Jest stanowisko policji ws. incydentu, do którego doszło z udziałem Jarosława Kaczyńskiego przed pomnikiem katastrofy smoleńskiej. Na nagraniach widać, jak prezes PiS częściowo zniszczył jeden z wieńców. Doszło też do ostrej wymiany zdań z jednym z mężczyzn obecnych na miejscu. Mundurowi przekazali pierwsze szczegóły w tej sprawie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Policjanci podjęli wszelkie czynności, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkich osób. Dalsze czynności uzależnione są od oceny prawno-karnej – powiedział krótko w rozmowie z Onetem Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Przypomnijmy, że chodzi o zdarzenie z 10 października. Jarosław Kaczyński stawił się pod pomnikiem smoleńskim, by uczcić pamięć swojego brata. Na placu Piłsudskiego protestował m.in. Maciej Bajkowski.
Co zrobił Kaczyński przed pomnikiem smoleńskim?
Działacze tzw. opozycji ulicznej każdego miesiąca przychodzą na plac Piłsudskiego i kładą pod pomnikiem smoleńskim wieniec z tablicą o kontrowersyjnej treści: "Pamięci ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, kazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Stop kreowaniu fałszywych bohaterów".
Bajkowski razem z grupą tzw. opozycji ulicznej złożył pod pomnikiem wieniec z szokującą tabliczką. Kaczyński nie wytrzymał, gdy zobaczył napis "pamięci ofiar Lecha Kaczyńskiego".
Na jednym z nagrań opublikowanych przez grupę "Tu Obywatele" widzimy, że lider PiS własnoręcznie uszkodził wieniec i tabliczkę.
Na drugim nagraniu wysłanym redakcji naTemat widzimy, że doszło do dyskusji między Kaczyńskim a Bajkowskim. Działacz opozycji ulicznej został odgrodzony od prezesa kordonem policji. Prezes kazał mu przestać nagrywać, bo "jest funkcjonariuszem publicznym".
Widać także moment, na którym polityk wykonał gest ręką, w wyniku czego Bajkowski stracił kontrolę nad telefonem. Dalej nie widać, co dokładnie się dzieje.
– Kaczyński zaczął się rzucać, że jest funkcjonariuszem publicznym. Próbował wyrwać mi telefon z ręki. Nie wiem, czy to widać na nagraniu, bo broniłem telefonu przed zabraniem – mówił dla naTemat Bajkowski, który swoją wersję wydarzeń przedstawił w rozmowie z Adamem Byśkiem.
Przypomnijmy, że jeszcze dzień wcześniej (9 października) Kaczyński był w Przysusze, gdzie odbył jedno ze swoich wyborczych spotkań z sympatykami PiS. Prezes partii wybrał udział w tym wiecu zamiast w debacie organizowanej przez TVP.