"Taka jest przyszłość Polski: pomyślcie o Prowansji z dodatkiem buraka" – napisała o fenomenie polskiej żywności na łamach "Guardiana" Rachel Cooke. Choć nasza żywność rzeczywiście podbija Europę, trudno wyobrazić sobie, by pierogi znalazły się w kartach dań obok spaghetti bolognese.
Polskie jedzenie podbija Europę i świat – Brytyjczycy zajadają się kabanosami, legendarny gitarzysta Slash przed koncertem wybrał się na pierogi, a Francuzi rozsmakowali się w czekoladzie. Krytyk kulinarna "The Observer" Rachel Cooke pisze na łamach "The Guardian" o fenomenie polskiego jedzenia. Jej zdaniem mamy szansę powtórzyć sukces kuchni prowansalskiej. Dziennikarka zachwyca się polskimi szynkami, kabanosami, pączkami, pierogami.
Istnieje więc obawa, że to właśnie takie dania jak kotlet schabowy, bigos i boczek będą kojarzone z Polską. Czyżbyśmy chcieli przenieść na Zachód polską epidemię zawałów? Jeszcze w latach 90. 400 na 100 tys. mężczyzn umierało na zawał. Dziś to około 170 osób na 100 tys., ale wciąż jest z tym gorzej niż na Zachodzie. Próbą zmiany wizerunku polskiej kuchni był rozpoczęty przed Euro 2012 projekt polskie śniadanie – wspólne przedsięwzięcie ministerstwa sportu i ministerstwa rolnictwa. Korzystając z tłumów odwiedzających w czerwcu Polskę chciano pokazać kibicom zdrowe polskie śniadanie.
Jednak najlepszymi ambasadorami naszej kuchni są emigranci. To w ślad za stęsknionymi rodzimych produktów przyjeżdżają przedsiębiorcy, którzy zakładają polskie delikatesy. Korzystają z nich nie tylko Polacy, ale i Brytyjczycy czy Niemcy. Duże znaczenie ma też popularność naszego jedzenia w dużych sieciach handlowych, takich jak Tesco czy Lidl.
Jednak czy jedzenie znad Wisły może stać się tak popularne jak to z południa Francji czy z Włoch? – Brak wiary w sukces polskiej kuchni byłby bardzo niepolityczny – zaznacza Grzegorz Łapanowski, kucharz i bloger naTemat. – Sądzę jednak, że nie ma sensu zastanawiać się, czy nasze jedzenie będzie równie popularne jak to z Prowansji czy może z Toskanii. Ważne jest clou artykułu w "Guardianie" – polskie jedzenie jest na wznoszącej fali. Podobnie kilka lat temu prognozował René Redzepi, jeden z najbardziej znanych szefów kuchni naświecie. I rzeczywiście widać, że nasza kuchnia jest coraz bardziej popularna. Przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę nie istniejemy na kulinarnej mapie Europy – diagnozuje.
Zdaniem pomysłodawcy "Szkoły na widelcu" Polska ma wielki, niewykorzystany potencjał. – Jesteśmy dużym krajem, ze sporym sektorem rolniczym, a na razie zagranicą znane są tylko wódka, ogórki kiszone czy kiełbasa. To niewiele. Tylko od nas zależy, czy będziemy starali się konkurować z innym w produkcji najtańszych parówek czy raczej postawimy na wysokojakościową żywność. Wydaje mi się, że w tym drugim segmencie mamy spore szanse - ocenia Łapanowski.
