Organizator Marszu dla Jezusa odciął się od wrocławianina Andrzeja B. Ten rozesłał zaproszenia na wydarzenie, w którego załączniku była dziecięca pornografia. Jak powiedział w naTemat pastor Jerzy Przeradowski, mężczyzna nie był żadnym organizatorem ani liderem, jak się podpisywał, lecz jedynie wolontariuszem i aktywistą, który "promował wydarzenie swoimi kanałami".
Reklama.
Reklama.
Andrzej B., który rozesłał zaproszenia na chrześcijańską imprezę Marsz dla Jezusa, był samozwańczym liderem przedsięwzięcia. Jak powiedział w naTemat organizator wydarzenia pastor Jerzy Przeradowski, mężczyzna, który rozesłał zaproszenia na wydarzenie, do którego załączone miało być pedofilskie zdjęcie, nie miał prawa podpisywać się jako osoba odpowiedzialna za dowodzenie marszem.
– Ja prosiłem grono naszych aktywistów, żeby rozesłali nasze ulotki i informacje o marszu, gdzie mogą i pan Andrzej był jednym z takich, który wysłał te ulotki do różnych redakcji. Ja nie dałem mu uprawnień i pozwolenia, żeby podpisywał się jako lider czy organizator. To jest wyjście przed szereg – powiedział w rozmowie z naTemat pastor, a załączenie pedofilskiego zdjęcia do zaproszenia nazwał "chorym incydentem".
– Kiedy ja się dowiedziałem, że policja skonfiskowała mu telefon z powodu rzekomo wirusa, który rozesłał za niego maila - bo on nie przyznał się, żeby to robił - to był to koniec wszelkiej jego działalności – dodał.
Dodał przy tym, że Andrzej B. nie był dla niego osobą anonimową. Wiedział, do jakiego Kościoła należy i sprawiał wrażenie aktywnego i chętnego do pomocy w organizacji przedsięwzięcia.
Andrzej B. brał udział w Marszu dla Jezusa we Wrocławiu
Skandal w związku z organizacją wrocławskiego Marszu dla Jezusa wybuchł już w lipcu. To wówczas jedna z dziennikarek, która otrzymała zaproszenie z pedofilskim zdjęciem, poinformowała o sprawie policję.
– My byliśmy w szoku, kiedy zobaczyliśmy tego maila. Podczas porannego kolegium, kiedy czytamy maile, wśród załączników było zdjęcie nagiej dziewczynki. W wieku około 8-9 lat, dziewczynka leży na kanapie, jest całkowicie rozebrana, patrzy w kamerę – mówiła w Radiu Wrocław dziennikarka.
Policja zajęła się sprawą i jak podaje rozgłośnia, Andrzej B. usłyszał już zarzuty posiadania i rozsyłania dziecięcej pornografii.
Mężczyzna ma zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny, ale nie zastosowano wobec niego aresztu. Na pytanie, czy zatem Marsz dla Jezusa odbył się bez jego udziału, organizator powiedział, że "nie może tego powiedzieć".
– Nie mogę powiedzieć, że (marsz odbył się - red.) bez jego udziału, ponieważ w tym marszu iść mógł sobie każdy – powiedział pastor i dodał, że zakończył z nim współpracę, gdy dowiedział się o skonfiskowaniu telefonu przez policję.
Andrzej B. z wyrokiem pedofilskim
Jak pisaliśmy w naTemat, wobec Andrzej B. w 2012 i 2013 sformułowano dwa akty oskarżenia, co podało Radio Wrocław. Mężczyzna usłyszał wyrok siedmiu lat więzienia za zmuszanie groźbą do współżycia i pedofilię.
Informacje o aktualnych działaniach podjętych w związku z rozesłaniem zdjęć potwierdził w rozgłośni Wojciech Jabłoński z wrocławskiej policji.
– Pierwsza taka informacja, która do nas trafiła, to 17 lipca, wówczas zostaliśmy powiadomieni droga elektroniczną, że ktoś miał rozesłać taką informację do wielu osób, właśnie z tak zwaną pornografią dziecięcą. Wówczas policjanci podjęli czynności z zatrzymaniem osoby podejrzewanej o ten czyn – wyjaśnił.
Za rozpowszechnienie pornografii dziecięcej, do czego doszło przy okazji rozsyłania informacji o marszu, mężczyźnie grozi kara do 12 lat więzienia. Sąd ma możliwość wzięcia pod uwagę, że działał on w warunkach recydywy.
Organizator Marszu dla Jezusa nie ma nic wspólnego z tym, co on rozesłał. Ten człowiek nie był organizatorem, ani nawet współorganizatorem. Jako były redaktor rozesłał ulotki do swoich zaznajomionych mediów lokalnych.