Tomasz Pitucha uciekał przed dzikiem w Lublinie.
Tomasz Pitucha uciekał przed dzikiem w Lublinie. Fot. Facebook / Tomasz Pitucha

W piątek radny Prawa i Sprawiedliwości został zaatakowany przez dzika. W trakcie ucieczki Tomasz Pitucha wywrócił się, ale uniknął starcia ze zwierzęciem. W wyniku urazów trafił do szpitala. O dramatycznej sytuacji, jaka go spotkała, opowiedział w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".

REKLAMA

Radny PiS z Lublina uciekł przed dzikiem

Do spotkania Tomasza Pituchy z dzikiem doszło w piątkowy wieczór podczas spaceru z psem nieopodal rzeki Bystrzycy na Wrotkowie (dzielnicy Lublina). Lubelski radny zauważył zwierzę niedaleko swojego bloku.

– Biegł prosto na mnie, więc zacząłem uciekać – relacjonował "Dziennikowi Wschodniemu". – Biegłem najszybciej, jak mogłem, ale dzik cały czas się zbliżał. Biegł wyraźnie szybciej, niż ja. Gdy wydawało mi się, że mnie dogania, odwróciłem się, po czym straciłem równowagę i wywróciłem się. Zacząłem krzyczeć, próbując go odstraszyć. Udało się, bo dzik zawrócił i zniknął – mówił Pitucha.

W wyniku upadku radny pozdzierał sobie kolana, dłonie i łokcie, a także zbił okulary. Po skontaktowaniu się z operatorem numeru alarmowego 112 został przewieziony na policję, a stamtąd na własną rękę udał się do pobliskiego szpitala. Nadmieńmy, że funkcjonariusze proponowali mu transport.

Finalnie okazało się, że radnemu PiS nic poważnego nie dolega. Pitucha dodał, że problem z dzikami trwa od dawna. Jak sam podkreślił, przez dwa lata pisał do prezydenta Lublina interpelację w kwestii możliwego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. – Stosowane pułapki feromonowe nie przynoszą rezultatów. W ciągu roku złapał się na nią zaledwie jeden dzik – skwitował.

Przypomnijmy, że w 2019 roku Pitucha przegrał proces z Bartoszem Staszewskim, jednym z organizatorów Marszu Równości. Radny był autorem słów o tym, że Marsz Równości w Lublinie będzie promował pedofilię.

Czytaj także:

Kraków ma problem z dzikami

Jak pisaliśmy we wrześniu w naTemat, stado dzików spacerowało w centrum Krakowa w poszukiwaniu pożywienia. Zwierzęta widziano m.in. na Wawelu oraz w okolicach Centrum Kongresowego ICE.

Dziki widywane są nie tylko na terenach zalesionych takich jak Zakrzówek, ale także w środku miasta. Wynika to przede wszystkim z dużej dostępności pożywienia oraz łatwością jego zdobycia w mieście. Do tej sytuacji najbardziej przyczyniają się niestety ludzie, którzy dziki dokarmiają. Zachęcające są dla nich również niezabezpieczone kontenery i nieogrodzone działki, na których bez trudu znajdą dużo więcej pożywienia, niż w lesie.

Problem w Krakowie jest na tyle duży, że wiosną tego roku miasto powołało zespół do spraw walki z dzikami. Sprawa jest o tyle kuriozalna, że mieszkańcy są już tak przyzwyczajeni do widoku spacerujących dzików, że niektórym nadali nawet imiona.

Największego z nich, który regularnie odwiedza Osiedle Podwawelskie, nazwano Stefan. Zwierzę jest znane z wieczornych spacerów między blokami i krótkich odpoczynków na wyrzuconych kanapach. Z kolei inny dzik, którego tożsamość nie jest nam znana, pasjonuje się odwiedzaniem salonów kosmetycznych.

Czytaj także: