Horror w Górze Kalwarii. Oto, co zobaczyli sąsiedzi
Horror w Górze Kalwarii. Oto, co zobaczyli sąsiedzi Fot. JACEK BORON/REPORTER
Reklama.

Kulisy tragedii w Górze Kalwarii

Jak już informowaliśmy w naTemat, do wstrząsających scen doszło w niedzielę ok. godz. 12:30 przy ul. Księdza Zygmunta Sajny w Górze Kalwarii. Lokalne media jako pierwsze podały, że z okna na parterze bloku wyskoczył zakrwawiony mężczyzna. Relacje świadków były przerażające.

47-latek miał krzyczeć "ratunku", a na ciele miał głębokie cięte rany. Sąsiedzi, z którymi rozmawiał reporter TVN Warszawa, mówili, że mężczyzna miał na sobie krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem.

Lokalny portal "Piaseczno News" przekazał wcześniej nieoficjalnie, że mężczyzna został kilkukrotnie ugodzony ostrym narzędziem, a następnie wyskoczył lub został wypchnięty przez okno. Komenda Stołeczna Policji nie potwierdziła ani nie zdementowała tych doniesień.

Co działo się przed śmiercią Marka. G.?

"Fakt" porozmawiał z mieszkańcami osiedla i udało się ustalić, co dokładnie działo się przed śmiercią Marka. G. Jak podali sąsiedzi, upiorne krzyki rozległy się chwilę przed godziną 12:00 i dochodziły z mieszkania ofiary. Następnie w oknie mieszkania stanął Marek G., który był cały we krwi i krzyczał: "Ratunku, pomocy! On mnie zabił".

– Potem wyskoczył i uderzył całym ciałem o chodnik. Gdy podbiegłam do niego, jeszcze był przytomny. Na ciele miał rany kłute – powiedziała reporterowi portalu sąsiadka, która widziała całe zdarzenie i brała udział w akcji ratunkowej.

Mieszkańcy szybko pojawili się na miejscu tragedii, jeden z nich był strażakiem i rzucił się na pomoc sąsiadowi. – [...] Przybiegł i natychmiast zaczął reanimować mężczyznę, aż do przyjazdu karetki – dodaje kobieta.

Niestety, życia 47-latka nie udało się uratować. Przybyły na miejsce lekarz potwierdził zgon. W mieście na nogi postawiono wszystkie służby. Po kilku godzinach kryminalni złapali sprawcę i osadzili w policyjnym areszcie. Okazał się nim 33-letni mieszkaniec Góry Kalwarii. Nieznany jest motyw sprawcy, to ustali prokuratura. W poniedziałek policjanci przekazali akta do prokuratury.