Właśnie zaczęły się we Włoszech wybory do parlamentu. Startuje w nich, między innymi, były premier tego kraju i medialny magnat Silvio Berlusconi. I jak zwykle towarzyszą mu afery – tym razem słynny Silvio złamał ciszę wyborczą.
Na konferencji prasowej Silvio Berlusconi odnosił się do sprawy bunga-bunga, czyli doniesień o jego seksualnych ekscesach. – Ze 150 tysięcy podsłuchów telefonicznych nie wynikło żadne przestępstwo z mojej strony, a sędziowie kontynuują procesy, relacjonowane przez wszystkie gazety za granicą, gdzie sądownictwo jest rzeczą poważną – bronił się przed atakami Berlusconi. Po czym dodał: – U nas sądownictwo jest groźniejszą mafią od mafii sycylijskiej.
Medialny potentat krytykował też ostatniego premiera Włoch Mario Montiego. Stwierdził, że Monti był posłuszny wobec Angeli Merkel, której teraz jest przykro, że go straci. Dość populistycznie też, niczym niektórzy polscy politycy, zadeklarował, że jako premier zjednoczy wszystkie kraje przeciwko Niemcom, którzy dominują w Unii Europejskiej i egoistycznie myślą tylko o tym, żeby się wzbogacić – opisuje Interia.
Równie populistycznie Berlusconi ocenił sytuację w Grecji. Jego zdaniem, fatalny stan tamtejszej gospodarki to wina Unii Europejskiej, która narzuciła państwom "szalone zasady", ale nie pomogła na czas.
Obie te wypowiedzi razem wzięte nie są jednak szczytem populizmu. Ten bowiem Berlusconi osiągnął, gdy obiecał, że zwróci ludziom pieniądze z podatku, który przywrócił za swojej kadencji Mario Monti. Ex-premier zapomniał tylko wtedy powiedzieć skąd weźmie te 4 miliardy euro – bo o takiej kwocie była wówczas mowa.