Przemysław Czarnek umieścił wpis na platformie X (dawniej Twitterze), w którym atakuje Agnieszkę Holland za jej nowy film "Zielona granica" o kryzysie migracyjnym na granicy Polski z Białorusią. Minister edukacji stwierdził, że reżyserka nie ma już prawa nazywać się Polką.
Reklama.
Reklama.
Film "Zielona granica" będzie miał swoją premierę 22 września. Niewielka ilość osób miała okazję zobaczyć nowe dzieło Agnieszki Holland w trakcie 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowym w Wenecji. Przejmujący obraz inspirowany wydarzeniami na granicy Polski z Białorusią otrzymał 15-minutowe owacje na stojąco.
Reżyserka otrzymała wtedy też nagrodę specjalną jury. W Polsce, gdzie jeszcze nie pokazywano jej filmu, budzi on jednak skrajnie negatywne reakcje. Także wśród prawicowych polityków.
Teraz swoim zdaniem w sprawie "Zielonej granicy" podzielił się w na X (dawniej Twitterze) minister edukacji Przemysław Czarnek, który nie przebierał w słowach i zaatakował Agnieszkę Holland oraz sprzyjających jej polityków – odbierając im prawa nazywania siebie Polakami.
"Kiedyś J. Waldorff o nikczemnikach, zwykłych zbirach, którzy niszczyli zabytki polskie, powiedział: "Ja tym ludziom odmawiam prawa nazywania się Polakami". Pani Holland, my Polacy dziś mówimy Pani i Pani politycznym pomagierom: za szkalowanie polskich służb, polskiego wojska, plucie na Państwo Polskie: NIE MACIE PRAWA NAZYWAĆ SIĘ POLAKAMI!" – napisał Czarnek.
W swoim wpisie dodał też hashtag MuremZaPolskimMundurem i udostępnił nagranie Prawa i Sprawiedliwości z ministrem Mariuszem Błaszczakiem, w którym "staje w obronie" polskich obrońców granic.
Warto wspomnieć, że Błaszczak w ostatnich dniach ujawnił odtajniony dokument z czasów rządów PO w nowym spocie wyborczym PiS, aby uderzyć w swoich politycznych przeciwników. Byli wojskowi stwierdzili wtedy, że jest to duże zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.
Czarnek to nie pierwszy polityk Prawa i Sprawiedliwości, który mocno atakuje film, który dopiero będzie miał swoją premierę.
"W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland" – napisał minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny Zbigniew Ziobrow odniesieniu do rozmowy z polską reżyserką, jakiej udzieliła "Newsweekowi".
Stanisław Żaryn,sekretarz Stanu w KPRM i Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej, stwierdził natomiast, że "białoruska propaganda (jest – red.) zachwycona filmem Agnieszki Holland".
Warto dodać, że stanowisko polityków zdaje się korespondować z nastrojami społecznymi Polaków, którzy pomimo faktu, że filmu jeszcze nie widzieli, zaczęli masowo dawać mu 1/10 na Filmwebie, aż strona zablokowała możliwość dodawania ocen.
Co ciekawe, oskarżenia pod adresem "Zielonej granicy" zdają się zupełnie nie pokrywać z opinią osób, które ten film rzeczywiście widziały.
Powiedział nam Filip Mańka, naczelny portalu Immersja, zapytany, czy "Zielona granica" jest filmem "antypolskim".
Podobne odczucia ma też Maciej Stuhr, który zagrał w filmie epizodyczną rolę i w rozmowie z naTemat zwrócił uwagęm.in. na to, jak wszystkim umyka prawdziwy przekaz "Zielonej granicy", bo wolimy "skakać sobie do gardeł".
"Ten film został osądzony przez władze, zanim jeszcze powstał. Holland jest postrzegana jako rzeczniczka opozycji, więc partia rządząca postrzega ją jako reżyserkę krytykującą Polskę z zagranicy: wroga narodu" – skomentowała polityczną nagonkę na film Adriana Prodeus, krytyczka filmowa, felietonistka internetowego "Vouge Polska" oraz redaktorka magazynu "Kino", cytowana przez "Variety".
Główną ambicją i motorem napędowym historii od początku miał być humanitaryzm. Wartość ludzkiego życia bez znaczenia, jaki kolor skóry ma dana osoba lub z jakiego kraju pochodzi, co przemawia przez wątek z aktywistami. "Zielona granica" uderza w niektóre postawy czy wydarzenia jak wymiar propagandowy całego kryzysu czy systemowa ksenofobia. Niemniej głównym "złoczyńcą" produkcji jest rzecz jasna trudny los uchodźców zgotowany przez Putina oraz droga de facto bez wyjścia, a nie "antypolskość".
Filip Mańka
Redaktor naczelny portalu Immersja
Nie zastanawiamy się, o czym ten film tak naprawdę jest, tylko wyobrażamy sobie w głowie nasz konflikt, którym żyjemy od tylu lat. I próbujemy wokół tego rozniecać emocje i mówić o tym, czy jest przeciwko rządowi. O tym, czy szkaluje Straż Graniczną. O tym, czy jest "antypolski" i tym, czy wpisuje się w propagandę Putina. Wydaję mi się, że Agnieszka nie chciała do końca o tym zrobić filmu. Ona zrobiła film o dobrych ludziach. Wszyscy ludzie, którzy ten film widzieli, zgodnie to podkreślają. A my w tych dyskusjach wciąż chcemy mówić o nienawiści. Chciałbym przeciwko temu zaprotestować, żebyśmy nie dali za wszelką cenę wpuścić w te maliny – bo sami chcemy się w nie wpuszczać i w tym taplać.