Bernardyni z Rzeszowa przed laty otrzymali za bezcen działkę w środku Rzeszowa razem z pomnikiem Czynu Rewolucyjnego. Zakonnicy chcieli otrzymać jedynie ogród, dlatego niespecjalnie przejmowali się monumentem, który coraz bardziej niszczeje. Bernardynów wyręczyli aktywiści i posprzątali za nich pomnik.
Reklama.
Reklama.
Zakonnicy nie sprzątali swojego pomnika, wyręczyli ich aktywiści
Bernardyni otrzymali działkę w centrum miasta od władz Rzeszowa za symboliczną złotówkę w 2006 roku. Na uzyskanej parceli zakonnicy zorganizowali bernardyńskie ogrody, na drugiej części terenu należącego do duchownych znajduje się parking. Problem w tym, że do działki, która została podarowana bernardynom, dołączono mimochodem pomnik Czynu Rewolucyjnego, który przez wielu mieszkańców jest uznawany za główny symbol miasta.
Innego zdania byli zakonnicy, którzy monumentu nie chcieli, dlatego też niespecjalnie przejmowali się jego stanem. Rzeszowska wizytówka z roku na rok popada w coraz większą ruinę, ponieważ kapłani nie wysilali się na zorganizowanie renowacji pomnika. Nie byli w stanie nawet zadbać o porządek na i wokół monumentu, dlatego też przez lata obrastał ptasimi odchodami. Gdy znalazł się w opłakanym stanie, bernardyni postanowili go ogrodzić, jednak wciąż nie zdecydowali się na gruntowne sprzątanie.
W związku z tym lokalni aktywiści postanowili samemu zająć się wyczyszczeniem pomnika. Zorganizowali nocną akcję porządkową i zaledwie w kilka godzin zdołali doprowadzić monument do ładu.
– Pod pomnikiem zalegała blisko tona ptasich odchodów, okropnie śmierdziało – powiedziała naszej redakcji Patrycja Pawlak-Kamińska, współprzewodniczącaNowej Lewicy w Rzeszowie, która była pomysłodawcą inicjatywy.
Jak powiedziała nam rzeszowska aktywistka, w zeszłym tygodniu lokalne media obiegły zdjęcia zrobione z wysokości, które dobitnie obrazowały skalę zanieczyszczenia pomnika oraz obszaru wokół niego, dlatego też postanowiła zorganizować akcję porządkową na własną rękę.
– Dwie i pół godziny, trzy osoby z Nowej Lewicy, archeolog z żoną i było po wszystkim. Po sprzątnięciu mieliśmy 44 worki pełne ptasiego łajna. Każdy z nich był tak ciężki, że nie byłam w stanie sama ich podnieść, więc musiały ważyć z kilkadziesiąt kilo – Patrycja Pawlak-Kamińska zobrazowała nam, jak wielka była skala zabrudzeń wokół pomnika Czynu Rewolucyjnego.
Jak przyznała aktywistka, zakonnicy mają celowo nie dbać o monument z powodów finansowych. Według Pawlak-Kamińskiej na mocy ustawy dekomunizacyjnej z 2016 roku wśród lokalnej opinii publicznej pojawiają się głosy, że pomnik promuje ustrój totalitarny i nadaje się do wyburzenia.
– Dwa i pół roku temu wywalczyli, że miasto sprząta ich ogrody bernardyńskie oraz komercyjny parking. Moim zdaniem jest to gra z ich strony, żeby samorząd zasponsorował im wyburzenie tego pomnika, bo stoi w centrum miasta i na terenie wysuszonego bagna, więc kosztowałoby to sporo. Cóż, tak się żyje tu na wschodzie – żaliła się rzeszowska polityk podkreślając, że gdyby nie tamtejsze realia, Bernardyni powinniby zostać ukarani przynajmniej mandatem za zaniedbanie obiektu.
– W środku miasta zalega tona łajna, obok są ogrody, w których codziennie spaceruje wiele osób. W zeszłym roku nadzór budowlany zirytował się i kazał coś im zrobić, to postawili tylko te nieszczęsne barierki. Mieszkańcy powinni wypoczywać w czystym miejscu – dodała wiceprzewodnicząca rzeszowskiej Nowej Lewicy.
Rzeszowscy Bernardyni mają celowo nie dbać o pomnik, by ostatecznie został wyburzony
Patrycja Pawlak-Kamińska powiedziała nam również, że władze miasta od dawna apelowały i prosiły zakonników, by oddali pomnik Czynu Rewolucyjnego z powrotem do samorządu, jednak bernardyni nie chcieli się zgodzić. Z kolei gdy zwracano im uwagę, że monument niszczeje i z roku na rok jest coraz bardziej zaniedbany, odpowiadali, że "ich celem nie jest dbanie o obiekty stylistyczne".
O to, dlaczego bernardyni nie zgodzili się ani na oddanie, ani na renowację pomnika postanowiliśmy zapytać w urzędzie miasta. Tam dowiedzieliśmy się, że duchowni mieli go zaniedbywać celowo, by ostatecznie konserwator zabytków wydał zgodę na wyburzenie monumentu. Powód? Obiekt po prostu bernardynom się nie podoba. Jak usłyszeliśmy, większość mieszkańców uważa pomnik za największy symbol Rzeszowa, tak więc jeśli trafiłby ponownie w ręce miasta, zostałby wyremontowany i o rozbiórce nie byłoby już mowy.
Powodem niechęci duchownych do monumentu mają być "symbole totalitarne", o których wspominała Patrycja Pawlak-Kamińska, a może i kształt pomnika, który przypomina... kobiece narządy rozrodcze. Według naszego źródła już wcześniej organizowane były mediacje ws. przekazania obiektu, jednak bernardyni celowo dobierali układ sił w taki sposób, by do porozumienia nie doszło. Na spotkaniach pojawiali się marszałek województwa i wojewoda, którzy podobnie jak rzeszowscy bernardyni, mają być negatywnie nastawieni do planów utrzymania pomnika, z kolei jedyną osobą, której zależało na odnowieniu monumentu był prezydent miasta.
Dowiedzieliśmy się również, że dopiero około miesiąca temu w zakonie zmieniły się władze, a nowy przeor bernardynów w odróżnieniu od swoich poprzedników podjął dialog z samorządem. Nasz rozmówca przyznał, ze rozmowy zmierzają w dobrym kierunku i niewykluczone, że pomnik z powrotem trafi do samorządu.