Reklama.
Reklama.
Gościem Pawła Orlikowskiego w programie "Rozmowa dnia" była posłanka Nowej Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Rozmowa dotyczyła między innymi tego, jak będzie wyglądała współpraca pomiędzy nowym rządem stworzonym przez demokratyczne ugrupowania polityczne a prezydentem Andrzejem Dudą, którego kadencja upływa za dwa lata. – Przed nami z pewnością trudne dwa lata, w których to latach będzie ciężko pracować, żeby przekonać prezydenta, żeby przekonać opinię publiczną, by także wywierała presję na prezydenta. Ja nie jestem przekonana, że prezydent Duda przez najbliższe dwa lata będzie chciał brać osobistą, indywidualną, jednoosobową odpowiedzialność za to, że kobiety umierają na oddziałach porodowych — mówi posłanka i dodaje: – Możemy oczywiście usiąść, założyć ręce i powiedzieć: Nie no z takim prezydentem nic się nie da i wtedy mamy 100 proc. gwarancji, że się nie da. Zapytaliśmy również o to, na co muszą na pewno znaleźć się pieniądze w nowym budżecie. – To są na pewno podwyżki dla sfery budżetowej – mówi z przekonaniem Dziemianowicz-Bąk. – Dzisiaj nauczyciele zarabiają niewiele powyżej płacy minimalnej. Początkujący nauczyciel zarabia 90 zł więcej niż płaca minimalna. Nic dziwnego, że odchodzi z pracy. Ponadto zapytaliśmy posłankę, skąd wezmą się pieniądze na programy społeczne, skoro dzisiejsza opozycja, po stworzeniu rządu, nie zamierza odbierać świadczeń, które gwarantował PiS. – Nie wolno nam dopuścić do polityki zaciskania pasa na najchudszych brzuchach. Mamy na czyich brzuchach pas zaciskać. Spółki Skarbu Państwa, które muszą być nie tylko odpolitycznione, ale muszą też dzielić się swoimi nadmiarowymi zyskami. Kwestie związane z przywilejami Kościoła, które należałoby ukrócić. Na pewno nie zgodzimy się, żeby jakieś cięcia w polityce socjalnej były – deklaruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.