Tomasz Nałęcz niedawno nazwał premie dla prezydium Sejmu "szokującymi". W niedzielę przyznał jednak, że sam otrzymał z Kancelarii Prezydenta w sumie ponad 30 tys. zł. – Trzeba dbać o to, by być konsekwentnym i zachowywać spójność swoich słów z postępowaniem – mówi Adam Sawicki z Instytutu Spraw Publicznych.
Trzeba pamiętać, że Nałęcz kilka dni temu ostro krytykował fakt przyznania wysokich nagród marszałkom i wicemarszałkom Sejmu, nazywając je “błędem”. Jak przypomina
“Newsweek”, wysokość sumy nagród, czyli 245 tys. zł, określił jako “szokującą”. Zapytany przez dziennikarkę RMF FM stwierdził zaś, że nie zamierza zwracać otrzymanej premii. O wypowiedź w tej sprawie poprosiliśmy Adama Sawickiego z Instytutu Spraw Publicznych.
Adam Sawicki: W pewnym sensie tak. Trzeba dbać o to, by być konsekwentnym i zachowywać spójność swoich słów z postępowaniem. Ale chciałbym zaznaczyć, że nie uważam, iż problemem jest sam fakt przyznawania osobom piastującym państwowe urzędy premii.
To prawda, ponieważ mamy do czynienia ze środkami publicznymi, ważne jest, aby procedury oraz kryteria były jasne i przejrzyste. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, kto i dlaczego zostaje nagrodzony. O ile w prywatnych firmach wysokość i zasadność premii jest sprawą właściciela, o tyle w sferze publicznej przejrzystość jest po prostu koniecznością. Warto zwrócić uwagę, że służy obu stronom: nie tylko obywatelom, którzy wiedzą, na co wydawane są ich pieniądze, ale również politykom lub urzędnikom, ponieważ nikt nie może zarzucić im nieuczciwości.