Nawet kilka dni może potrwać gigantyczna akcja gaśnicza pożaru, do którego doszło na składowisku tekstyliów w Kamieńcu, w powiecie lęborskim. Strażacy walczą z ogniem od kilkunastu godzin, ale nie można jej uznać za zakończoną. Smród spalenizny czuć w powietrzu z odległości kilku kilometrów. Do tego z daleka widać dym, który unosi się nad składowiskiem.
Reklama.
Reklama.
Akcja strażacka nadal jest prowadzona. Z ogniem walczy aż 21 wozów strażackich. Na razie nikt nie ucierpiał, ale służby podkreślają, że to kolejny pożar na tym składowisku.
"Fakt" podaje, że komendant Powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku bryg. Piotr Krzemiński mówił, że początkowo akcja gaszenia pożaru na składowisku tekstyliów w Kamieńcu polegała głównie na dowożeniu wody przez wozy strażackie. Działania zostały przeorganizowane.
Na tym etapie woda jest przetłaczana specjalnymi strażackimi wężami i to z odległości 3 kilometrów. Jak podkreślił komendant cytowany przez gazetę, w pożarze nikt nie ucierpiał, ale gaszenie może potrwać kilka dni.
Z informacji służb wynika, że doszło do zapalenia się dwóch pryzm tekstyliów. – Pożar nie jest opanowany. Wciąż się rozprzestrzenia – poinformował bryg. Piotr Krzemiński, cytowany przez gazetę. Strażacy szacują, że na składowisku jest ok. 60 tys. ton materiałów palnych.
– Fetor czuć w powietrzu nawet z kilku kilometrów. Nad wysypiskiem unosi się ogromny słup dymu – relacjonował Polsat News.
W takich sytuacjach służby zawsze zalecają mieszkańcom pobliskich rejonów, by ci zostali w domu, bo opary mogą być toksyczne.