
Real wygrał raz, w finale Pucharu Hiszpanii. Ale w pozostałych meczach z Barceloną nie miał nic do powiedzenia. Widać było, że choć grają ze sobą dwa najlepsze kluby piłkarskie świata, to między nimi jest przepaść. Postanowiłem zadzwonić do Bartłomieja Rabija, który w środę skomentuje w Sportklubie kolejne starcie obu zespołów, tym razem w ćwierćfinale Pucharu Hiszpanii. Pytam, czy Barcelonę w ogóle da się pokonać. I jak to można zrobić.
W ubiegłym sezonie Barcelona mierzyła się z Realem we wszystkich możliwych rozgrywkach. Po dwa razy Gran Derbi odbywało się w lidze (od strony Barcelony: 5-0 i 1-1 ), Lidze Mistrzów (2-0 i 1-1), a Real triumfował jedynie w finale Pucharu Hiszpanii, po golu w dogrywce Cristiano Ronaldo. Przed obecnymi rozgrywkami Barcelona wygrała jeszcze dwumecz o Superpuchar (2-2 i 3-2), a w pierwszym ligowym starciu ograła w Madrycie Real 3-1. Teraz czas na dwumecz w Pucharze Króla.
- Przyznaję, postawił się. Ale przegrał 2-4. Poza tym, ile Betis jest w stanie taką grę wytrzymać? Mniej więcej godzinę. Słuchaj, ja komentuję też mecze Pucharu Anglii. Tam zespół z niższej ligi w meczu z faworytem biega jak najęty przez 60 minut. A ostatnie 20 to już kopanie leżącego. A wracając do Betisu, oni w poprzednim sezonie w Pucharze wygrali u siebie z Barcą. Tyle że to było w rewanżu, a wcześniej w pierwszym meczu czołg ich przejechał.
Oglądałem mecz w Canal+ słuchając radia Cadena Ser. Radia MADRYCKIEGO - muszę to podkreślić. Wypowiadali się tam ludzie związani kiedyś z Realem i trzymający kciuki za Real. Między innymi Jorge Valdano. I oni – madridistas - sami stwierdzili, że ten właśnie Real powinien skończyć mecz w najlepszym wypadku w dziewiątkę. Powinni wylecieć i Ramos, i Pepe. O właśnie, padło też stwierdzenie, że ten, kto przedłużył kontrakt z Pepe, jest jeszcze głupszy niż sam Pepe.
- Jasne. Moje słowa to takie trochę wybrzydzanie na Ferrari. Doszukiwanie się wad, niedoskonałości w czymś, co i tak jest znakomite.

