
Łukasz Warzecha, publicysta "Faktu" wziął w ostrą obronę księdza Franciszka Longchamps de Berier. Warzecha zarzucił nam manipulację (domyślamy się, że o nas chodzi, bo pisze tylko o "parówkowym portalu"). Broni natomiast tego, co duchowny powiedział o dzieciach z in vitro. Przypomnijmy - że można jest poznać po bruździe na twarzy i chorobach genetycznych. Warzecha zarzucił nam także, że dyskredytujemy katolickich naukowców tylko dlatego, że są katoliccy. To nieprawda! Nie tylko dlatego.
Okazuje się, że są takie zespoły wad genetycznych, które wielokrotnie częściej występują u dzieci z in vitro niż u tych poczętych w sposób naturalny, zwłaszcza cztery takie zespoły: Pradera-Williego, Angelmana, Silvera-Russella oraz Wiedemanna. Dziecko z zespołem Pradera-Williego może mieć na przykład opóźnienie rozwoju mowy, małogłowie, charakterystyczne cechy morfologiczne twarzy. Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych.
Czytaj więcej: Ksiądz o in vitro: "Niegodziwe, dzieci chore, z wadami genetycznym". Sprawdzamy lekarzy, na których się powołuje
