
Natalia Przybysz wystąpiła ostatnio w podcaście "Polecony z WWA". Podczas rozmowy wyznała, czym przez lata zajmowała się jej babcia. Okazuje się, że pracowała wśród najważniejszych osób w państwie.
O siostrach Przybysz: Natalii i Paulinie zrobiło się głośno, gdy przed laty założyły zespół "Sistars" i ze swoimi utworami odnosiły niemałe sukcesy. Ich rodzice to Jacek i Anna. Mama wokalistek sama przed laty rozwijała się w kierunku artystycznym. Dziś seniorzy wiodą spokojnie życie w niewielkiej wsi Andruszkowice w województwie świętokrzyskim.
Babcia sióstr Przybysz pracowała w Belwederze
A co jeszcze wiadomo o rodzinie sióstr Przybysz? Do mediów przedostała się informacja o jednej z babć piosenkarek. Już kilka lat temu na konferencji prasowej "Feminizm przyjemności" Natalia, odpowiadając na pytanie: co strawia jej przyjemność wspomniała o babci.
Przybysz wówczas wymieniała, że lubi "wyżywać się" w kuchni przy robieniu hummusów czy babaganuszy oraz obsługiwać zaproszonych gości, do czego, jak przyznała, ma smykałkę po babci. – Ona przez 20 lat pracowała w Belwederze, gdzie była kelnerką i obsługiwała wszystkich prezydentów po kolei – zdradziła.
Wróciła do tego tematu w rozmowie z Sandrą Meunier w podcaście "Polecony z Warszawy". Prowadząca dopytała Natalię, czy ma jakieś ciekawe historie związane z pracą seniorki.
– Na Bródnie w naszym mieszkaniu, w bloku po prostu mieliśmy zastawy z Belwederu. Talerze z godłem i dużo babcia przynosiła takich wypasionych, ale połamanych wafelków – zaczęła wątek.
– No ciężka to raczej była praca, bo była kelnerką i miała już bardzo chore nogi. Babcia ciężko pracowała tak naprawdę, ale zawsze powtarzała z dumą: 20 lat obsługiwałam prezydentów – dodała.
– Byłam tam kiedyś, na wycieczkę nas zabrała, oglądać Belweder no i też zabierała nas co roku, bo miała z pracy bilety na "Dziadka do orzechów", do Teatru Narodowego. Było super ten balet oglądać jako dziecko, tak mi się ze świętami kojarzy – opowiedziała Przybysz.
Szelągowska o plotkach na temat "dziadka" Jerzego Urbana
O swojej dalszej rodzinie mówiła też ostatnio Dorota Szelągowska. Przyznała, że nie raz nasłuchała się uwag, że to pewnie dzięki znanej mamie Katarzynie Grocholi zrobiła dużą karierę w telewizji.
Ludzie dopatrzyli się też jej powiązań z... Jerzym Urbanem. Pojawiły się głosy, że to ponoć jej dziadek. Szelągowska postanowiła ostatecznie uciąć wszelkie spekulacje.
– Czytam w komentarzach, że jestem tu, gdzie jestem, bo moim dziadkiem był Jerzy Urban. Nie był. Rzeczywiście był kiedyś mężem mojej ciotecznej babki – rozwiedli się, zanim się urodziłam. Nie załapałam się, nic od niego nie dostałam ani niczego mi nigdy nie załatwił – mówiła dla Wprost.
Zobacz także
