W czwartek zebrał się zarząd Platformy Obywatelskiej, na którym, jak informuje Wirtualna Polska, zarekomendowano Donalda Tuska jako lidera, który miałby się podjąć misji stworzenia nowego rządu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Oczywiście stanowisko zarządu Platformy Obywatelskiej nie oznacza od razu, że Donald Tusk będzie kandydatem całej opozycji na premiera. On jest desygnowany z ramienia tej partii. O tym, czy to on będzie reprezentował całą opozycję, zadecydują rozmowy koalicyjne, które planowane są na przyszły tydzień.
Przypomnijmy, że po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach parlamentarnych to opozycja ma większość w Sejmie i to ona powinna sformować rząd koalicyjny. Niestety decyzja, kto zostanie desygnowany na premiera, zależy od prezydenta Andrzeja Dudy.
– Zwracam się z gorącym apelem do pana prezydenta: ludzie czekają na pierwsze decyzje, które będą konsekwencją tych wyborów, także prosiłbym bardzo pana prezydenta o energiczne i szybkie decyzje. Wygrane demokratyczne partie są w stałym kontakcie i są gotowe przejąć odpowiedzialność za rządy w kraju w każdej chwili, ale jak wiadomo, to prezydent konstytucyjnie odpowiada za ten proces przekazania władzy – stwierdził Tusk.
– Panie prezydencie, ludzie czekają, choćby nauczyciele, na te 30 proc. podwyżki, czy sfera budżetowa. Szybkie decyzje oznaczają także takie poczucie ulgi i satysfakcji dla tych, którzy na tę zmianę czekali – dodał lider PO.
Tymczasem jest ona absolutnie kluczowa – jeśli Sejm nie zdąży jej uchwalić w terminie, Andrzej Duda będzie miał pretekst do rozwiązania parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów.
Pułapka PiS?
Sejm ma cztery miesiące na uchwalenie budżetu od momentu przedstawienia projektu przez rząd. Gabinet Mateusza Morawieckiegoprzedstawił swój projekt budżetu pod koniec września, co daje Sejmowi czas do końca stycznia. Zgodnie z zasadą dyskontynuacji projekt ten trafi jednak do kosza.
A tymczasem nigdzie nie jest powiedziane, od kiedy liczy się ten termin w przypadku zmiany władzy.
Konstytucjonaliści oceniają, że powinien liczyć się od momentu złożenia projektu przez nowy rząd – jednak istnieje precedens z 2006 roku, kiedy w ramach rozgrywki politycznej ówczesny prezydent Lech Kaczyński groził nowymi wyborami przez to, że nowy parlament nie zdążył z uchwaleniem budżetu.