Suwerenna Polska wystosowała list do proboszczów. Jak reagują księża?
Suwerenna Polska wystosowała list do proboszczów. Jak reagują księża? Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/East News

– Nie dostałem żadnego listu. A kiedy miał przyjść? – odpowiada pytaniem proboszcz na Podkarpaciu, gdy pytamy o głośny list podpisany przez polityków Suwerennej Polski. W liście z początku września napisano m.in. "że część opcji politycznych w naszym kraju pragnie tego, aby wymazać Boga i Kościół z życia naszej Ojczyzny" i poproszono o modlitwę za ojczyznę przed wyborami. Kto go dostał? Co z nim zrobił? Postanowiliśmy sprawdzić. Jednak takich reakcji raczej się nie spodziewaliśmy.

REKLAMA
  • Suwerenna Polska wystosowała we wrześniu list do proboszczów. "Doskonale wiemy, że część opcji politycznych w naszym kraju pragnie tego, aby wymazać Boga i Kościół z życia naszej Ojczyzny" – napisali.
  • Jak reagują księża?
  • Zapytaliśmy w kilkunastu parafiach, głównie na Podkarpaciu, gdzie posłanka Maria Kurowska potwierdziła w mediach: "Rozesłaliśmy je do różnych diecezji. Gdzie koledzy mieli adresy, tam wysłali".
  • – Pani kochana, tu nie trzeba żadnego listu! Cały czas się modlę za ojczyznę! Może pani mnie wkręca i takiego listu nie było?

    – No był, są zdjęcia w internecie.

    – A może to fake news?

    – Politycy Suwerennej Polski też o nim mówili.

    – To może oni fake newsa wysłali i pani się wkręciła? – śmieje się proboszcz dużej parafii na wschodzie kraju.

    List do proboszczów z 8 września

    O liście Suwerennej Polski nie słyszał nic. Choć w mediach było o nim głośno pod koniec września i mogłoby się wydawać, że przekaz szczególnie trafił do kościołów.

    Na miesiąc przed wyborami politycy prosili w nim, aby "w najbliższym czasie podczas nabożeństw w sposób szczególny objąć modlitwą naszą umiłowaną Ojczyznę – Polskę".

    "Doskonale wiemy, że część opcji politycznych w naszym kraju pragnie tego, aby wymazać Boga i Kościół z życia naszej Ojczyzny" – pisali politycy partii Zbigniewa Ziobry. Pod dokumentem z datą 8 września podpisało się kilku polityków, w tym minister sprawiedliwości.

    Napisali wprost:

    "My niżej podpisani Posłowie na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, zwracamy się z serdeczną prośbą do Księdza Proboszcza, aby w najbliższym czasie podczas nabożeństw w sposób szczególny objąć modlitwą naszą umiłowaną Ojczyznę - Polskę. Za miesiąc będą decydowały się Jej losy i to kto będzie sprawował w niej władzę oraz podejmował kluczowe decyzje na najbliższe lata".

    List do proboszczów

    Fragment

    "Niebywały list od Ziobry do proboszczów", "Suwerenna Polska prosi proboszczów o wsparcie", "Rządzący nie wierzą już w wygraną PiS? Wysłali listy do proboszczów" – grzmiały media w ostatnich dniach września.

    W komentarzach gotowało się od oburzenia na mieszanie polityki z Kościołem. List udostępnił m.in. ks. Kazimierz Sowa.

    Wiceminister Sebastian Kaleta tak tłumaczył podczas konferencji prasowej: – Również mamy prawo zwracać się do osób duchownych o wsparcie modlitewne. To przecież nie jest w Polsce zakazane.

    Powiedział, że inicjatywa listu służy temu, by zasygnalizować, że SP zabiega o chrześcijańskie wartości i chce je pielęgnować. – Ponieważ widzimy, że dziś te wartości są zagrożone. Co duchowny z tym listem uczyni, to jego decyzja – zarówno jako obywatel i osoba w stanie duchownym – powiedział.

    Zapytaliśmy więc w parafiach o list. Co z nim zrobili? Trzeba przyznać, głównie odbiliśmy się od ściany zaskoczenia.

    Nic nie wiem. Nic nie słyszałem. Nic nie dostałem

    – Chyba za słabo było o tym głośno, bo ja ani listu nie dostałem, ani nic o tym nie słyszałem – reaguje proboszcz ze wschodniej Polski, który myślał, że to fake news.

