Uniwersytet w Opolu otwiera przyuczelniane przedszkole. To jedno ze świadczeń socjalnych, oczekiwanych przez wielu pracowników w Polsce. I choć wiele firm w Polsce kładzie duży nacisk na podobne świadczenia socjalne, pracownicy i tak woleliby dostać pieniądze do ręki niż kolejną kartę na korzystanie z siłowni.
Miasto przekaże lokal za symboliczną złotówkę, a uczelnia pokryje część kosztów utrzymania przyszłego przedszkola. Dzieci będą nie tylko w pobliżu swoich rodziców, studentów i pracowników Uniwersytetu Opolskiego, ale także będą aktywnie uczestniczyć w zajęciach organizowanych na poszczególnych wydziałach. To bez wątpienia duże ułatwienie dla rodziców.
Jednak czy takie udogodnienia jak przedszkole przyzakładowe wystarczająco zmotywuje pracownika? – Wszystkie badania na świecie pokazują, że w sytuacji gdy nasz byt ustabilizowany, a pieniądze nie są głównym powodem pracy, to najważniejsze jest dla nas poczucie przynależności – mówi Dominika Staniewicz z Business Centre Club.
Czy przedszkole wynagrodziłoby brak premii?
– Takich przedszkoli przyzakładowych praktycznie w Polsce nie ma – zauważa Monika Zakrzewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jej zdaniem, powoli wracamy do czasów, z których jeszcze nie tak dawno się śmialiśmy. – Przedszkola przyzakładowe były za czasów PRL. Dofinansowanie do przedszkoli w miejscu pracy może być pokryte z funduszu świadczeń socjalnych. Taka zmiana została wprowadzona dwa lata temu – mówi ekspertka. Jest to o tyle istotne, że fundusz ten nie ma nic wspólnego ze środkami obrotowymi firmy, co jest szczególnie ważne w czasie kryzysu.
27-letnia Sylwia z Krakowa pracuje w korporacji. Bez wahania mówi, że bardziej wolałaby przedszkole przyzakładowe niż premię w postaci gotówki. – Dzisiaj jest bardzo trudno o miejsce w państwowym przedszkolu. Z dopłatą do prywatnego też są zawsze problemy, a to naprawdę duży wydatek – mówi Sylwia. Przedszkole przyzakładowe to jednak rzadkość. Zarówno polscy, jak i zachodnioeuropejscy pracodawcy zdecydowanie wolą dopłacić do przedszkola dla konkretnego dziecka, niż uruchamiać całą placówkę.
– Problem z socjalem polega na tym, że przyzwyczajamy się do niego i traktujemy jako standard – zauważa Dominika Staniewicz z BCC. – Po pewnym czasie socjal przestaje być czynnikiem motywującym i po pewnym czasie nie chce nam się więcej, dłużej czy też lepiej pracować – zauważa ekspertka.
Gotówka ważniejsza od socjalu
O ile świadczenia socjalne są bardzo ważne dla każdego pracownika, to nadal największe znacznie mają pieniądze. Nie bez znaczenia jest tu panujący kryzys, który zmusza wszystkich do mniejszego lub większego zaciskania pasa. – Wszystko jest bardzo drogie i to ma największe znaczenie dla pracownika, który miałby wybrać między bogatym zapleczem socjalnym a premią – mówi Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan.
Marek pracuje w jednej z prywatnych telewizji w Warszawie. Bez zastanowienia odpowiada na pytanie, czy wolałby otrzymać od swojego pracodawcy bogate zaplecze socjalne, czy też premię. – W tej chwili zdecydowanie liczy się dla mnie kasa – mówi dziennikarz. – Spłacamy mieszkanie, chcemy je też trochę wyremontować. Mamy w planach wakacje. Wiadomo, że im większa kasa, tym mniej ograniczeń. Socjal jest ok, ale bez niego mogę przeżyć. Natomiast w momencie kiedy spłacasz dom i samochód, to najmniejsza sytuacja awaryjna czy wymiana np. lodówki w domu to mission impossible, musisz kilka miesięcy na to odkładać – uzasadnia Marek.
Marek nie jest jedynym 27-latkiem, który myśli w ten sposób. – Jak jesteśmy na etapie dorabiania się, mamy świeżutki kredyt mieszkaniowy, to czynnikiem motywującym są dla nas pieniądze. Nie jest to jednak długotrwała motywacja. W pewnym wieku dodatkowym czynnikiem staje się socjal – wskazuje Dominika Staniewicz z Business Centre Club.
Bogaci wolą socjal
Okazuje się jednak, że nie wszyscy pracownicy wolą pieniądze zamiast świadczeń socjalnych. O ile dla Sylwii jako przyszłej matki liczy się przede wszystkim przedszkole, dla Marka już ważne są pieniądze, które pozwolą zapewnić życie na odpowiednim poziomie. Jest jednak pewien wspólny mianownik, który skupia ludzi wybierających socjal zamiast premii. Tym mianownikiem jest zamożność.
– Jeśli ktoś dużo zarabia, to premia pieniężna nie przyniesie mu satysfakcji. To wynika z psychologii – mówi Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan. – W Polsce dla pracownika średniego szczebla premia jest zdecydowanie ważniejsza. Po rozmowie z tą grupą wiem, że patrzą przychylnie na taki system motywujący. Każda podwyżka czy też premia powoduje, że zaobserwować możemy nagły przypływ chęci do pracy i zaangażowania w działalność firmy – zauważa Monika Zakrzewska.
Pracownik szybko przyzwyczaja się do dobrego. To, co początkowo jest dla niego, premią, szybko przeradza się normę, które później oczekuje. Problem ten dotyczy zarówno motywacji finansowej, jak i socjalnej. Jeszcze kilka lat temu telefon komórkowy czy laptop były wartością dla pracownika. Dziś wiele osób nie wyobraża sobie pracy bez tych narzędzi. – Na pewnych stanowiskach również dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne jest postrzegane jako standard, którego nie może zabraknąć. Elementem motywacyjnym jest bardzo często samochód dobrej marki – mówi Dominika Staniewicz z BCC.
Kilka lat temu polskie firmy popełniały błąd, z którego powoli się wycofują. Premie były wypłacane pracownikom co miesiąc. Zaowocowało to tym, że pracownicy traktowali je jako element wynagrodzenia. – Jeśli pracownik narozrabiał i nie było go w pracy przez miesiąc i nie otrzymał premii, to czuł się karany. Premia nabrała funkcji demotywacyjnej. Zamiast marchewką, stała się kijem – mówi Dominika Staniewicz.
Katalog świadczeń socjalnych jest ogromny. Popularne są karty zniżkowe do obiektów sportowych. Jednak bardzo często nawet jak ktoś ma taką kartę, to z niej nie korzysta. Ludzie lubią też wycieczki integracyjne, choć tu pojawia się problem. O ile nie dotyczy środowiska singli, ludzie nie czują się komfortowo na tych wyjazdach, bo pozostawiają rodzinę.