Donald Tusk jest już w Brukseli, gdzie ma zaplanowane spotkania dotyczące m.in. pieniędzy z KPO dla Polski. Były premier podczas pierwszej konferencji wygłosił przemówienie po angielsku oraz w języku polskim. I podkreślił, że Polacy czekali osiem lat, by udowodnić, że "antydemokratyczne nastroje nie muszą być trendem".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Wojna i wsparcie dla Ukrainy będzie jednym z tematów rozmów. Będziemy mówić o naszej przyszłości ws. bezpieczeństwa i modernizacji gospodarek. Chcemy, żeby nasze firmy utrzymały wiodącą rolę. Potrzebujemy wzrostu i nowych miejsc pracy w Europie. Będziemy mówić o demokracji i o Polsce – zaczęła Ursula von der Leyen.
Po chwili głos zabrał Donald Tusk. – Mój cel dzisiaj to odbudować pozycję mojego kraju w Europie. Wyniki wyborów w Polsce i niesamowita frekwencja, jestem ogromnie dumny z moich rodaków. Udowodnili, że antydemokratyczne nastroje nie muszą być trendem. Jestem bardzo dumny z bycia Polakiem i Europejczykiem. Polacy czekali na tę chwilę długie osiem lat – mówił.
Lider Koalicji Obywatelskiej zaczął swoje wystąpienie po angielsku, ale na koniec wypowiedział się również w języku polskim. – Jestem tutaj oczywiście wciąż jako lider opozycji, nie jako premier, ale czas płynie nieubłaganie. Musiałem podjąć tę inicjatywę, zanim dojdzie do ostatecznych rozstrzygnięć powyborczych – podkreślał.
Jego zdaniem, aby "ratować pieniądze, które Polsce się należą", trzeba "użyć wszystkich, nawet niestandardowych metod". Później Tusk porozmawiał chwilę z dziennikarzami i nie ukrywał, że "Europa jest głodna takiej poważnej rozmowy i uczciwej relacji z Polską".
– Musimy czekać na zakończenie procesu przekazywania władzy. Mam powody do umiarkowanego optymizmu po spotkaniu z prezydentem. Jeśli nie wydarzy się jakaś niespodzianka. Wszystko wskazuje na to, że ta współpraca powinna być. Zależy mi, żeby była jak najlepsza, ale dużo będzie zależało od nastawienia prezydenta – tłumaczył.
W kontekście KPO stwierdził, że "musimy te pieniądze nie tylko uzyskać, ale i mądrze wydać".
– To zadanie bardzo trudne przez to, że straciliśmy tyle czasu. Usłyszałem też pełną gotowość współpracy w kwestiach ukraińskich. Mogę liczyć na pomoc przy wzmacnianiu ochrony naszej wschodniej granicy. Europa jest zainteresowana tym, żeby granica była szczelna. Zawsze powtarzałem, że jest to możliwe przy humanitarnym traktowaniu ludzi – wskazywał Tusk po pierwszych ustaleniach w Brukseli.
Wizyta Tuska w Brukseli
O tym, że Tusk wybiera się do Brukseli walczyć o fundusze z KPO było wiadomo od dłuższego czasu.
– W moim rodzinnym Sopocie składam to uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach – po zwycięstwie – pojadę, te pieniądze odblokuję i wszyscy to odczujemy – tak Tusk mówił o polskim KPO na jednym z sierpniowych wieców wyborczych.
Dosłownie przyrzeczenia tego nie dotrzymał, bo dzień po wyborach instytucji europejskich nie odwiedził, ale i tak nie kazał długo czekać na efekty. W środę 25 października potwierdziło się, że Tusk jest w drodze do Brukseli. Wybrał się tam zwykłym rejsowym samolotem, co zwróciło uwagę części komentujących.
W Brukseli Donald Tusk zostanie do czwartku. Finałem tej politycznej wyprawy ma być występ na szczycie Europejskiej Partii Ludowej – najsilniejszej międzynarodówki na Starym Kontynencie, którą Polak kierował w latach 2019-22.
Z całą pewnością możemy liczyć na elastyczność ze strony instytucji europejskich, tak jak miał ją obecny rząd. Filozofia europejska jest taka, żeby sobie nawzajem pomagać.