Do incydentu doszło na jednym z parkingów w Wałbrzychu. 30-letnia kobieta opuściła pojazd zostawiając kluczyki w stacyjce. W tym momencie jej trzyletni syn zajął miejsce kierowcy i uruchomił auto, które ruszyło i przykleszczyło kobietę do barierki z prawej strony samochodu.
Reklama.
Reklama.
Do incydentu doszło około godziny 13:00 w piątek, 13 października w Wałbrzychu (woj. dolnośląskie). Kobieta przyjechała autem na parking jednego z marketów przy ulicy Długiej. Wysiadła na chwilę z pojazdu zostawiając kluczyki w stacyjce.
Ten moment wykorzystał jej 3-letni syn, który pod nieobecność w samochodzie matki usiadł za kółkiem, przekręcił kluczyk i wcisnął pedał gazu. Auto ruszyło i przycisnęło do barierki znajdującą się z prawej strony auta kobietę.
30-latka na szczęście nie odniosła dotkliwych obrażeń. Wezwana na miejsce policja ustaliła jednak, że kobieta zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie, bo przyjechała samochodem wraz z małym dzieckiem nie posiadając prawa jazdy, tym samym narażając nie tylko siebie na niebezpieczeństwo.
Nieodpowiedzialny rodzic
Matkę chłopca czekają konsekwencje prawne. Policja przypomina, że każda osoba kierująca pojazdem na drodze bierze na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo swoje i innych uczestników ruchu drogowego.
Sytuacja z Wałbrzycha jest kolejnym przykładem nieodpowiedzialnego zachowania rodziców narażających siebie i swoje dzieci na utratę zdrowia i życia. W ubiegłym tygodniu mieliśmy przypadek 40-letniego ojca, który wsiadł za kółko pod wpływem alkoholu, po czym spowodował kolizję.
Okazało się, że jechał z 12-letnim synem, któremu po kolizji kazał uciekać z auta. Rzecz wydarzyła się we wsi Rajcze. Mężczyzna po zbadaniu przez policję alkomatem wykazał 2 promile w wydychanym powietrzu. Chłopiec na szczęście wyszedł z całego zajścia bez szwanku - funkcjonariusze znaleźli go nieopodal miejsca wypadku.
40-latek w chwili zdarzenia miał cofnięte uprawnienia do kierowania autem. Zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje sądowe. Grozi mu za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawą zajmuje się żywiecka prokuratura.