Donald Tusk podczas spotkania w Kępnie (woj. wielkopolskie) kilkukrotnie odnosił się do zatrzymania posłanki Kingi Gajewskiej przez policję. Lider KO zdradził, co w kampanijnej trasie słyszy od funkcjonariuszy.
Reklama.
Reklama.
Kępno. Tusk o policji
Szok w całym kraju wywołała wtorkowa interwencja policji w Otwocku. Funkcjonariusze siłą doprowadzili do policyjnego radiowozu posłankę Kingę Gajewską z KO, choć zostali poinformowani, że posiada ona immunitet. Gajewska informowała przed spotkaniem z premierem Mateuszem Morawieckim o aferze wizowej rządu PiS.
– Policjanci są także ofiarami tej sytuacji, w której władza wymaga od nich tego typu działań – podkreślił Kępnie lider Koalicji ObywatelskiejDonald Tusk. – Mamy szefa policji, pseudonim "Granatnik", mamy Kaczyńskiego, który bez tysiąca policjantów wokół siebie nie czuje się bezpieczny – zaczął wyliczać.
– Chciałbym bardzo wyraźnie to podkreślić: bardzo szanujemy pracę policjantów – zadeklarował Tusk. Następnie opowiedział, co słyszy na trasie wyborczej od funkcjonariuszy:
– Do mnie podchodzą każdego dnia policjanci i mówią szeptem – bo się boją – my nie chcemy być służbą ochrony Kaczyńskiego, my nie chcemy być służbą ochrony PiS-u, my chcemy służyć obywatelom. Ale czasami dostają tego typu rozkazy czy polecenia i wtedy mamy tak paskudne obrazy, jak wczoraj, kiedy policjanci wrzucili do suki posłankę, nie zważając na to, że ma immunitet, że jest obywatelką, że nic złego nie zrobiła, że jest kobietą – powiedział Donald Tusk.
Na zakończenie lider KO stwierdził, że sytuacja ta "nie wymaga żadnego specjalnego komentarza, obraz mówi tutaj sam za siebie".