Dodzie w finałowym odcinku jej show puściły nerwy. Widzowie usłyszeli niezłą wiązankę
Kamil Frątczak
24 października 2023, 15:54·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 października 2023, 15:54
W poniedziałek (23 października) na antenie telewizji Polsat wyemitowano ostatni odcinek reality "Doda. Dream Show". W tej odsłonie produkcja pokazała ostatnią prostą przed pierwszym koncertem z serii "Aquaria Tour". Jak się okazało, na chwilę przed premierą wokalistce puściły nerwy.
Reklama.
Reklama.
W ostatnich dwóch tygodniach miłośnicy twórczości Doroty Rabczewskiej mieli szansę uczestniczyć w pięciu koncertach z serii "Aquaria Tour", które odbyły się w warszawskiej siedzibie nowego studia Cyfrowego Polsatu. Przypomnijmy, że pierwszy koncert, który recenzowaliśmy dla naTemat odbył się w sobotę 7 października.
Przypomnijmy, że Doda przygotowała niemałą niespodziankę dla swoich fanów. Dla tych, którzy nie mogli stawić się osobiście na koncercie, Polsat wyemituje 44-minutowe fragmenty z drugiego koncertu Dody w ramach "Aquaria Tour" (z 8 października bieżącego roku) tuż po finałowym odcinku 19. edycji show "Twoja twarz brzmi znajomo".
Specjalny odcinek "Doda. Dream Show" będzie miał miejsce 3 listopada o godz. 22:20. Przypomnijmy, że podczas nagrania koncertu wokalistce na scenie towarzyszyła Lanberry oraz Smolasty, którzy wykonali razem z nią niezapomniane duety.
Dodzie puściły nerwy na chwilę przed koncertem. 'Ciągle na mnie krzyczysz'
Doda w swoim reality show przedstawiła widzom przygotowania do koncertów z cyklu "Aquaria Tour". W poniedziałek 23 października odbył się finałowy odcinek. To właśnie w nim emocje sięgnęły zenitu, a przygotowaniom towarzyszyły liczne kłótnie ze współpracownikami.
– Niesamowite doświadczenie widzieć tych wszystkich ludzi, którzy składają każdy centymetr sceny, na którym później będzie show. Ludzie nie mają świadomości, ile innych ludzi musiało kosztować wykonanie swojej pracy. Coś niesamowitego – mówiła w programie wokalistka.
Mimo ogromnego zapału całej ekipy nie wszystko szło zgodnie z planem, ani tak jakby życzyła sobie tego główna bohaterka. Czasu do premiery było coraz mniej, a nerwów coraz więcej. Między innymi dała upust swoim emocjom w rozmowie z choreografką, podkreślając, że nie jest zadowolona z rozmieszczenia tancerzy.
Kiedy w pewnym momencie nie mogła znaleźć realizatorów, wypaliła: – Wszyscy mają być pod sceną. To nie jest piknik rodzinny. Jednak czara goryczy przelała się, kiedy wokalistka dowiedziała się, że nie może przetestować windy, którą miała wjechać na scenę.
– My nie zdążymy założyć tej sukienki i jeszcze tu wejść. To jest jakaś masakra. Potrzebujemy to dzisiaj sprawdzić. Czy ty rozumiesz, że ja będę musiała wyrzucić trzy piosenki z mojego repertuaru? (...) Nie ma sensu dla mnie próbować, jeżeli mi wszystko nie działa – krzyczała Doda.
Realizator, z którym toczyła się rozmowa, mimo wszystko próbował ją uspokoić i na spokojnie wytłumaczyć zaistniałą sytuację. – Dorota, ja nie będę się z tobą kłócił. Cały czas na mnie krzyczysz. Bardzo mi się to nie podoba. Nie krzycz na mnie – tłumaczył producent techniczny. Jednak to nie uspokoiła artystki. Wręcz przeciwnie. Całe zajście miało miejsce przy Rafale, który od lat współpracuje z wokalistką.
Po kłótni na temat windy płynnie zmieniono temat i zaczęto dyskusję na temat przerw pomiędzy piosenkami. Kiedy dowiedziała się, że menadżer, zamiast trzymać przy sobie setlistę, trzyma ją w samochodzie, po raz kolejny nie wytrzymała.
– Masz w samochodzie setlistę do koncertu? Nie masz jej przy sobie? A co ona ci tam robi za jodełkę zapachową, czy co? No, ku*wa, w telefonie masz to mieć! Takich właśnie mam ludzi, z którymi pracuje. Nie wiedzą, ku*wa, do jakich piosenek pracujemy – krzyczała Doda.
Ja nie powinnam w ogóle z tobą rozmawiać. Menedżer, co ustaliłeś?! No, nazywasz się menedżerem, to co ustaliłeś?! (...) Nie jestem w stanie podjąć się tego koncertu, jeżeli nie będę znała wszystkich czasówek wind. Nie podoba mi się to. To nie miało tak wyglądać. To, co się dzieje, to mieliśmy tak na każdej trasie. Jedna wielka niewiadoma.