Krzysztof Stanowski opublikował filmik na youtubowym kanale WeszłoTV. Odpowiedział w nim na pytanie "dlaczego odszedł z Kanału Sportowego". Wspomniał o złej atmosferze i kwestiach biznesowych, które w jego odczuciu były mocno nie fair.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Rozmowa o biznesie z Krzyśkiem jest na poziomie podstawówki – stwierdził dziennikarz. – Kim dla Kanału Sportowego jest dzisiaj Krzysztof Stanowski, żebyśmy kilkadziesiąt minut o nim rozmawiali? – dopytywał już trochę zirytowany Borek.
Stanowski: Nie jesteśmy nawet kolegami
W piątek (10 listopada) na kanale WeszłoTV pojawiło się wideo z udziałem Stanowskiego. Na początku dziennikarz nadmienił, że decyzja o odejściu z Kanału dojrzewała w nim od ponad roku.
W dalszej części podkreślił, że "atmosfera w spółce oraz kwestie biznesowe mocno mu nie odpowiadały". Wspomniał, że wspólnicy o jego odejściu "dowiedzieli się 14 września".
– W największym skrócie: nie chciałem już przebywać w tym towarzystwie – zaznaczył.
Potem zacytował pismo, które wysłał do pozostałych członków spółki, gdy zdecydował o odejściu: "(...) zwątpiłem w dalszy sens wspólnej drogi przez życie (bo ja być może za mało rozgraniczam pracę od życia i praca u mnie jest swego rodzaju drogą, którą z kimś dzielę). (...) chciałbym mieć prawdziwą radość z tego, co robię. Od pewnego czasu coraz bardziej mi tego brakowało, a górę brała frustracja".
"Sytuacja z bardzo ważnym głosowaniem (finalnie głupim, ale to kwestia uznania – moim zdaniem zabrakło nawet szczątkowej analizy), gdy okazało się, że mój głos nic nie waży, więc nie muszę być nawet informowany, była klockiem domina, który zburzył budowlę" – czytał dalej.
Stanowski wspomniał też, że "nie podobał mu się model rozliczeń", który – jego zdaniem – był oderwany od pracy i jej efektów.
"Prawda jest taka, że nie działamy w super atmosferze. Tak naprawdę nie jesteśmy nawet kolegami, albo nimi co najwyżej bywamy. Tomek za każdym razem, gdy się napił, od razu wyznawał, że mnie nienawidzi. (...) Mateusz miał, ma i będzie miał problem ze mną z Weszło (nigdy nie byłoby Kanału Sportowego bez Weszło), z moimi pracownikami, problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać" – stwierdził.
"Mam dość toksyn, agresji słownej, obmawiania innych, intryg" – dodał.
"Nie chciałem robić scen, awantur, stawiać żądań, kłócić się. Uznałem, że wyjście jest jedno: muszę się usunąć. (...) Mianowałem swoim pełnomocnikiem Bodka (Bogusława – przy. red.) Leśnodorskiego. Chciałbym, byście wspólnie ustalili, w jaki sposób możemy dokonać rozwodu. (...) Przygotowałem bodajże cztery warianty, z których można było wybierać do woli" – zapewnił.
Jeden z wariantów dotyczył tego, że Stano "za kilka dobrych mln zł" chciał odkupić pakiet udziałów Kanału Sportowego należący do Mateusza Borka, ale ten nie był zainteresowany.
Według relacji założyciela "WeszłoTV" kolejna propozycja polegała na sprzedaży jego udziałów. Wspólnicy mieli nie chcieć ich kupić. Zaproponowali natomiast, aby Stanowski został w Kanale do sierpnia przyszłego roku, on jednak się na to nie zgodził.
Zwolnienie mamy Stanowskiego
Stanowski przedstawił też historię ze zwolnieniem jego mamy: – 25 września, kiedy pojechałem na Majorkę (...) zwolnili z pracy moją mamę, osobę, która świadczyła usługi księgowe od czasu powstania Kanału Sportowego. Pierwszą decyzją – jak rozumiem, był zamach na moją rodzinę. Mateusz Borek tę decyzję argumentował tym, że moja mama zalajkowała wpis, który był pozytywny dla mnie, a negatywny dla moich wspólników. Ona na moją prośbę usunęła tego lajka (...) ta cała sytuacja dała mi do myślenia.
Dziennikarz sporo mówił też o pieniądzach. Na koniec wątku ocenił: – Gdybym dzisiaj miał najkrócej odpowiedzieć na pytanie "co rozwaliło Kanał Sportowy", to – z mojej perspektywy – była to zazdrość.
Stanowski odniósł się też bezpośrednio do tych słów Borka: – Rozmowa o biznesie z Krzyśkiem jest na poziomie podstawówki, bo Krzysiek Stanowski dzisiaj publikuje na swoim kanale WhatsAppowym, że we wtorek sprzedaje udziały. To ja się mogę znowu zapytać, kto upoważnił Kryśka Stanowskiego do takiej informacji.
– Dlaczego miałem Cię pytać o coś, co do mnie należy. Tak naprawdę to ty nie powiedziałeś prawdy widzom,... bo ja spytałem. To jest właśnie najciekawsze. (...) Zrobiłem wszystko, żeby być super fair wobec swoich wspólników. (...) Przyprowadziłem Wam kupca. Spotkałeś się z nim na kolacji dwa tygodnie wcześniej. Potem spotkaliście się we czterech i rozmawialiście o tym, jak ta współpraca ma wyglądać – przekonywał Stanowski, chcąc udowodnić domniemane kłamstwa Borka.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.