Podróże po Polsce mogą dostarczyć nam wielu emocji, nie tylko tych pozytywnych. A do nich z pewnością należy właśnie strach. Tak jak i w innych krajach, Polska posiada całkiem sporo nawiedzonych miejsc, które są owiane najróżniejszymi legendami. Czy odważysz się je odwiedzić?
Reklama.
Reklama.
Jeśli jest jakiś okres w roku, który jest najlepszy na zwiedzanie miejsc naznaczonych upiornymi historiami i legendami, to z pewnością jest to właśnie teraz. Przełom października i listopada to czas nasycony świętami, które są związane z kultem zmarłych, a to właśnie najczęściej na nich opierane są wszelkiej maści straszne historie o duchach.
Polska, tak jak i inne kraje jest bogata w tego typu atrakcje, które zawsze jednocześnie nas fascynują, ale i przerażają. Liczne opowieści i legendy krążą wokół tych enigmatycznych miejsc, przyciągających badaczy paranormalnych z całego kraju. Jednak tematem zainteresowani są również zwykli turyści, którzy chętnie zaglądają do potencjalnie nawiedzonych miejsc.
Które miejsca w Polsce są uznawane za najbardziej nawiedzone i dlaczego? Oto krótka lista.
Las Rudzki w Łodzi
Chociaż za dnia to miejsce nie wzbudza w nikim strachu, to wszyscy miejscowi wiedzą, że lepiej nie zapuszczać się tam po zmroku. Według nich jest to bowiem miejsce przeklęte, a przerażające historie, które są z nim związane, zna prawie każdy mieszkaniec Łodzi.
Najpopularniejsza z nich opowiada o wycieczce szkolnej, która wybrała się tu któregoś dnia w poszukiwaniu uroków natury. Uczniowie jednak z lasu podobno nigdy nie wrócili i jak głoszą ci, którzy odważyli się tam zajrzeć po zmroku - do dnia dzisiejszego ich zagubione dusze błąkają się po zmroku między drzewami.
Inna legenda przenosi nas do czasów drugiej wojny światowej. To właśnie wtedy w pobliskiej willi miała zostać zabita grupa robotników, która zajmowała się jej remontem. Chociaż nie ma na to żadnych dowodów, podobno duchy niektórych z nich nadal ją zamieszkują i lepiej się tam dla własnego (i ich) spokoju nie zbliżać.
Stara Cerkiew w Chróścinie
W Chróścinie, małej wiosce położonej na styku województwa opolskiego i łódzkiego znajduje się Cerkiew Świętego Józefa Zwycięzcy. Choć obecnie tuż obok niej, w starym pałacu mieście się Dom Pomocy Społecznej, to cała okolica od lat uchodzi za nawiedzoną.
Według krążącej legendy, po zmroku w okolicy cerkwi można spotkać ducha chłopca, który zginął tam tragicznie blisko 120 lat temu. A i sam pałac miał udział w tej historii z dość makabrycznym finałem, która wedle legendy jest przyczyną pojawiania się ducha chłopca.
Zgodnie z wierzeniami, chłopiec pojawia się w okolicy cerkwi jedynie po zmierzchu i wpatruje się tęskno w jej okna. O tym, że nie jest to żyjący mieszkaniec wsi strojący sobie żarty, ma świadczyć jego ubiór z przełomu XIX i XX wieku, o którym mówią naoczni świadkowie.
Chłopiec nigdy sam nie nawiązuje kontaktu z obserwatorem. Dopiero gdy ktoś zdecyduje się do niego podejść, zaczyna pytać o swoich rodziców, po czym rozpływa się w powietrzu.
Skąd wzięła się legenda o chłopcu?
W XIX wieku małżeństwo Łopuchinów zbudowało pałac w Chróścinie oraz kaplicę cerkiewną i położony obok niej cmentarz. Cerkiew ta miała być ich rodzinną kaplicą, w której spoczął też między innymi ich syn Nikita.
W 1903 roku chłopiec wybrał się na polowanie na kaczki i ślad po nim zaginął. W jego poszukiwania zaangażowała się cała lokalna społeczność, jednak niestety, okazało się, że utonął on na pobliskich mokradłach. Jego duch zaczął pojawiać się w okolicy dużo później, w latach 90-tych, tuż po tym, jak dokonano ekshumacji ciał, które były pochowane w pobliżu świątyni.
Miejscowi łączą nawet jego pojawianie się z wysoką śmiertelnością wśród podopiecznych miejscowego Domu Pomocy Społecznego, który od 1952 roku mieści się w dawnym domu Nikity.
Szpital psychiatryczny w Owińskich
Ten opuszczony kompleks mieści się zaledwie 15 kilometrów od Poznania. Zanim stał się szpitalem psychiatrycznym, funkcjonował jako klasztor cysterski. Dopiero w 1838 roku otwarto w nim pierwszą w całym województwie wielkopolskim klinikę dla osób cierpiących na zaburzenia psychiczne.
