Maria Kurowska związana z Suwerenną Polską podczas sejmowej dyskusji na temat procedury in vitro po raz kolejny w szokujący sposób mówiła na ten temat. – Jeżeli uznamy, że wszystkie zarodki są osobami ludzkimi, a są – to zauważcie państwo, że średnio życie jednego dziecka jest okupione sześciu jego braci i sióstr – przekonywała. Obecni na sali plenarnej protestowali. – Nie słyszałem nigdy większych bzdur – ocenił jej wystąpienie Cezary Tomczyk z KO.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przypomnijmy: w środę Sejm zajmuje się obywatelskim projektem przywracającym finansowanie procedury in vitro z budżetu państwa. Rezygnacja z refundacjiin vitro była też jedną z pierwszych decyzji Prawa i Sprawiedliwości po dojściu do władzy.
Absurdalne wystąpienie posłanki Suwerennej Polski ws. in vitro
– W metodzie in vitro przeraża mnie przede wszystkim niska skuteczność tej metody i procedura, w której tworzy się sześć zarodków i jeden lub dwa zarodki transferuje do ciała matki i wtedy większość już ginie – mówiła w środę w Sejmie Maria Kurowska z Suwerennej Polski(klub PiS).
I dalej przekonywała: – Jeżeli uznamy, że wszystkie zarodki są osobami ludzkimi, a są, to zauważcie państwo, że średnio życie jednego dziecka jest okupione sześciu jego braci i sióstr.
Z sali dało się słyszeć głosy protestu. Ktoś krzyknął, iż nie jest to prawda. – Większość zarodków jest zamrażana. Na dzisiaj mamy 120 tysięcy zamrożonych dziewczynek i chłopców – stwierdziła wówczas Kurowska. W jej ocenie "państwo polskie nie powinno finansować metod, w których giną ludzie".
– Nie słyszałem nigdy większych bzdur – ocenił jej wystąpienie Cezary Tomczyk z KO. I dodał: – Wstyd, że człowiek, który jest wykształconym posłem na Sejm RP, może przyjść i opowiadać tutaj stek bzdur. Naprawdę wstyd.
Kurowska już nieraz mijała się z prawdą ws. procedury in vitro
Przypomnijmy, że również w marcu tego roku Kurowska udzieliła wywiadu dla "Naszego Dziennika" o in vitro, w którym stwierdziła, że "dzieci sztucznie poczęte są narażone na wiele różnych poważnych chorób" i dodała, że "to są choroby nowotworowe, ale także całe spektrum chorób kardiologicznych oraz schorzeń genetycznych".
Nie powołała się wtedy na żadne dane konkretne dane, ale stwierdziła za to, że dzieci z in vitro "nie mogą sobie z tym poradzić, że nie zostały poczęte przez swoich rodziców naturalnie".
Wówczas te "rewelacje" polityczki Zbigniewa Ziobry skomentowała dla naszej redakcji wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia "Nasz Bocian" Anita Fincham, które pomaga osobom z niepłodnością.
– Ten język "dzieci sztucznie poczęte". Osoby, które wypowiadają się w taki sposób, mogą spowodować, żedzieci, które urodziły się dzięki metodom wspomaganej reprodukcji, zaczną się źle czuć – powiedziała nam Anita Fincham. Eksperta podkreśliła przy tym, nikt już nie używa takiego języka.
– One nie są sztucznie poczęte. One są poczęte pozaustrojowo – przypomniała Fincham. I dodała, że tutaj trzeba zadać sobie pytanie: "czy to jest zła wola pani posłanki, żeby mówić w taki sposób, czy jest to problem systemowego braku edukacji na temat tego, czym jest płodność, niepłodność i czym są metody wspomaganej reprodukcji". Więcej na ten temat jest w tekście pod tym linkiem.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.