Napierał na działaczy politycznych i przekrzykiwał prowadzącego konferencję prasową, którą pod siedzibą Telewizji Polskiej zorganizował Donald Tusk – tak zachowywał się Michał Rachoń, który musiał zmierzyć się z... Michałem Kołodziejczakiem. Ten nie tylko zagrodził mu drogę, ale też zbombardował pytaniami.
Reklama.
Reklama.
Michał Kołodziejczak interweniował po tym, jak Michał Rachoń chciał zbliżyć się do Donalda Tuska. Zagrodził mu drogę, a pytania, którymi Rachoń próbował przerwać wypowiedź polityka, bojkotował tymi o zarobki pracownika TVP. Wypomniał także gigantyczne dotacje, które do Telewizji Polskiej pompował rząd.
– Niech pan nie kłamie. Rozliczcie dwa miliardy, które dostaliście i przestańcie udawać patriotów. Proszę pana na bok – mówił Kołodziejczak, który blokował Rachoniowi podejście bliżej lidera KO.
Wtórował mu w tym Piotr Borys, który zarzucał Rachonia pytaniami: – Ile pan zarabia? Ile panu płacą? – powtarzał kilkukrotnie.
W związku z incydentem w mediach pojawiła się rozbieżna narracja na temat tego, kto kogo zaatakował. Choć to politycy Koalicji Obywatelskiej wyszli górą w starciu słownym, odbijając zapętlane przez Rachonia pytania o relacje Tuska z Putinem i Angelą Merkel, zauważone zostało skandaliczne zachowanie pracownika TVP.
Rachoń atakował, czy został zaatakowany?
Michał Rachoń nie czekał na to, co na konferencji prasowej wygłosi jej inicjator, ani nie poczekał na czas na pytania, jak ma to miejsce w przypadku każdego takiego wydarzenia. Zaczął przerywać wypowiedź Tuska chwilę po tym jak ten zaczął przemawiać i nie reagował na prośby, by zaczekał na koniec oświadczenia.
W sieci pojawiło się sporo komentarzy, że była to ze strony opozycji prowokacja, bo konferencję nieprzypadkowo zwołano właśnie przed TVP. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdym takim wydarzeniu obowiązują określone standardy, które zna każdy dziennikarz. Zachowanie Michała Rachonia było więc szokujące dla przedstawicieli mediów.
Postawę Rachonia skomentował między innymi Tomasz Golonko z naTemat. Jak wskazał, redakcje nie pozwalają pracownikom na tego typu zachowania.
"Napiszę jako reporter. Nie wyobrażam sobie pójść na jakąkolwiek konferencję i tak się zachować. W normalnym kraju, w szanującej się redakcji, Rachoń zostałby natychmiast zwolniony z pracy" – czytamy.
Celem konferencji Donalda Tuskabyło przedstawienie informacji, że politycy KO będą przyjmować zaproszenia od Telewizji Polskiej, jeśli takie będą do nich kierowane. To wyjaśniało, dlaczego lider opozycji zdecydował się na organizację spotkania właśnie przed siedzibą TVP.
– Zdecydowaliśmy się, żeby posłanki i posłowie przekroczyli próg tego miejsca i uczestniczyli w audycjach programach propagandowej telewizji rządowej, aby móc wykorzystać każdą najmniejszą okazję, aby odbiorcy telewizji rządowej mogli przez moment usłyszeć prawdę – stwierdził.
Jak dodał Donald Tusk, spotkania w TVP nie należą do najprzyjemniejszych, ale na ostatniej prostej przed wyborami właśnie taka polityka ma być realizowana.
– Ludzie KO będą starali się być obecni, niezależnie od tego, kto i w jaki sposób pracuje w telewizji rządowej, z informacjami i z prawdą przede wszystkim o aferze wizowej, a także o ostatnich nadzwyczajnych zupełnie wydarzeniach, takich jak – tak to oceniają generałowie – zdrada interesów państwowych przez pana Błaszczaka czy zupełnie niebywałe słowa premiera Morawieckiego o tym, że dla polskiej wsi głównym problemem czy wręcz wrogiem jest Berlin, Bruksela, Kijów i oczywiście moja skromna osoba – dodał lider KO.