NIK przedstawił raport ws. przekopu Mierzei Wiślanej i jego wyniki miażdżą jedną ze sztandarowych inwestycji Prawa i Sprawiedliwości. Jak czytamy, program już na etapie planowania nie miał szans na pełne osiągnięcie głównego celu, czyli zapewnienia bezpieczeństwa i wzrostu gospodarczego w regionie. Ale na tym nie koniec.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ponaddwukrotnie większe koszty, niepotrzebne wydatki i opóźnienia. Do tego liczne nieprawidłowości w planowaniu, realizacji i nadzoru nad programem. Takie wnioski płyną z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli na temat wykonania przekopu Mierzei Wiślanej.
Marian Banaś i jego ekipa na jednej z największych inwestycji Prawa i Sprawiedliwości nie pozostawiają suchej nitki. NIK wzięła pod lupę okres od uchwały rządu w tej sprawie (maj 2016) do 28 kwietnia tego roku. Urzędnicy skontrolowali dokumenty w Ministerstwie Infrastruktury, Urzędzie Morskim w Gdyni i spółce Zarząd Portu Morskiego Elbląg.
Miażdżący raport NIK ws. przekopu Mierzei Wiślanej. A miało być tak pięknie
Z raportu, którego wyniki przedstawił m.in. TVN24, dowiadujemy się, że przekop Mierzei Wiślanej "już na etapie planowania (premierem była wówczas Beata Szydło – red.) nie miał szans na pełne osiągnięcie w zaplanowanym czasie głównego celu inwestycji, czyli zapewnienia bezpieczeństwa i wzrostu gospodarczego w regionie".
Co więcej, wartość inwestycji urosła o ponad... 125 proc. (z 880 mln zł do prawie 2 mld zł z publicznych pieniędzy) i zdaniem urzędników "straciła uzasadnienie ekonomiczne". Z raportu wynika także, budżet na ten cel został przekroczony, zanim jeszcze rozpoczęły się roboty. Kontrolerzy NIK ujawnili ponadto, że z naruszeniem prawa wydano przeszło 213 mln zł.
Nieprawidłowości jest znacznie więcej. NIK nie tylko wskazuje, że wartość inwestycji "znacznie przekroczyła granicę opłacalności", ale też dodaje, że minister ds. gospodarki morskiej nie poinformował o tym rządu i "swój nadzór nad całością programu sprawował nierzetelnie".
Zarzuty kierowane są także pod adresem kierownictwa Urzędu Morskiego. Jak czytamy, mimo upływu terminu przekopu program był wciąż finansowany. Zdaniem urzędników dyrektor UM dalej ponosił wydatki i robił to z "przekroczeniem upoważnienia do dysponowania pieniędzmi".
NIK dodaje ponadto, że już po zakończeniu kontroli, czyli w maju tego roku, rząd Mateusza Morawieckiego zwiększył nakłady na program o przeszło 140 mln zł i wydłużył go do przyszłego roku.
Ministerstwo i Urząd Morski reagują na wyniki kontroli
Business Insider poprosił o komentarz Ministerstwo Infrastruktury i Urząd Morski w Gdyni.
"Ocena opłacalności inwestycji nie ogranicza się tylko do wymiaru ekonomicznego i nie należy sprowadzać jej jedynie do wysokości nakładów finansowych poniesionych na realizację danego przedsięwzięcia. Trzeba wziąć pod uwagę także nadrzędną rolę interesu publicznego" – napisał rzecznik resortu infrastruktury Szymon Huptyś.
"Konieczność wydłużenia terminu realizacji inwestycji wiązała się z postępowaniem przetargowym dla kolejnych zadań inwestycyjnych, które mogły zostać ogłoszone dopiero po uzyskaniu decyzji o zwiększeniu finansowania. W związku z tym 15 maja 2023 r. Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie zmiany programu" – dodał.
Rzeczniczka Urzędu Morskiego w Gdyni Magdalena Kierzkowska stwierdziła natomiast, że koszty inwestycji były określane na podstawie analiz z lat 2014-2016, a rozpoczęcie jej realizacji nastąpiło kilka lat później. Jak wskazała, "w toku prac projektowych zaistniała konieczność włączenia wcześniej nieprzewidzianych elementów" – podaje portal.
Gorącym zwolennikiem inwestycji był sam Jarosław Kaczyński, a na otwarciu przekopu we wrześniu 2022 stawili się najważniejsi politycy PiS, a nawet Andrzej Duda. Na scenie pojawił się nawet abp Leszek Sławoj Głódź, który został surowo ukarany przez Watykan.