    – Jestem zaskoczony. Dla mnie to trochę brzmi jak powieść fantastyczna, bo nikt czegoś takiego do mnie nie napisał. Aż trudno mi uwierzyć, czy to jest prawda, czy to fake news. O co tu chodzi? To nawet jest absurdalne i zabawne – śmieje się duchowny.

    Radzę, żeby poszukał listu w internecie. – Zobaczę, nie wiem, czy będę miał na to czas. Ale powiedziałbym tak: trzeba zająć się sprawami merytorycznymi, które są prawdziwym obszarem pracy polityków – odpowiada.

    W mediach pojawiły się informacje, że pismo w imieniu polityków Suwerennej Polski wysłało do proboszczów z Podkarpacia biuro poselskie posłanki Marii Kurowskiej. Zresztą pieczęć biura posłanki widnieje na liście udostępnianym w internecie.

    "Rozesłaliśmy je do różnych diecezji. Gdzie koledzy mieli adresy, tam wysłali" – przyznała posłanka w rozmowie z "Wyborczą".

    Powiedziała także: "Prosimy, żeby proboszczowie zorganizowali w parafiach modlitwę za ojczyznę, bo jest tyle zagrożeń, że trzeba nam wielkiej modlitwy. Jako Solidarna Polska uważamy, że bardzo niedobre byłoby oddanie Polski w ręce naszych kontrkandydatów. Polska nie byłaby suwerenna, a całe życie walczyliśmy o to, by być gospodarzami we własnym kraju".

    Do ilu parafii trafił list i do których? Trudno powiedzieć. Sprawdziliśmy w kilkunastu, głównie na Podkarpaciu. Nikt z naszych rozmówców takiego listu nie otrzymał. Co więcej, nawet o nim nie słyszeli.

    Ale reakcje na wiadomość o liście i tak są bezcenne.

    "Dla mnie nie ma to znaczenia, czy ktoś przyśle list"

    Proboszcz z Rzeszowa: – Wie pani, dużo różnych rzeczy od polityków do nas przychodzi i nawet nie wszystkie otwieram, więc szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy dostałem taki list. Traktuję to jako przesyłki niechciane i dlatego pewnych rzeczy nie otwieram. Dlatego, jeśli taki list przyszedł, sam na pewno go nie przeczytałem i na pewno żadnego listu takiej czy innej opcji nie propagowałbym wśród ludzi.

    Dlaczego?

    – Nie pomaga mi to ani w duszpasterstwie, ani w relacjach z ludźmi. Nie ma to żadnego wpływu na to, co mówię. My modlimy się o ojczyznę niezależnie od tego, czy jakaś partia nas o to prosi. Szczególnie w październiku, na różańcu. I odbywa się to bez związku z jakąkolwiek partią. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, czy ktoś przyśle list w tej sprawie, czy nie – odpowiada.

    – A gdyby faktycznie przysłał, to co by ksiądz z nim zrobił?

    – Odłożyłbym go na bok.

    – Trafiłby do kosza?

    – W pewnym momencie trafiłby na makulaturę, tak jak stosy innych podobnych rzeczy: reklam, gazetek, które nie do końca ułatwiałyby nam cokolwiek w naszej pracy, czy życiu – odpowiada duchowny.

    "Ja się w politykę nie bawię"

    Kolejne rozmowy i bardzo podobne reakcje.

    – Proszę dać mi godzinę, sprawdzę – zareagował jeden z lokalnych działaczy z okolic Przemyśla.

    Oddzwonił. – W naszej okolicy nikt w parafiach nie dostał takiego listu – powiedział.

    W rozmowach przewija się zaskoczenie. I – wbrew powszechnemu przekonaniu i osądom – silne dystansowanie od polityki.

    – Nie słyszałem o takim liście. Ale ja się w politykę nie bawię. Nawet gdyby do mnie trafił, to ambona jest miejsce głoszenia Słowa Bożego. Gdy chodzi o politykę, to owszem, oglądam, jestem katolikiem, więc popieram wartości chrześcijańskie, natomiast nie głoszę polityki – reaguje zdecydowanie proboszcz na południu Polski.

    – Ja nie wiem nic o żadnym liście. A w jakich dniach on miał przyjść? – pyta, wydając się autentycznie zainteresowany, proboszcz innej podkarpackiej parafii.

    Jeszcze inny mówi, że nic o tym nie wie, bo nie słucha mediów.

