Kluczowy trop w poszukiwaniach Borysa? Ujawniono, co dokładnie znaleziono w ziemiance
redakcja naTemat
27 października 2023, 09:52·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 października 2023, 09:52
Osobiste rzeczy miały wpaść w ręce policjantów, którym nadal nie udało się pojmać Grzegorza Borysa. Podejrzany o zabójstwo 6-letniego syna mężczyzna skutecznie się ukrywa. Jako wojskowy wie, jak to robić, czego daje dowody. Służby się nie poddają, a ostatnie działania przyniosły efekt.
Reklama.
Reklama.
Jak nieoficjalnie podaje "Wyborcza", na prawdopodobny trop Grzegorza Borysa udało się trafić na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. To tam psy miały zwęszyć ziemiankę, w które leżały kosmetyki, telefon komórkowy i inne osobiste rzeczy. Te potencjalnie mogą należeć do podejrzanego.
– Zakładamy, że może mieć przy sobie kilka telefonów i obserwować, co dzieje się w mediach. Może też celowo wysyłać policji informacje z fałszywymi tropami – powiedział policjant związany ze sprawą, którego anonimowo cytuje gazeta. – Nikt nie może natomiast zapewnić, że na pewno go widział – dodał mundurowy.
Obława na Grzegorza Borysa trwa już tydzień
Dokładnie tydzień temu – w piątek 20 października – rozpoczęła się akcja poszukiwawcza 44-latka, po tym jak prawdopodobnie zabił on swojego syna. Do zbrodni doszło w mieszkaniu w Gdyni, w dzielnicy Karwiny. Mężczyzna miał zabić dziecko z użyciem noża.
W domu zostawił też list o treści: "Przepraszam za wszystko, wszyscy jesteście bestiami". Odręcznie napisaną kartkę znaleźli policjanci. Jak podawaliśmy w naTemat, zamordowanego Olka znalazła mama. Wróciła tego dnia wcześniej z pracy, bo jak mówili znajomi rodziny, czuła, że coś jest nie tak.
– Pani Karolina poszła do pracy, ale najwyraźniej przeczuwała, że może stać się coś złego, bo coś ją tchnęło, żeby wrócić do domu, chciała zapobiec tragedii, ale w domu znalazła już ciało synka – mówił "Faktowi" informator.
Czytaj także:
Zamordowanie syna było zaplanowane?
Według wcześniejszych nieoficjalnych ustaleń "Gazety Wyborczej" Grzegorz Borys miał dobrze zaplanować zbrodnię, a po jej popełnieniu uciec wyposażony w specjalistyczny sprzęt do survivalu. Poszukiwany przed zbrodnią był czynnym żołnierzem.
Na jego temat wypowiadali się zresztą funkcjonariusze, którzy znają sprawę. – Jest zwykłym szeregowcem, ale bardzo dobrze wysportowanym i potrafiącym przeżyć w terenie – powiedział "GW" anonimowy policjant zaangażowany w sprawę. Podkreślił, że dla 44-latka przebiegnięcie 20 kilometrów nie jest problemem.
Od momentu dokonania zbrodni, cały czas prowadzona jest obława. Policja i służby pracują w terenie, a za podejrzanym wydano także list gończy oraz Europejski Nakaz Aresztowania.