Justyna Kowalczyk wywróciła się w finale mistrzostw świata w Val di Fiemme. Polka zajęła ostatnie miejsce

W swoim pierwszym finale podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym we włoskim Val di Fiemme Justyna Kowalczyk zajęła ostatnie miejsce podczas sprintu techniką klasyczną.

- Zaplątałyśmy się z jedną ze Szwedek. No trudno, czasu się nie cofnie. Gdyby nie upadek, na pewno byłoby lepiej, przecież w końcu dobiegłam tę grupę - powiedziała w rozmowie z Telewizją Polską.

W popołudniowych ćwierćfinałach najlepsze były Kowalczyk i Bjoergen. Czasy Polki – 3:20,4 i Norweżki – 3:20,9, znacznie odstawały od wyników rywalek. Pozostałe biegi wygrały: Denise Herrmann. (3:24,4), Stina Nilsson (3:21,87) i Alena Prochazkova (3:22,8). Poza nimi do półfinałów awansowały: Mona-Lisa Malvalehto, Charlotte Kalla, Katja Visnar, Maiken Caspersen Falla, Ida Ingemarsdotter, Kerttu Niskanen i Nicole Fessel. Dwie ostatnie dostały promocję jako "lucky losers", czyli „szczęśliwe przegrane”.

Również w półfinale Polka sprawiła się świetnie – wygrała swój bieg uzyskując czas 3:19,9. Znów minimalnie lepszy od wyniku Bjoergen, która w drugim sprincie uzyskała czas: 3:20,0.

Wszystko wskazywało więc na to, że Justyna w Val di Fiemme zdobędzie medal – najpewniej złoty. Oprócz faworytek, czyli Kowalczyk i Bjoergen, w finale miały wystąpić Norweżka Falla, Słowenka Visnar oraz Szwedki Ingemarsdotter i Nilsson.

Zaraz po starcie na czoło wysunęła się Falla, tuż za nią były Kowalczyk i Bjoergen. Niestety, chwilę później Justyna została zablokowana przez pozostałe zawodniczki i gdy próbowała je wyminąć, zahaczyła kijkiem o Stinę Nilsson i upadła. Polka szybko się pozbierała, ale nie dała rady dogonić rywalek i na metę dobiegła jako ostatnia. Mistrzynią świata została Bjoergen, druga była Ingemarsdotter, a trzecia Falla. Do Bjoergen Polka straciła ponad 6 sekund.