W wyborach parlamentarnych wygrało PiS, ale to opozycja ma większość w przyszłym Sejmie i to ona powinna tworzyć rząd. Nic jednak nie wskazuje na to, by miało to szybko nastąpić, sądząc po ruchach Andrzeja Dudy. Dlatego też były premier Leszek Miller znalazł rozwiązanie, które mógłby zrealizować teraz Donald Tusk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po wyborach obecna opozycja parlamentarna ma większość mandatów i to ona ma zdolność do stworzenia rządu. Tak jednak nie myśli obecny jeszcze obóz rządzący, który podkreśla, że to on wygrał wybory i będzie szukać możliwości koalicyjnych z innymi ugrupowaniami lub grupami posłów.
Może to być Mateusz Morawiecki, co oznacza kolejne tygodnie farsy związane z nieuzyskaniem wotum zaufania przez PiS. To odwlekłoby w czasie przekazanie władzy i byłoby na rękę partii Kaczyńskiego.
Spotkanie Duda - Morawiecki
Gdyby jednak prezydent chciał postąpić rozsądnie, mógłby powierzyć misję utworzenia rządu jednemu z liderów opozycji. Nic jednak na to nie wskazuje. Andrzej Duda spotkał się we wtorek z Mateuszem Morawieckim.
Onet dowiedział się nieoficjalnie, że prezydent Andrzej Duda powierzy w pierwszej kolejności misję tworzenia rządu kandydatowi wskazanemu przez Prawo i Sprawiedliwość. Andrzej Gajcy ustalił też, że pierwsze posiedzenie Sejmu ma odbyć się po Święcie Niepodległości – 13 lub 14 listopada.
Jest jeszcze coś – prezydent ma mieć już krótką listę kandydatów na funkcję marszałka seniora, który prowadzi pierwsze obrady Sejmu nowej kadencji. Mają na niej być trzy nazwiska: Antoniego Macierewicza, Ryszarda Terleckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Przypomnijmy, że we wtorek prezydencka minister Małgorzata Paprocka powiedziała w Programie Trzecim Polskiego Radia, iż "wszystko wskazuje na to, że do powołania rządu dojdzie w pierwszym lub w drugim kroku".
"Wiemy już, że pierwsze posiedzenie nowego Sejmu odbędzie się 12 lub 13 listopada. Prezydent Duda nie ulegnie namowom polityków z powstającej koalicji, aby przyspieszyć proces tworzenia się nowego rządu. Co więcej, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią desygnuje na premiera przedstawiciela PiS, a nie polityka z sejmowej większości" – czytamy we wpisie Millera na platformie X.
Według byłego premiera Andrzej Duda "posłuży się dwoma argumentami".
"Po pierwsze - Zjednoczona Prawica wygrała wybory, a po drugie - ma największy klub sejmowy. Duda będzie miał mocny argument w odniesieniu do PiS: 'Dałem wam szansę na utworzenie rządu, a to, że wam się nie powiodło nie jest moją winą. Do inauguracyjnego posiedzenia Sejmu będzie rosło zniecierpliwienie milionów ludzi, którzy oddali swoje głosy na opozycję. Wybory odbyły się i nic się nie dzieje. Rząd ten sam, TVP ta sama, gdzie te obiecane zmiany?' – wyjaśnia europoseł Koalicji Europejskiej.
"Donald Tusk mógłby w tej sytuacji utworzyć rząd in spe. Przyszły premier i kandydaci na ministrów mogliby rozpocząć przygotowania do przejęcia resortów i prace nad aktami legislacyjnymi. Wypróbowałem ten wariant w 2001 roku. Z powodzeniem" – dodał Leszek Miller.