Anna Mucha dołączyła do grona celebrytów, którzy publicznie nawołują do wzięcia udziału w wyborach parlamentarnych. W najnowszym wywiadzie aktorka odniosła się do skandalicznych słów Janusza Korwin-Mikkego, które padły podczas spotkania Fundacji Patriarchat. Polityk przekonuje do odbierania kobietom praw do głosowania.
Reklama.
Reklama.
Bulwersujące słowa podczas konwencji założycielskiej Fundacji Patriarchat
Rozmowa o aborcji, która miała ostatnio miejsce w gronie polityków Konfederacji podczas konwencji założycielskiej Fundacji Patriarchat, szybko zamieniła się w agresywną mowę pełną uprzedzeń wobec kobiet, wskazującą na konieczność ograniczenia ich praw.
Prawicowy publicysta Ronald Lasecki stwierdził, chociażby, że "zdrowe" dla kobiet byłoby traktowanie ich jako elementu majątku oraz ograniczenie ich uprawnień w kontekście podejmowania decyzji.
Janusz Korwin-Mikke, który znany jest z prowadzenia jednostronnych dyskusji, nie powstrzymywał się przed przekonywaniem do swojego pomysłu, czyli potrzeby odebrania kobietom podstawowych praw obywatelskich.
Polityk oznajmił, że kobiety nie są od tego, żeby "robić rewolucję". – Trzeba po prostu nie dawać im decydować (...) Bo jak kobiety chcą coś osiągnąć, to biorą sobie faceta – oznajmił. – Tu nie chodzi o to, żeby kobiet było mało. Chodzi o to, żeby nie głosowały, a jeżeli my mężczyźni nie chcemy kogoś wybrać, to już jest nasza sprawa – powiedział autor podręcznika "Vademecum ojca".
Wypowiedzi, którymi Konfederaci raczyli słuchaczy podczas konferencji Fundacji Patriarchat, szybko dotarły do celebrytów. Oburzenia nie kryła chociażby prezenterka i influencerka Olga Legosz, czy aktorka Zofia Zborowska.
– I teraz wytłumaczcie mi dziewczyny. Co trzeba mieć w głowie, żeby głosować na Konfederację? Chcecie być częścią dobytku mężczyzny? K**wa błagam was, dziewczyny błagam was – zwróciła się do obserwatorek żona Andrzeja Wrony.
Anna Mucha namawia do głosowania. "Eliminować buractwo i prostactwo"
Teraz ws. wyborów i głośnej konferencji na łamach Plejady wypowiedziała się Anna Mucha. – Na pewno idę 15 października do urn wyborczych, dlatego, że jest to dla mnie ważne, że jestem patriotką i ważna jest dla mnie przyszłość tego kraju – podkreśliła gwiazda "M jak miłość".
– Idę na wybory także po to, by eliminować buractwo, prostactwo i prymitywny sposób postrzegania świata. Chcę mieć poczucie sprawczości w swoim życiu. Nie chcę, żeby ktokolwiek, kto jest prymitywny, głupi i pozbawiony światłego światopoglądu, w moim imieniu dawał głos i decydował o mojej przyszłości – zaznaczyła stanowczo Mucha.
Aktorka nie ukrywa, że to, co głoszą politycy prawicowych opcji, nie napawa ją optymizmem. Szczególnie obawia się ich ingerencji w prawa wyborcze Polek.
– Szanuję fakt, że jesteśmy jednym z krajów europejskich, które jako pierwsze dały prawo głosu i prawo wyborcze kobietom. Spieszmy się głosować. Spieszmy się chodzić do urn, bo jak się okazuje, to może być prawo, które może nam zostać odebrane – powiedziała Mucha.
– Myślę, że na co dzień jesteśmy na tak wielu płaszczyznach pozbawione godności, że czas po prostu z tym skończyć. Zawsze byłam za wyborami - i tym razem po prostu pójdę do urn po to, żeby wyeliminować kogoś, kto ma tego typu pomysły i zakusy – podsumowała.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.