O sprawie księdza Artura S. pisaliśmy już w naTemat. 37-letni wikariusz z Łukowa nagrywał w toalecie mężczyzn załatwiających swoje potrzeby fizjologiczne. Teraz (13 września) odbyła się rozprawa w Sądzie Rejonowym w Lublinie. Zawstydzony duchowny zakrywał twarz rękoma. Co ciekawe, proces nie ruszył, bo ksiądz i poszkodowany uznali, że dogadają się osobiście.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zawstydzony duchowny zakrywał twarz w czasie rozprawy
Ksiądz Artur S. w czasie rozprawy w Sądzie Rejonowym w Lublinie palił się ze wstydu. Jak relacjonuje "Fakt" wikariusz ze spuszczoną głową usiadł na ławie oskarżonych i w takiej pozycji pozostał prawie przez cały czas. Wzrok poniósł jedynie w momencie, kiedy głos zabrał pokrzywdzony, a robiąc to ksiądz i tak zakrył twarz ręką. Portal podaje, że po zakończeniu krótkiego posiedzenia kapłan natychmiast uciekł z budynku. Sytuacja miała miejsce w środę 13 września.
Co ciekawe, proces jednak nie ruszył. Rozprawa zakończyła się po kilku minutach, ponieważ obie strony uznały, że sprawę można zakończyć na drodze mediacji. Te odbędą się w przyszłym miesiącu. Przypomnijmy, że sprawa swój początek miała kilka miesięcy temu w jednej z galerii handlowych w Lublinie, a dokładnie w męskiej toalecie.
– Z informacji przekazanych przez świadka wynikało, że mężczyzna próbował w toalecie utrwalić telefonem komórkowym nagi wizerunek innego mężczyzny. Sprawca został bardzo szybko zatrzymany – poinformował wtedy Radio ZET nadkom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Artur S. miał nagrywać mężczyzn w toalecie w centrum handlowym przy al. Tysiąclecia w Lublinie. Wpadł, gdy na policję zgłosił się jeden z nich i zeznał, że wikariusz miał go nagrywać z sąsiedniej kabiny. Mężczyzna usłyszał zarzut, ale nie przyznał się do winy. Policjanci mieli zabezpieczyć także sprzęty elektroniczne należące do mężczyzny. Są to dwa telefony komórkowe i komputer przenośny. To nie były pierwsze doniesienia o jego przestępczej działalności.
Podglądacz działa od 2022 roku
Zatrzymany Artur S. trafił na komisariat. Tam okazało się, że jest księdzem z odległego, o około 100 km Łukowa, który do Lublina tylko przyjeżdżał. Prawdopodobnie takich zdarzeń mogło być więcej, bo nieco wcześniej w internecie pojawiły się ostrzeżenia przed podglądaczem w tej galerii.
Po złożeniu wyjaśnień ksiądz usłyszał zarzut utrwalania wizerunku nagiego człowieka podstępem, za pomocą telefonu komórkowego, za co grozi do pięciu lat więzienia. Jak informuje Fakt, duchowny musiał wpłacić 600 zł poręczenia majątkowego i wrócił do domu. Kiedy o wszystkim dowiedzieli się jego przełożeni, został odsunięty od posługi kapłańskiej i odesłany do "miejsca odosobnienia".
Przypomnijmy, że doniesienia o podglądaczu z męskiej łazienki w galerii spływały na policję od jesieni 2022 roku. Mundurowych poinformowano między innymi o tym, że w ścianach między kabinami w toaletach ktoś wywiercił dziury. Podglądacz miał nawet blokować zamki innych toalet tak, by potencjalna ofiara korzystała z kabiny, która sąsiadowała z podglądaczem. Podobne sygnały napływały także z innych dużych obiektów handlowych. Nie jest potwierdzone, czy za te działania także odpowiada ksiądz Artur.S.