Późne śniadanie na mieście to luksus, na który mogą sobie pozwolić nieliczni. W codziennym pośpiechu brak nam czasu na jego powolne celebrowanie. Taką przyjemność rezerwujemy sobie zwykle na weekendy, kiedy nie trzeba się spieszyć i można pozwolić sobie na leniwe przedpołudnie w towarzystwie znajomych. Stołowanie się na mieście kojarzy się z "warszawką". Stołeczni przedstawiciele wolnych zawodów to typowi konsumenci porannych posiłków w knajpach. Wielu z nich zapewnia, że śniadanie na mieście to rytuał, z którego nie chcą rezygnować.
Polacy coraz mocniej odczuwają nadciągający kryzys. Powoli rezygnujemy z przyjemności. Z listy luksusów skreślamy kolejne wydatki, ograniczając je do tych najpotrzebniejszych. Tymczasem poranne śniadania na mieście to jeden z tych rytuałów, których trudno sobie odmówić. Przynajmniej tak tłumaczą mieszkańcy Warszawy, którzy w porach przedpołudniowych tłumnie odwiedzają lokalne restauracje. W okolicach godziny 12 w południe w wielu miejscach serwujących kawę i lekkie posiłki trudno jest znaleźć miejsce. Okupowane są zarówno sieciowe kawiarnie, jak i lokalne miejsca, w których główną klientelę stanowią okoliczni mieszkańcy.
Miano najpopularniejszego adresu na śniadaniowej mapie od kilku sezonów dzierży warszawska restauracja Charlotte. Tutaj trudno o stolik bez względu na porę dnia. Charlotte słynie zwłaszcza z bagietek z urozmaiconymi dodatkami. Od śniadania w knajpie przy Placu Zbawiciela swój dzień zaczynają głównie przedstawiciele wolnych zawodów. Tutaj na szybkie spotkania biznesowe przy kawie i kanapce umawiają się biznesmeni. Miejsce jest też okupowane przez warszawskich hipsterów, którzy na szybką przekąskę wpadają z mieszczącego się po sąsiedzku Planu B. Sukces restauracji stał się w pewnym momencie przedmiotem niewybrednych żartów. Autorzy prześmiewczego profilu poświęconemu Charlotte drwią z jej wygórowanych cen i snobującej się klienteli.
Ostatni bastion luksusu?
Śniadanie w miłej atmosferze można zjeść w wielu stołecznych miejscach, nie tylko w tych, oferujących bułkę tartą za 7 złotych. Właścicielka restauracji "Kubek w Kubek" na warszawskim Mokotowie przekonuje, że popularność porannych śniadań na mieście to dowód na przywiązanie warszawiaków do swojego stylu życia. - Moi klienci twierdzą, że poranne stołowanie się na mieście to jeden z ostatnich luksusów, na który mogą sobie pozwolić - mówi restauratorka. Podkreśla, że działa tu "efekt czerwonej szminki". W kryzysie odmawiamy sobie bowiem wielu przyjemności, rezygnujemy z niepotrzebnych wydatków. Pragniemy jednak nadal utrzymać nasz styl życia i nie odmawiać sobie wszystkich przyjemności.
Poranny posiłek na mieście jest właśnie takim łatwo dostępnym luksusem. Właścicielka "Kubek w Kubek" przyznaje, że wiele osób traktuje takie restauracje jako zastępcze miejsce pracy. Do kawiarenek przychodzą z laptopami, a przy kawie i kanapce oddają się swoim służbowym obowiązkom. Podobnie jak w innych zachodnich miastach w Warszawie coraz łatwiej jest znaleźć miejsca, gdzie serwowane są zdrowe, pożywne i sycące posiłki. Warszawiacy nauczyli się jeść śniadania poza domem, także w tygodniu. Ludzie bardzo często umawiają się na śniadanie z kontrahentami, przy dobrej kawie takie rozmowy prowadzi się dużo łatwiej.
Miejsce przyjazne dla matek
"Kubek w Kubek" odwiedzają także rodziny z małymi dziećmi. Częstymi klientkami są młode mamy, które przy śniadaniu w knajpce szukają relaksu od codziennych obowiązków. Miejsca, jak te na warszawskim Mokotowie oferują bowiem wiele udogodnień dla matek z małymi dziećmi. Kobiety na urlopach macierzyńskich które większość czasu spędzają w domu chętnie wyrywają się z domowych pieleszy. Tutaj przy kawie i ciastku mogą porozmawiać z innymi młodymi mamami. "Kubek w Kubek" powstał właśnie z potrzeby takiego miejsca. Założyły go trzy młode matki, które pracę chciały połączyć z macierzyńskimi obowiązkami.
- Ja sama mam małe dziecko i na urlopie macierzyńskim bardzo brakowało mi miejsca, w którym mogłabym zjeść zdrowe śniadanie, odpowiednie dla kobiet karmiących piersią - tłumaczy właścicielka. Kawiarnia otworzyła się trzy tygodnie temu, ale już cieszy się dużym powodzeniem. Odwiedzają ją głownie sąsiedzi, którzy mają już swoje ulubione stoliki, znają obsługę, a poranek zaczynają od aromatycznej kawy z knajpki za rogiem. - Rozmawiałam z klientami, którzy stwierdzili, że mimo nadciągającego kryzysu można rezygnować z wielu innych luksusów, ale warszawiacy chcą zachować swój ulubiony styl życia i móc pozwolić sobie na śniadanie na mieście - dodaje właścicielka.