Sadfishing bywa nazywany emocjonalnym żebraniem o lajkiLudzie stosują go często w reakcji na rozstanie czy konflikt towarzyski – chcą dać znać, że to oni są ofiarąDzielenie się swoim nieszczęściem w internecie może być uzależniająceSadfishing często uprawiają nastolatkowieNa pewno masz (przynajmniej) jedną taką osobę w swoich znajomych na Facebooku czy Instagramie. Nie musisz z nią rozmawiać, by wiedzieć, co u niej słychać, zwłaszcza gdy dzieje się u niej źle. A dzieje się tak właściwie przez cały czas, przynajmniej to pokazują jej posty.
Może dodaje demotywatory o tym, jak ktoś ją skrzywdził, ale z dopiskiem, że "karma jeszcze do niego wróci". Albo udostępnia smutne piosenki z emotikonem złamanego serca czy hasztagiem #znamto. Lub gustuje raczej w planszach motywacyjnych, na których hasła przypominają jej (i wszystkim jej followersom), że "ludzie ją zawodzą", a ona "zasługuje na więcej, niż dostaje".
Może nawet czytając to, zaczynasz się zastanawiać, czy jej żale nie są skierowane do ciebie? Zachowanie polegające na ściąganiu na siebie uwagi w mediach społecznościowych stało się tak powszechne, że doczekało się własnej nazwy – sadfishing. Brzmi znajomo? Jeśli nie słyszeliście o catfishingu i reverse catfishingu to pisaliśmy o nich tutaj.
Fishing oznacza wędkowanie, ale może odnosić się także do łowienia partnera czy czyjejś uwagi. Catfishing oznacza robienie tego przy pomocy udawania kogoś, kim się nie jest. Sadfishing można więc przetłumaczyć jako "łowienie ludzi" na nasz smutek. Nie chodzi tu jednak o podrywanie, a o skupianie na sobie atencji innych osób przy pomocy epatowania w internecie naszym nieszczęściem – smutek jest tą przynętą na rybkę.
Sadfishing może przybrać wiele form – od postowania smutnych cytatów z książek czy filmów, które są jednak dość tajemnicze i trudno odczytać je bez wiedzy, co dokładnie dzieje się w życiu tej osoby po całe posty mówiące wprost o tym, jak cierpi po rozstaniu, a nawet zdjęcia jej zapłakanej twarzy. Czemu wiele osób decyduje się na publikowanie tego typu treści? I czy zasługują na przypiętą im łatkę "smutnych atencjuszy"?
Psychoterapeuci w badaniu opublikowanym w Journal of American College Health w 2021 r. wyjaśnili, że sadfishing to tendencja pewnego typu osób do wyolbrzymiania swoich negatywnych stanów emocjonalnych i publikowania tego online w celu wzbudzenia współczucia u odbiorców. Osoby te mogą charakteryzować się lękowym stylem przywiązania.
Oznacza to, że taka osoba może czuć się niepewnie w swoich związkach i nieustannie bać się odrzucenia. Ale co to ma wspólnego z postami na Fb czy Insta? No właśnie całkiem sporo, ponieważ osoby z takim stylem przywiązania potrzebują akceptacji i ciągłego potwierdzania, że są ważne, a ich uczucia się liczą.
Nie szukają tego wyłącznie u partnera, ale także u bliskich czy dalszych znajomych. Osoby takie czują się niedocenione i jeśli mają poczucie, że nie dostają wystarczającego, namacalnego wsparcia u swoich przyjaciół, będą go szukać w internecie.
Ludzie o unikającym stylu przywiązania i negatywnych doświadczeniach interpersonalnych są bardziej skłonni do niestandardowych zachowań w internecie, jak udawanie depresji czy wyolbrzymianie własnego smutku, by uzyskać współczucie, którego według nich w rzeczywistości nie są w stanie wywołać.
Okej, ale ktoś powie: "na Instagramie ludzie udają sztucznie szczęśliwych, mają idealne życia, czemu mamy ukrywać nasz smutek i gorsze momenty?". I będzie miał rację. Media społecznościowe i tak będą pełne cukierkowych postów, sztucznych opisów i przerobionych zdjęć, których oglądanie wpędza nas w kompleksy. Nie chodzi więc o to, by nie dzielić się gorszymi momentami z internetem, bo to bywa naprawdę uwalniające.
Ale nieustanne postowanie o swoich problemach w momentach gorszego samopoczucia raczej nie przyniesie nam ulgi, doprowadzi raczej do tego, że ludzie będą wiedzieli dużo o naszym życiu prywatnym, a my możemy się nawet od tego uzależnić. Jak to możliwe?
"Lajk" daje nam mały zastrzyk dopaminy, a opublikowanie czegoś dla nas drażliwego i zobaczenie pod tym komentarzy "jesteś taka silna, poradzisz sobie, współczuję ci, dasz radę" może być naprawdę satysfakcjonujące i budujące, ale na krótką metę. Dlatego chcemy znowu poczuć się w centrum uwagi, więc... postujemy dalej.
Jak podkreślają terapeuci, nie jest to specjalnie zaskakujący nurt. Zanim internet stał się powszechny, ludzie swoim nieszczęściem podzieliliby się, chociażby w czasie pogawędki z sąsiadką. Dzisiaj bliżej nam do nieznajomych z internetu. Jednak nasza desperacja jest wtedy widoczna dla setek i tysięcy osób. Sadfishing oceniany jest jako coś negatywnego, bo zawiera w sobie ten element zwrócenia na siebie uwagi i emocjonalnego żebrania o lajki.
Psychoterapeuci wskazują, że wielu notorycznym sadfishingerom pomógłby journaling, czyli prowadzenie dziennika czy pamiętnika, w którym mogliby zapisać właśnie te przemyślenia, którymi dzielą się z obcymi ludźmi w internecie. Często samo "wypisanie się" przynosi dużą ulgę i oczekiwanie na "lajk" w zamian okazuje się niepotrzebne.
Pojawia się pytanie, jak reagować na to, że ktoś uprawia sadfishing? Psychoterapeuci wskazują, że jeśli to bliska nam osoba, powinniśmy powiedzieć jej wprost, że może z nami porozmawiać o swoim problemie, że chętnie jej wysłuchamy czy przedyskutujemy sprawę na żywo.
Jeśli to ktoś z dalszych znajomych, warto zwrócić na to uwagę i polecić np. nasze sposoby na radzenie sobie ze smutkiem lub wyrazić zrozumienie czy solidarność, że sami byliśmy w sytuacji, którą opisuje. Najgorszym rozwiązaniem będzie za to krytykowanie jej za sadfishing. Ostatecznie okazywanie emocji jest rzeczą ludzką, a pomóc sadfishingerowi może jedynie zrozumienie przez niego, że jego problemy są ważne, co nie oznacza, że publiczne mówienie o nich jest skrajnie złe, ale na pewno ich nie rozwiąże.