzegać – mówi Leszek Mellibruda. Przed takim działaniem ostrzega także psycholog Violetta Wróblewska. – Warto pamiętać, że podrywanie może być sposobem manipulacji drugą osobą, w celu osiągnięcia przez manipulanta tego, na czym mu najbardziej zależy – ostrzega.
Jak zatem reagować na podrywanie? – To zależy od intuicji i zdrowego rozsądku podrywanej osoby – mówi Violetta Wróblewska – psycholog biznesu. – Czasami miło jest usłyszeć kilka dobrych słów na swój temat, ale już wdawanie się w dłuższe i głębsze rozmowy może spowodować u podrywającej osoby obniżenie koncentracji i zaniedbywanie obowiązków zawodowych – zauważa psycholog.