Jego zdaniem na przeszkodzie może stanąć słaba ocena naszej żywności wśród samych Polaków. – Mam wrażenie że nie do końca jesteśmy dumni z naszego jedzenia. Proszę spojrzeć na Francję czy Włochy – tam jedzenie uważane jest za coś wyjątkowego, w restauracjach przyrządza się je z wielką starannością, z dobrych składników. Natomiast w Polsce restauracji ze świetną kuchnią polską jest relatywnie niewiele. Zarówno w barach mlecznych, tanich knajpkach, jak i dobrych restauracjach wciąż pokutuje mrożenie, odgrzewanie, długie karty menu i brak sezonowości. Ta różnica w podejściu do gotowania pokazuje, że nie doceniam jeszcze w pełni naszej kuchni – wyjaśnia Grzegorz Łapanowski.
Choć na Zachodzie karierę robią przede wszystkim szynki, pierogi czy sznycle, nasza kuchnia wcale nie jest mniej zdrowa od innych. Grzegorz Łapanowski przypomina, że pizza czy niektóre odmiany makaronów wcale nie należą do niskokalorycznych.
Tymczasem my za polskie uznajemy dania, które w naszych książkach kucharskich pojawiły się stosunkowo niedawno. – Wieprzowina, golonki, sznycle trafiły do naszej kuchni niedawno. Wcześniej królowała na stołach dziczyzna, ryby, kasze. Mamy świetne szynki, kiełbasy – zarówno wędzone, jak i dojrzewające, dlatego powinniśmy zająć się ich promowaniem. Dobrze, gdybyśmy sami kupowali regionalne jedzenie dobrej jakości. Czy nie lepiej zamiast pół kilograma szynki napakowanej chemią kupić 100 gram takiej, która sprawi, że zapamiętamy ją na długo? – zastanawia się Łapanowski.
Jednak dietetycy nie pochwalają naszych nawyków żywieniowych i ich promowania za granicą. – Nasze tradycyjne pierogi nie należą do najzdrowszych – przypomina Agnieszka Baran, dietetyk i blogerka naTemat. Jednak jej zdaniem nie musimy wysyłać na Zachód tylko niezdrowych dań. – Można połączyć tradycję i zdrowie przygotowując na przykład pierogi z innej mąki czy ze szpinakiem w środku. Nawet potrawy mięsne mogą być zdrowe, jednak muszą być dobrej jakości – z dobrego mięsa, bez konserwantów, robione ręcznie. Jednak nie wróżę naszym potrawom takiej kariery jak tym z Prowansji. Tamtejsza dieta jest lekka, zdrowa, przez to często polecają ją dietetycy – przypomina.
Często jednak jedzenie znad Morza Śródziemnego jest idealizowane, bo nie wszystko co z Włoch jest lekkie i niskokaloryczne. – Włosi mają przecież lazanię czy carbonarę a wizerunek ich kuchni jako zdrowej nie ucierpiał. Podobnie może być z naszą – mówi Jan Kuroń, kucharz i bloger naTemat. – Obiegowa opinia o tym, że polska kuchnia jest ciężka i tak musi być, bo mamy taki klimat nie musi być dominująca. Przecież mamy polędwiczki czy cielęcinę, które są lekkie i zdrowe. Mamy spore predyspozycje, by robić kuchnię light. Niestety wielki, niewykorzystany potencjał drzemie w rybach – nie tylko morskich, ale przede wszystkim słodkowodnych. Ale my wciąż wszystko maczamy w tej paskudnej panierce – ubolewa Kuroń.
Jego zdaniem źródłem sukcesu może być różnorodność. – O ile Włochy dzielą się tylko na północ i południe, to my mamy Wybrzeże, tereny górskie, wschód z kuchnią kresową i zachód z wpływami Austro-Węgier. Musimy zaproponować coś, co jest nietypowe i żeby to zjeść trzeba pojechać w konkretne miejsce. Mamy sporo takich rzeczy – żurek, ogórki to typowo polskie dania – przypomina kucharz. Jednak na taką popularność jak Prowansja raczej nie możemy liczyć. – Powinniśmy starać się wypromować kuchnię regionu z wiodącą rolą Polski. Świata raczej nie podbijemy, ale mamy mu sporo do zaoferowania – ocenia Jan Kuroń.