
Do tej pory nie jest do końca wiadome, co było dokładną przyczyną zasłabnięcia dwójki pilotów. Jak donosi portal Daily Mail, kiedy samolot linii British Airways na trasie Newcastle - Heathrow był na wysokości ponad 10 000 metrów, piloci poczuli w kabinie silny odór, od którego niemalże natychmiast zrobiło im się niedobrze.
Mężczyźni założyli maski tlenowe, po czym skontaktowali się z naziemnymi służbami ratunkowymi. Kiedy udało im się bezpiecznie wylądować na lotnisku w Heathrow, od razu zostali przejęci przez ratowników medycznych, którzy przewieźli ich do szpitala na badania.
Do zdarzenia doszło w czwartkowy poranek. Lot BA Shuttle 13C, przewożący 180 pasażerów, wystartował o 7:41 i dotarł na główne londyńskie lotnisko o 9:14, po prawie dwugodzinnym opóźnieniu.
Linie lotnicze w swoim komunikacie podały, że zdrowie zarówno pasażerów, jak i pracowników jest dla przewoźnika priorytetem, a na pokładzie były zastosowane wszystkie procedury bezpieczeństwa.
To nie jedyny niebezpieczny incydent z udziałem samolotów, do którego doszło w ciągu ostatnich tygodni.
9 października pasażerowie British Airways przylatujący z Barcelony rozchorowali się po tym, jak byli przetrzymywani w samolocie, podczas gdy personel pokładowy w kombinezonach chemicznych próbował ustalić źródło dziwnego zapachu unoszącego się w powietrzu.
Z kolei w czerwcu tego roku lot Boeingiem 777 z Nowego Jorku do Londynu musiał zostać odwołany po tym, jak pasażerowie i załoga zaniepokoili się ostrym zapachem.
Nie dalej też jak kilka dni temu, samolot linii Ryanair wystartował z lotniska z otwartymi drzwiami ewakuacyjnymi. W efekcie tego niedopatrzenia, ciśnienie w kabinie gwałtownie spadło do niebezpiecznego poziomu. Pasażerowie byli przerażeni, a według ich doniesień załoga pokładu miała w oczach łzy. Jak podał Ryanair, przyczyną zdarzenia była awaria czujnika znajdującego się w drzwiach.