    Kolejny: – Nie. Nic takiego nie dostałem. Nic o tym nie słyszałem. Dystansuję się od tego wszystkiego, bo szczerze mówiąc, jedni są drugich warci. A my modlimy się za ojczyznę non stop. Bez listu. On by nic nie zmienił i nic by nie wniósł. Bo nie sztuka modlić się eventowo, tylko modlić się stale.

    W jednej parafii, gdzie akurat nie było proboszcza, ksiądz wikariusz reaguje:

    – Nic nie wiem o liście, ale jak znam księdza proboszcza, żaden taki list w kościele nie będzie odczytany. Niech się pani tego nie spodziewa.

    Tylko jeden z proboszczów, w zachodniej Polsce, po chwili rozmowy przypomina sobie, że być może coś dostał.

    – Coś kojarzę, że mogło być o modlitwie za ojczyznę, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy to był ten list. Nie zajmowałem się tym na tyle, żebym miał to pamiętać – mówi.

    – Ale ja i tak modlę się za ojczyznę. Nie wchodzę w żadne reklamy, po prostu się modlę – dodaje.

    logo

    Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek

    Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

    "Modlimy się za ojczyznę bez żadnego listu"

    We wszystkich rozmowach powtarza się zwłaszcza to – modlitwa za Ojczyznę. Każdy z pytanych przez nas proboszczów, gdy słyszy, o czym jest list, z niemałym zdziwieniem mówi, że przecież oni i tak modlą się za ojczyznę.

    – Zawsze modlimy się o pomyślność dla Ojczyzny. Nie trzeba wyborów, żeby się modlić – podkreśla jeden.

    – Modlić się trzeba i my modlimy się za Ojczyznę. Sami z siebie. Jeśli politycy się modlą, to dobrze, modlitwa zawsze jest potrzeba. Ale gdyby coś innego sugerowali, to już nie – mówi inny z duchownych.

    Czy odczytałby list polityczny z ambony?

    – Nic politycznego nigdy u nas nie czytaliśmy. Ale modlitwa to co innego. Jak ktoś zamawia intencję, czy prosi o modlitwę, to modlitwa będzie zawsze. A w czym to przeszkadza, że o modlitwę prosi polityk? To inni ludzie niż ja i pani? I ja i pani żyjemy w Polsce. Nasze życie nie oderwie się od polityki. Czysta, czy brudna, to my w tym żyjemy. Od nas zależy, czy zachowaliśmy czystość rozumu i myślenia. I tyle – odpowiada.

    Czy w ogóle księża widzą coś niestosownego w takim mieszaniu polityki z Kościołem? Czy samo wysłanie listu przez polityków jest stosowne? Wiadomo, że to zawsze budzi społeczne emocje, szczególnie gdy politycy władzy chętnie wykorzystują Kościół w kampanii wyborczej.

    – Kościół nie identyfikuje się z żadną partią polityczną – podkreślił teraz w rozmowie z KAI abp Wojciech Polak, prymas Polski.

    Jednak w kontekście listu, trzeba przyznać, reakcje duchownych są podzielone. Polityka to jedno, a modlitwa drugie. Tak niektórzy uważają.

    – Mają do tego prawo. A ten list nie jest bardzo inwazyjny, nie jest czymś, co narzuca jedno rozwiązanie wprost – uważa jeden z księży.

    Kolejny proboszcz tak to tłumaczy: – Nie żyjemy na Księżycu. Żyjemy w konkretnym miejscu, w konkretnym społeczeństwie i katolicka nauka społeczna mówi o odpowiedzialności za to miejsce, gdzie jesteśmy. Przed Panem Bogiem odpowiadamy jako chrześcijanie. Jeśli prosi mnie więc polityk, niezależnie od opcji, za modlitwę, to nie prosi mnie o to, żebym głosował na niego. Prosi mnie o modlitwę i do mojego Boga, w którego wierzę, zwracam się z modlitwą o mądrość dla wszystkich ludzi, żebyśmy podejmowali mądre decyzje.

    Ale inny z pytanych przez nas duchownych widzi to tak: – W dzisiejszych czasach trzeba być bardzo ostrożnym. Na ile taki list pomoże? A na ile jeszcze bardziej nam zaszkodzi? Po to są wiece, po to robią spotkania wyborcze i tam niech uprawiają politykę. Unikajmy tego, żeby na ambonie takie rzeczy poruszać.

    – Ja staram się unikać i wyborów, i polityków. Co ma być, to będzie. Żadne narzucanie nic nie zmieni. Ale to nasza mądrość i sumienie może dokonać najsłuszniejszych wyborów – podsumowuje.

    Czytaj także: