Filmweb zablokował możliwość zostawiania ocen pod "Zieloną granicą" Agnieszki Holland. Polacy wyraźnie go nienawidzą, chociaż jeszcze go nie widzieli. Postanowiłem porozmawiać z osobą, która miała okazję zobaczyć film, i zapytałem, czy rzeczywiście jest on antypolski.
Reklama.
Reklama.
Nie wiem, ale się wypowiem
"Kolejne dzieło, które zamiast kontrowersji wzbudza niesmak i podziały. Czym się kończy imigracyjne eldorado docenia już powoli Zachód a i nas niedługo dosięgnie m.in. za sprawa takich patologii jak handel wizami pod Polska ambasadą w Nigerii" (pisownia oryginalna) – napisał na Filmwebie użytkownik (użytkowniczka?) vist66, oceniając "Zieloną granicę" na 1.
"Kto nie obejrzał filmu Holland (do końca!), nie ma prawa się wypowiadać o przesłaniu tego filmu. Kto nie przeczytał »Mein Kampf«... :D" – skomentował ironicznie Teo_85, dając "Zielonej granicy" 1.
"Taki Smoleńsk. Tylko w drugą stronę" – skwitowała osoba pod nickiem Rwqas_Jffwj, dodając swoją ocenę 1.
To tylko niektóre z opinii na stronie Filmweb dotyczących "Zielonej granicy", nowego filmu Agnieszki Holland, który dopiero będzie miał swoją premierę 22 września. Obecnie możliwość dodawania ocen została zablokowana. Prawdopodobnie taka opcja wróci dopiero, gdy film trafi do kin.
Do tego momentu jednak ten przejmujący obraz dotykający trudnego tematu kryzysu migracyjnego na granicy Polski z Białorusią uzyskał notę 2,3/10 wśród zwykłych użytkowników.
Krytycy filmowi swoje, prawica swoje
Film jednak (którego jeszcze nie można nigdzie zobaczyć) komentują nie tylko zwykli internauci, ale też politycy – i to jedni z najważniejszych w kraju.
Stanisław Żaryn,sekretarz Stanu w KPRM i Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej, stwierdził na platformie X (dawniej Twitterze), że "białoruska propaganda (jest – red.) zachwycona filmem Agnieszki Holland".
Później w komentarzu pod swoim postem dodał jeszcze: "Materiał propagandowy szerzy przy tej okazji kłamstwa o skazywaniu przez Polskę ludzi na śmierć, zwalczaniu prawdy o tym co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej oraz o 'nazistowskich' praktykach Straży Granicznej. Propaganda Łukaszenki docenia treści zawarte w filmie Holland, ponieważ zawiera on przekaz spójny z działaniami informacyjnymi Białorusi i Rosji przeciwko Polsce".
W kontekście działalności Agnieszki Holland wypowiedział się też minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
"W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland" – napisał szef Suwerennej Polski w odniesieniu do rozmowy z polską reżyserką, jakiej udzieliła "Newsweekowi". W odpowiedzi Agnieszka Holland poinformowała, że zamierza pozwać Zbigniewa Ziobrę.
"Ten film został osądzony przez władze, zanim jeszcze powstał. Holland jest postrzegana jako rzeczniczka opozycji, więc partia rządząca postrzega ją jako reżyserkę krytykującą Polskę z zagranicy: wroga narodu" – skomentowała słowa ministra Adriana Prodeus, krytyczka filmowa, felietonistka internetowego "Vouge Polska" oraz redaktorka magazynu "Kino", cytowana przez "Variety".
Szef Suwerennej Polski zapewne dałby "Zielonej granicy" ocenę 0.
Co ciekawe, widoczna jest też ocena krytyków, która w chwili pisania tego tekstu wynosi 7,7/10. W tym przypadku nie ma jednak żadnych wątpliwości, że osoby wystawiające noty rzeczywiście widziały film Agnieszki Holland, który pokazano na 80. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji.
Warto dodać, że film otrzymał wtedy nagrodę specjalną, którą na miejscu odebrała Agnieszka Holland. – Kiedy siedzimy tutaj, sytuacja z mojego filmu wciąż się dzieje. Ludzie ukrywają się, (...) są w lasach, ktoś ich odziera z godności, niektórzy z nich umierają. I to nie tak, że nie mamy zasobów. Mamy w Europie i w moim kraju osoby, które pomagają. Dedykujemy ten film aktywistom – powiedziała reżyserka w sobotę 9 września na gali zamykającej MFF w Wenecji.
"Przejmujący i rzetelny obraz ludzkich postaw wobec zła, które dzieje się tuż obok" – ocenił dzieło Holland Krzysztof Kwiatkowski z "Wprost". Tomasz Raczek dał tej produkcji 8/10.
Na stronie Rotten Tomatoes film ma obecnie wynik 86%.
Jak jest naprawdę
"To zwyczajnie przykre, że dyskusja o kulturze stoi na tak niskim poziomie i tak wiele osób potrafi patrzeć na dany film wyłącznie przez pryzmat tego, czy wpisuje się w ich narrację oraz wizję świata czy nie. Jednocześnie ignorując zupełnie fakt, że mowa tu – jak zawsze gdy chodzi o produkcję fabularną, a nie dokumentalną – o artystycznej interpretacji pewnych wydarzeń" – podsumował u siebie na Facebooku awanturę wokół filmu Łukasz Stelmach, komentator popkulturowy.
