Jedno zdanie kandydatki Konfederacji do Sejmu wywołało burzę w debacie wyborczej w TVN24. Ewa Zajączkowska-Hernik wypaliła nagle do Aleksandry Gajewskiej z KO: "Tak się rozmawia z blondynkami". Wiele osób wyraziło już oburzenie, a autorka tej wypowiedzi postanowiła odnieść się do sprawy w mediach społecznościowych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W niedzielę kandydatki w tegorocznych wyborach parlamentarnych wzięły udział w debacie w TVN24. Tradycyjnie swojej reprezentantki nie wystawiło Prawo i Sprawiedliwość. Na zaproszenie Moniki Olejnik odpowiedziały m.in. Aleksandra Gajewska z Koalicji Obywatelskiej i Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji.
Kandydatka Konfederacji obraziła posłankę KO. Tak się "tłumaczy"
W trakcie debaty rozmawiano na temat praw kobiet, a jednym z punktów programu były pytania wzajemne. Aleksandra Gajewska zapytała Ewę Zajączkowska-Hernik o prawo doaborcji.
– Państwo chcą zmuszać kobiety do nieludzkich czasem dla nich decyzji, żeby urodzić dziecko chore bądź stracić życie. Państwo chcą zmusić kobiety do rodzenia dzieci z gwałtu lub kazirodztwa. Proszę się nie zasłaniać liderami, ja pytam o panią. Niech pani powie osobom, które nas dzisiaj oglądają, jakie jest pani zdanie w tej sprawie – mówiła posłanka KO.
Kandydatka Konfederacji do Sejmu z Radomia najpierw głośno westchnęła i przewróciła oczami, po czym wypaliła w kierunku Gajewskiej: – Tak się rozmawia z blondynką.
– To, że jest pani chamką, pani udowadnia – skontrowała Gajewska.
Co ciekawe, Ewa Zajączkowska-Hernik jeszcze przed rozpoczęciem debaty pisała w mediach społecznościowych, by trzymać za nią kciuki. "Przede mną debata na temat… praw kobiet (tu pojawiła się emotikonka kobiety wykonującej gest facepalm – red.). Prowadzi sama Monika Olejnik. Powiedzieć, że wkraczam do gniazda lewackich os, to jakby nic nie powiedzieć" – napisała.
Jej słowa o "blondynce" oburzyły wielu internautów i komentatorów. W poniedziałek rano sama zainteresowana ponownie odniosła się do sprawy. Zajączkowska-Hernik nie ma sobie nic do zarzucenia i nie widzi nic złego w swojej wypowiedzi na antenie.
"Wyszło na to, że nazywanie nas 'brunatnymi' czy bezpośrednio mnie 'chamką', a kobiety na nas głosujące 'po prostu głupimi', jest ok, ale nazwanie blondynki 'blondynką' i nawet zasugerowanie tym pewnego stereotypu, już jest czymś niedopuszczalnym w debacie publicznej" – oznajmiła.
O co chodzi z "brunatną Konfederacją"?
Magdalena Biejat, posłanka Partii Razem, została pozwana w trybie wyborczym przez kandydata Konfederacji Grzegorza Płaczka. Poczuł się on urażony słowami m.in. o "brunatnej Konfederacji". Sugerował też powiązanie z hitleryzmem. Argumentował, że "brunatne koszule nosili członkowie formacji SA", czyli nazistowskiej bojówki.
Na początku września Sąd Okręgowy w Katowicach orzekł, że słowa posłanki Biejat nie są kłamliwe. "Przedstawiciele Konfederacji w swoich wystąpieniach publicznych i działalności internetowej prezentowali treści, które mogą nosić znamiona antysemityzmu" – napisano w orzeczeniu sądu, które cytował tvn24.pl.