Sama historia tłumacząca, dlaczego dawny szpital jest uznawany za miejsce nawiedzone, sięga czasów II wojny światowej. To właśnie podczas niej hitlerowcy zajęli budynek i wymordowali wszystkich znajdujących się tu pacjentów, łącznie z dziećmi. W sumie z ich rąk zginęło wtedy ponad 1100 osób.
Przez jakiś czas funkcjonował w nim później młodzieżowy zakład wychowawczy, jednak od czasu jego zamknięcia w 1993 roku, miejsce stoi puste, budząc grozę zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów decydujących się odwiedzić budynek.
Okoliczni mieszkańcy mieli skarżyć się na dobiegający z niego płacz dzieci, błyskające w oknach światła oraz na stale przepalające się w ich własnych domostwach żarówki. Podobno wszystkie te zjawiska nasilają się w listopadzie, kiedy zbliża się czas rocznicy makabrycznej egzekucji.
Las w Witkowicach
Aby poznać straszną historię związaną z tym podkrakowskim lasem, wystarczy cofnąć się o zaledwie 22 lata wstecz. W październiku 2001 roku grupa składająca się z dziewięciu studentów wybrała się wówczas do lasu na ognisko z okazji rozpoczęcia roku akademickiego. Następnego dnia żaden z nich nie wrócił do domu.
Rozpoczęto poszukiwania na szeroką skalę, jednak nie przyniosły żadnych rezultatów. Po studentach słuch zaginął i po dziś dzień nie wiadomo, co ich spotkało. Na przestrzeni lat nie odnaleziono także żadnych zwłok, które mogłyby do nich należeć.
Mówi się, że po jakimś czasie znaleziono w lesie aparat fotograficzny jednej z ofiar, ale do końca nie wiadomo, co zawierał. Jak donosili miejscowi, policja całą sprawę starała się z nieznanych powodów zamieść pod dywan.
Las do tej pory jest chętnie odwiedzany przez badaczy zjawisk paranormalnych. Według niektórych podań, przed wiekami mieściło się tam pogańskie miejsce kultu, w którym czczono jakieś nienazwane, okrutne bóstwo. Niektórzy wierzą, że to właśnie ono stoi za zaginięciem z 2001 roku.
Wilcza 2/4 w Warszawie
Nawiedzone miejsca niekoniecznie znajdują się gdzieś na uboczu albo w lesie. Równie dobrze możemy się na nie natknąć w środku miasta, jak w przypadku narożnego mieszkania na pierwszym piętrze kamienicy na ulicy Wilczej 2/4 w Warszawie.
Podobno żadna z wprowadzających się osób nie zagrzała tam miejsca na długo, a wszystko za sprawą tajemniczych odgłosów i pojawiających się na posadzce plam krwi, oraz postaci, która rzekomo pojawia się czasem w środku mieszkania i znika tak samo szybko, jak nowi najemcy.
Legenda miejska głosi, że owa postać to niegdyś mieszkający tam student, który popełnił w mieszkaniu samobójstwo. Nie była to jednak jedyna śmierć w jego wnętrzu. Niedługo później zabita została tam właścicielka kamienicy, której służący wbił prosto w serce nóż. Po tej tragedii rzekomo miało dojść tam do jeszcze kilku morderstw, a duchy ich ofiar do dziś snują się po budynku.
Babia Góra
Babia Góra to nie tylko miejsce uwielbiane przez miłośników górskich wycieczek, ale także przez fanów wszelakich wierzeń i historii przyprawiających o dreszcze. Choć większość z nas zna ją właśnie pod tą nazwą, to jest też znana jako Diablak, albo Kapryśnica.
Nazwa Kapryśnica wywodzi się z faktu, że pogoda jest tam zmienna jak nigdzie indziej. Wystarczy moment, a piękny słoneczny dzień zamienia się w deszczowy armagedon.
A skąd nazwa Diablak? Zdaniem co poniektórych mieszkańców, w drodze na szczyt czyhają na turystów liczne pułapki, które według nich mogą być zastawiane przez diabły. Na przestrzeni lat zanotowano tam sporą liczbę wypadków, co tylko umacnia ich w tych wierzeniach. Według nich w lasach mieszka bliżej nieokreślone "coś", co sprawia, że ze szlaków zbaczają nawet najbardziej doświadczeni piechurzy.
Legenda głosi także, że na szczycie pojawia się czasem jeździec na czarnym koniu, który po chwili rozpływa się we mgle. I choć co do jeźdźca można mieć spore wątpliwości, to faktycznie szczyt często zostaje pochłonięty przez przemykającą akurat obok chmurę.
Jednak oprócz legend okolicznych mieszkańców, zdarzyło się tam również kilka niewyjaśnionych sytuacji, które zostały udokumentowane.
W 1963 roku rozbił się tam helikopter, pomimo idealnej widoczności. 6 lat później w oddaloną o zaledwie parę kilometrów Policę uderzył samolot pasażerski lecący z Warszawy do Krakowa, który nagle bez powodu zboczył z kursu. Pogoda tego dnia także była dobra, a technicznych usterek nie stwierdzono.
Czy w wyżej wymienionych miejscach faktycznie straszy? Ciężko ocenić. Ale możesz przekonać się o tym na własnej skórze, wybierając się tam w najbliższym czasie.