W sieci trwa zbiórka na "specjalistyczny posiłek dla policjanta przeszukującego lasy". Organizatorka ustaliła jej cel w porozumieniu z Komendą Miejską Policji w Gdyni. Jak czytamy, pieniądze zostaną przeznaczone za zakup batonów proteinowych dla służb, które od blisko tygodnia szukają Grzegorza Borysa podejrzanego o morderstwo synka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obława za Grzegorzem Borysem. Ruszyła zbiórka "na batony" dla policjantów
Jak czytamy na stronie zbiórki, za jej organizacją stoi Fundacja Przedsiębiorcy Pomagają z Gdyni. "W porozumieniu z KMP Gdynia uruchomiłam akcję #posilekdlapolicjanta, aby wesprzeć tych, którzy od kilku dni nieprzerwanie przeczesują lasy w poszukiwaniu Grzegorza Borysa– tłumaczy w opisie akcji Kinga Szostko.
I dalej: "Ponieważ prosicie o możliwość wpłat – zakładam zbiórkę, a całość kwoty zostanie przeznaczona na zakup batonów proteinowych dla służb biorących udział w akcji".
Po kilku godzinach cel zbiórki (100 zł) został przekroczony ponad 10-krotnie, bo tuż po godz. 21:30 w czwartek zgromadzona kwota wpłat przekroczyła 1370 zł. Zbiórkę wsparło do tej pory 45 osób.
"Nie docenia się tych, którzy są na pierwszej linii frontu"
Kinga Szostko o swojej akcji poinformowała także na Instagramie i wyjaśniła, dlaczego podjęła się tej inicjatywy.
"Dlaczego podjęłam się zorganizowania tej akcji? Bo biorą w niej osoby, które znam. Bo tradycyjnie nie docenia się tych, którzy są na pierwszej linii frontu, bo jak zwykle w 'internetach' wysyp speców od poszukiwań, od pokazywania, gdzie i co służby mają robić, po setki plotek, wyzwisk i insynuacji dotyczących ostatnich wydarzeń" – napisała społeczniczka.
"Ja wiem, jak ciężką pracę wykonują od piątku przez całą dobę, ile sił i zdrowia kosztuje ich przeczesywanie tzw. Małych Bieszczad. To młody, bardzo gęsty, polodowcowy las. Teren bardzo trudny, a dodatkowo pogoda też nie rozpieszcza, ale próżno szukać zrozumienia wśród hejtu. Pomyślcie o tych, których nie widać. Pomyślcie o tych, którzy w tych lasach są i naprawdę robią co w ich mocy, by złapać poszukiwanego. To nie są roboty, to ludzie tacy jak my!" – dodała.
Jak ustaliła nieoficjalnie Wirtualna Polska, ziemianka miała prowizoryczny dach z wodoodpornego materiału, najprawdopodobniej z plandeki. Była tam także gumowa wykładzina do spania. Miejsce to ma około 1,5-2 m głębokości.
"Śledczy zakładają, że musiał (poszukiwany – red.) o niej wcześniej wiedzieć i zakładać, że schronienie w niej będzie bezpieczne" – wskazuje portal. Policjanci dotarli do tego miejsca, ale po 44-latku nie było śladu.
A to oznacza, że nadal nie wiadomo, co dzieje się z Grzegorzem Borysem, żołnierzem podejrzanym o zamordowanie swojego 6-letniego syna w mieszkaniu w Gdyni.