Jednocześnie dodał, że na film się wybierze "choćby z czystej ciekawości".
"Krew mnie zalewa, jak czytam niektóre komentarze uderzające w Holland i »Zieloną Granicę« od naszych dzielnych internetowych, geopolitycznych ekspertów, którzy a jakże, filmu nie widzieli. Holland się już na tym etapie zarzuca »antypolskość« oraz »szkodliwość« i choć filmu nie lubię, bo uważam go za po prostu mierny, powyższe stwierdzenia są po prostu idiotyczne" – napisał na swojej stronie na Facebooku Filip Mańka, redaktor naczelny portalu Immersja.
Mańka ostrzegał wcześniej w swojej recenzji, że jako społeczeństwo będziemy świadkami prawicowej nagonki na film Agnieszki Holland i "trzeba się przygotować na postulaty od prawicowego środowiska o »ataku na Polskę« i »niemieckiej propagandzie«.
Postanowiłem więc zapytać go wprost o zarzuty stawiane przez Polaków filmowi, którego jeszcze nie widzieli, ale już go nienawidzą.
Czy ten film stawia w złym świetle Straż Graniczną?Filip Mańka: Agnieszka Holland bez wątpienia pokazuje w filmie kilka drastycznych scen z udziałem Straży Granicznej. Nie przedstawia ich jednak tak samo, a twórcy ukazują, że za każdym z nich kryje się osobista historia, dramat moralny i wpływ całej sytuacji na ich zdrowie psychiczne.
Agnieszka Holland uwypukla pewną smutną ironię losu w kontekście traktowania uchodźców przez Straż Graniczną, biorąc pod uwagę wydarzenia na granicy polsko-ukraińskiej parę miesięcy później. W filmie w gruncie rzeczy to straż białoruska jest znacznie gorzej przedstawiona i wprost jest powiedziane, że ich działania to element wojny hybrydowej wywołanej przez Putina oraz Łukaszankę.
Czy uderza w polski rząd?
Tak, film uderza w polski rząd. Wprost pojawia się krytyka niektórych działań władzy, a Holland nie stawia na “ogólniki”, “anonimowe postacie” i produkcji usłyszymy cierpkie słowa skierowane do niektórych polityków z naszego obozu władzy.
Nie jest to jednak czarnobiałe przedstawienie sytuacji, a w "Zielonej granicy" padają również mocne komentarze o bierność i brak pomocy ze strony Unii oraz być może rozkład zachodnich wartości, co ma w domyśle symbolizować poniszczona flaga Unii Europejskiej pod koniec filmu. Nie brakuje też postawienia znaków zapytania przy zachowaniu osób po drugiej stronie barykady krajobrazu politycznego.
Czy jest "antypolski"?
Nie, nie jest. Główną ambicją i motorem napędowym historii od początku miał być humanitaryzm. Wartość ludzkiego życia bez znaczenia, jaki kolor skóry ma dana osoba lub z jakiego kraju pochodzi, co przemawia przez wątek z aktywistami. "Zielona granica" uderza w niektóre postawy czy wydarzenia jak wymiar propagandowy całego kryzysu czy systemowa ksenofobia.
Niemniej głównym "złoczyńcą" produkcji jest rzecz jasna trudny los uchodźców zgotowany przez Putina oraz droga de facto bez wyjścia, a nie "antypolskość". Polscy żołnierze także są związani węzłem gordyjskim, a całość potęgują (biało)ruskie oddziały na granicy, podpalające cały kryzys. Pośrodku geopolitycznych machinacji stoją uchodźcy, zawieszeni w limbo, podobnie, jak aktywiści, gdzie wewnętrzna ludzka empatia czy pomoc stanowią w tym wypadku mur nie do przeskoczenia.
Migracja milionów Ukraińców z pierwszych dni wojny pokazała, że Polacy potrafią się zjednoczyć i bezinteresownie pomóc milionom potrzebującym osobom, co tym bardziej burzy narrację o "antypolskości". Całość jednak przysłania szata polityki, która jest skąpana w hipokryzji, oddzierającej od nas fundamentalne ludzkie wartości.
Wrogów u nas więcej
To oczywiście nie pierwszy raz, gdy jakieś dzieło kultury polaryzuje nie tylko społeczeństwo, ale też zmienia w krytyków filmowych polskich polityków. Blisko dekadę temu o "antypolskość" oskarżano film "Ida" Pawła Pawlikowskiego.
Jak pisał o tym Wprost: Pawlikowski pytany o kontrowersje i spory, jakie wywołał jego film w Polsce, odparł: "To są jakieś jaja, to jest paradoks". W 2015 roku obraz zdobył Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.
"Oczywiście fakt, że polski film otrzymuje tak ważną nagrodę, jest dużym wyróżnieniem. Jednak według mnie akurat ten na pewno nie był promocją Polski, raczej rysował jej negatywny obraz. Pod względem artystycznym też mi się niespecjalnie podobał. Zdziwiłam się, że dostał Oscara" – mówiła wtedy ówczesna premier Beata Szydło.
Cóż, przynajmniej się przyznała, że widziała film, o którym się wypowiada.