Niepokojący incydent miał miejsce na polskim niebie. Trzeba było poderwać stacjonujące w Polsce włoskie F-35, gdyż zaobserwowano niezidentyfikowane samoloty – najpewniej z Rosji. Informację podali Włosi, a nie polski MON.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Włoskie myśliwce poderwane. Niebezpieczny incydent nad Polską
Informację na ten temat podaje włoska agencja Ansa. Do zdarzenia doszło 21 września. Wówczas dwa włoskie myśliwce F35, które stacjonują obecnie w bazie lotniczej w Malborku, wystartowały w ramach „przelotu alfa”.
Jego celem było przechwycenie dwóch niezidentyfikowanych samolotów, najpewniej z Rosji. Wleciały one w przestrzeń powietrzną NATO. Następnie maszyny były eskortowane, aby ją opuściły.
Misję włoskim pilotom zlecono przez centrum operacji lotniczych Uedem w Niemczech. Jest to organ kontrolny NATO, którego zadaniem jest sprawdzanie i monitorowanie wszystkich śladów radarowych pod kątem podejrzanych samolotów zbliżających się lub próbujących wlecieć w przestrzeń powietrzną NATO bez niezbędnych zezwoleń.
Polski MON o sprawie milczy
Dziennikarze zwracają, że polski MON sprawę przemilczał, a dowiadujemy się o niej właśnie z włoskich mediów.
"Znowu doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej. Tym razem 21 września wleciały w nią rosyjskie samoloty. Dowiadujemy się tego nie od Błaszczaka, tylko od Włochów" – napisał dziennikarz "Gazety Wyborczej" Bartosz Wieliński.
Z kolei w połowie sierpnia dwa rosyjskie bombowce także wleciały na terytorium NATO. Do prowokacji doszło w przestrzeni powietrznej Danii, która natychmiast zdecydowała o podjęciu interwencji. W powietrze wzbiły się maszyny F-16, które przechwyciły rosyjskie maszyny.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy było wiele takich incydentów, w tym w Polsce
Podobna sytuacja miała miejsce w lutym i kwietniu, a także w lipcu. Jak pisaliśmy w naTemat, wtedy do interwencji zmuszeni byli piloci brytyjskiej armii.
Należące do Royal Air Force myśliwce Typhoon, które stacjonują w Estonii, wzbiły się w powietrze w celu "przechwycenia samolotu rozpoznawczego rosyjskich sił powietrznych". Ten leciał w międzynarodowej przestrzeni powietrznej kontrolowanej przez NATO, w towarzystwie dwóch myśliwców.
Do podobnej interwencji doszło także w kwietniu, kiedy poderwane zostały maszyny brytyjskie oraz niemieckie. Wówczas to niemiecka armia poinformowała, że dwa rosyjskie samoloty wojskowe SU-27 i Ił-20 przeleciały nad Morzem Bałtyckim. Interweniowały myśliwce Eurofighter.
Do prowokacji w przestrzeni powietrznej doszło także latem na terytorium Polski. Za te odpowiadała Białoruś, blisko związana z Rosją. W tej części Polski, w rejonie Białowieży, mieszkańcy byli świadkami tego, że nad ich głowami przeleciały dwa białoruskie śmigłowce.
Do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej doszło także w grudniu, kiedy na terytorium Polski wleciała rakieta. O tej miało wiedzieć wojsko, które nawet prowadziło poszukiwania, ale te zakończyły się fiaskiem. Sprawa wyszła na jaw dopiero pod koniec kwietnia, kiedy przypadkowa osoba znalazła rakietę w lesie pod Bydgoszczą.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.