
– Majewski przeniósł do internetu manierę i metody, które przez lata wypracował w telewizji. Jednak sztuczność jego stylu bycia mocno raziła internautów. Komik nie tylko wyciągnął wnioski, otwierając się na bardziej naturalną estetykę funkcjonowania w internecie, ale i postanowił zneutralizować nienawiść, wyśmiewając ją – mówi Traczyk o takich pomysłach Majewskiego, jak drukowanie najbardziej krytycznych wpisów i komentowanie ich na wizji.
Czytaj też: Niemożliwe? A jednak. Internauci znów nabierają się na rozdawane iPhone'y
Gorszy od konieczności użerania się z hejterami twojej firmy lub produktu jest tylko całkowity brak hejterów. Produkt nie mający hejterów jest skazany na upokorzenie i porażkę. Posunę się nawet do stwierdzenia, że sukces twojego produktu jest dodatnio skorelowany z ilością nienawiści skierowanej pod jego adresem. CZYTAJ WIĘCEJ
Asay podkreśla, że zmasowana, nieuzasadniona krytyka płynącej w stronę marki często wynika z zawiści i jest oznaką sukcesu. Przytaczając przykłady szeroko hejtowanych firm jak Apple lub Microsoft Asay podkreśla, że konsekwentnie idąc swoją własną drogą, odstając od konkurencji i będąc wiernym swojej misji, firmy z definicji muszą przyciągać pogardliwe, niesprawiedliwe komentarze i opinie.
Hejterzy są w gruncie rzeczy świetnym wskaźnikiem sukcesu. Im donioślejszy krzyk podnoszą, tym bardziej powinieneś mieć pewność, że idziesz w dobrym kierunku, co doprowadza ich do wściekłości. CZYTAJ WIĘCEJ
Cienka granica między krytyką a krytykanctwem
Jarosław Roszkowski, dyrektor działu analiz w Brand24, nie do końca zgadza się z tezą amerykańskiego blogera. Jego zdaniem najbardziej złośliwe, uparte formy hejtingu, które w zasadzie należałoby nazwać trollingiem, nasilają się wtedy, gdy marka jest w opałach, a nie w skutek sukcesów.
– Generalnie ludzie chcą dzielić się z innymi pozytywnymi emocjami. W większości wypadków negatywne wibracje pojawiają się, gdy firma naprawdę czymś sobie na to zasłużyła – mówi. Podobnego zdania jest Konrad Traczyk, którego zdaniem w internecie złośliwości jest nie więcej niż w realnym życiu, jednak po prostu bardziej rzuca się ona w oczy. Skoro więc internetowa nienawiść była, jest, i będzie utrzymywać się na pewnym poziomie, to kiedy firmy powinny zacząć się martwić?
Zobacz także: Znany vloger sympatycznie sprowadza Szymona Majewskiego na ziemię. A showman? W końcu zapunktował na YouTube [wywiad]
Kiedy hejterzy zaczną gromadzić się dookoła twojego produktu, posłuchaj ich krytyki, uczciwie przyjrzyj się swojej ofercie, nie wdawaj się w kłótnie, stale ulepszaj swój produkt i bądź bardzo, bardzo wdzięczny, że masz hejterów. Bądź co bądź, większość firm nie ma ich w ogóle. Można im tylko współczuć. CZYTAJ WIĘCEJ