Polskie media ujawniają nowe ustalenia ws. misji Donalda Tuska w Brukseli. Jak się okazuje, lider Platformy Obywatelskiej nie będzie miał tak łatwo podczas rozmów o odblokowaniu środków z KPO dla Polski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przypomnijmy, że w czwartek na zebraniu zarządu krajowego Platformy ObywatelskiejDonald Tusk zapowiedział, że w przyszłym tygodniu uda się w podróż do Brukseli. Jego celem będzie jak najszybsze odblokowanie unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, gdy tylko opozycja przejmie władzę w Polsce i uformuje rząd po wygranych wyborach.
– Pan premier Donald Tusk w przyszłym tygodniu będzie w Brukseli, spotyka się z przywódcami europejskich państw. Normalne, że od pierwszego dnia robimy wszystko, żeby pozycja Polski na arenie międzynarodowej wróciła na to miejsce należne, które było 8 lat temu – powiedział mediom przewodniczący klubu PO Borys Budka.
W piątek pojawiło się więcej informacji na temat podróży Tuska. Jak podaje Wirtualna Polska lider PO został zaproszony do Brukseli na szczyt Europejskiej Partii Ludowej. Na spotkaniu będzie także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Trudne zadanie Tuska
To ma być okazja dla polskiego polityka, żeby omówić z nią sprawę odblokowania środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Według ustaleń RMF FM Tusk nie będzie miał łatwego zadania, bo KPO nie zostanie odblokowany "jedynie na podstawie deklaracji".
Komisji Europejskiej zależy na realnych zmianach i wypełnieniu tzw. kamieni milowych. Między innymi chodzi o reformę systemu sądownictwa w Polsce oraz Ustawę wiatrakową. Rozmówcy RMF FM wskazują, że dla Brukseli "nie ma znaczenia, czy trudności nowemu rządowi sprawi prezydent Andrzej Duda". Liczą się rezultaty.
TSUE ogłosił wyrok w sprawie pieniędzy dla Polski
Przypomnijmy, że w lutym ubiegłego roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ogłosił oddalenie skargi Polski i Węgier ws. mechanizmu warunkowości, łączącego wypłatę środków unijnych z przestrzeganiem praworządności w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Decyzja TSUE otworzyła możliwość wstrzymania unijnych funduszy dla krajów, w których naruszana jest praworządność.
TSUE wskazał, że zaskarżony przez Polskę i Węgry mechanizm jest narzędziem zabezpieczenia budżetu UE. "Celem zaskarżonego rozporządzenia jest ochrona budżetu Unii przed wystarczająco bezpośrednim wpływem na niego naruszeń zasad państwa prawnego w państwie członkowskim, a nie samo w sobie nakładanie kar za takie naruszenia" – głosiło uzasadnienie decyzji.
Wyrok dotyczył mechanizmu warunkowości. W marcu 2021 roku Węgry i Polska złożyły na niego skargę. Oba kraje sprzeciwiły się powiązaniu mechanizmu przyznawania funduszy unijnych z praworządnością w państwie. Wcześniej zgodziły się na ten mechanizm wszyscy przywódcy UE, łącznie z Mateuszem Morawieckim.
Chodzi o wypłatę dla Polski środków z Funduszu Odbudowy, a także o wszystkie pieniądze należne w ramach perspektywy finansowej na lata 2021-2027. Łącznie chodzi o 770 mld zł unijnych funduszy przewidzianych dla naszego kraju na lata 2021-2027.
Niestety przez decyzje rządu Mateusza Morawieckiego i konflikt z Brukselą pieniądze do tej pory nie trafiły do Polski.